Wojciech Wieczorek: Nie wiem, co będzie z MKS-em

Dąbrowianie już byli w ogródku, już witali się z gąską... Gdy do głosu doszli łodzianie, którzy w bardzo dobrym stylu wygrali trzy mecze i awansowali do TBL. Trener MKS-u nie ukrywa, że mylił się, a jego dalsze losy są niepewne. Jednocześnie nie boi się wypowiadać na temat pracy sędziów, której wartość była wątpliwa podczas całej półfinałowej rywalizacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Po drugim meczu we własnej hali, wygranym przez dąbrowian dzięki łodzianom, którzy nagle stanęli w czwartej kwarcie i po dogrywce schodzili z placu boju pokonani, trener MKS-u z uśmiechem na ustach przyznał, że nie ma takiej siły, by jego drużyna przegrała trzy mecze z rzędu. ŁKS udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych i po decydującym spotkaniu zagłębiowski szkoleniowiec musiał przyznać się do błędu, już bez uśmiechu.

- W takim układzie... myliłem się. Okazuje się, że na boisku mogą zdarzyć się różne, dziwne rzeczy. W decydującym meczu właśnie tak było. Oprócz tego, że trafialiśmy o wiele gorzej z dystansu niż ŁKS, to jeszcze nie potrafiliśmy wykorzystać swojej przewagi wysokich pod koszem. W takiej sytuacji trudno jest realizować pewne założenia w ataku. Poza tym doszły bardzo głupie, proste straty rozciągnięte na przestrzeni całego meczu, z których przeciwnik zdobywał dwa punkty lub ewentualnie rozpoczynał grę z boku - wyjaśnił Wojciech Wieczorek.

Pierwsza połowa środowego meczu w wykonaniu obu ekip była nerwowa, stawka pojedynku była bowiem bardzo wysoka. Po przerwie na parkiet bardziej skoncentrowani i skuteczni wrócili podopieczni Piotra Zycha, którzy według opinii dąbrowskiego szkoleniowca nie wspięli się na szczyt swoich możliwości. - Do pewnego momentu gra była wyrównana. Natomiast nasz przeciwnik wykorzystywał pozycję do rzutów za trzy punkty. Pozwoliliśmy ŁKS-owi na 30 proc. tego, na co pozwoliliśmy im w Łodzi. Mimo to wykorzystali z tych 30 proc. niemal wszystko - wyjaśnił.

Jednym z ulubionych tematów wszystkich trenerów jest praca sędziów, którym na ręce patrzy się wyjątkowo uważnie podczas najważniejszych meczów w sezonie, do grona których bez wątpienia należy pierwszoligowy półfinał, decydujący o awansie do TBL. Wojciech Wieczorek zapowiedział walkę ze złymi decyzjami arbitrów, która ma być nauką dla ich kolegów po fachu i nie tylko. - W ciągu całej rywalizacji dziesięć razy został nam odgwizdany faul niesportowy, a naszym rywalom ani razu. W trzecim meczu zostaliśmy skrzywdzeni przez sędziów (sędzia Litawa odgwizdał nieuzasadniony faul niesportowy Radosławowi Basińskiemu, który nie mógł przez to wystąpić w czwartym spotkaniu - przyp. red.). Przygotujemy odpowiedni materiał, który umieścimy na wszystkich portalach, bo sytuacje gdy zawodnik przebiega i uderza kogoś w jądra są nagrane na wideo. Powinny być one nauczką na przyszłość dla sędziów, komisarzy i fanów koszykówki - podkreślił.

W minionym sezonie dąbrowianie musieli w półfinale uznać wyższość Siarki Tarnobrzeg. Druga porażka z rzędu w niezbyt dobrym stylu, odwlekająca realizację marzeń o grze w ekstraklasie o kolejny rok, może źle wpłynąć nie tyle na zespół, co na człowieka. - To jest moje drugie podejście jako trenera do ekstraklasy, rok temu było trochę niespodziewane otarcie się o TBL. Natomiast od pewnego momentu tegorocznych rozgrywek byliśmy na fali i, w mojej opinii, byliśmy faworytem półfinału. Nie wiem, co będzie z MKS-em. Jestem trenerem, który drugi raz otarł się o ekstraklasę i nie wykorzystał szansy. Życzę wszystkim moim zawodnikom, aby ktoś kiedyś podarował im trzecią okazję, by wystartowali i otarli się o TBL - wyraził nadzieję Wieczorek.

W wielu klubach po tak łatwo zaprzepaszczonej szansie na występy w ekstraklasie zwalnia się trenerów. Jak będzie w Dąbrowie Górniczej? - Nie wiem, ocenę mojej pracy zostawmy komuś innemu - zakończył ze smutkiem w głosie.

Komentarze (0)