Krzysztof Kaczmarczyk: Trenerze, co może Pan powiedzieć o serii meczów z drużyną Matizol Lider Pruszków. Dwa mecze i dwa horrory, ale zakończone z waszej strony happy endem. Udało się zatem wywalczyć awans do półfinałów, a to oznacza, że misja została zakończona?
Georgios Dikaioulakos: Oczywiście, że nie! W sporcie każda kolejna wygrana sprawia, że jesteś coraz bardziej spragniony czegoś lepszego. To jest niemożliwe, żeby powiedzieć w pewnym momencie dość! Po pierwsze chcemy kontynuować w dalszym ciągu ładną dla oka koszykówkę. Po drugie chcemy osiągnąć to, na co zasługujemy. Czy będzie to tytuł, trzecie, a może czwarte miejsce, będziemy mogli to ocenić dopiero później. Głównym celem jest jednak walka o bycie najlepszym!
Wyeliminowanie drużyny z Pruszkowa nie było łatwym zadaniem. W składzie zabrakło przecież dwóch kluczowych polskich zawodniczek, ale reszta zespołu potrafiła po raz kolejny wznieść się na wyżyny i pokazać znakomitą koszykówkę.
- Musimy się już chyba do tego przyzwyczaić, że w każdym meczu gramy bez co najmniej dwóch kluczowych dla nas zawodniczek. W pierwszym meczu doznaliśmy jednak szoku po kontuzji Marty Jujki, do której doszło już w pierwszych minutach tamtego spotkania. Dzięki Bogu wszystkie pozostałe zawodniczki, jak powtarzałem już niejednokrotnie, zagrały nie tylko dobrze, ale znakomicie. Jednocześnie każda starała się pokryć stratę tej kontuzjowanej. Moje podopieczne grają z wielkim sercem i inteligencją.
Istnieją jakieś szanse na to, że Daria Mieloszyńska i Marta Jujka dołączą do drużyny na półfinałową rywalizację z Wisłą Can Pack Kraków, czy sezon dla tych zawodniczek już się skończył? Jeżeli się skończył, to jakie są przyczyny przedwczesnych wakacji?
- Niestety szanse na występ obu tych zawodniczek są bardzo małe. Jujka wciąż walczy, żeby uniknąć operacji kolana. Mieloszyńska natomiast ma problemy z Achillesem i potrzebuje odpoczynku oraz specjalnego traktowania. To wszystko potrwa prawdopodobnie dłużej niż miesiąc, czyli szanse na grę są naprawdę niewielkie.
Półfinałowa rywalizacja z Wisłą Can Pack Kraków będzie największym wyzwaniem dla Lotosu. Rywal to bowiem główny kandydat do złota w tym sezonie.
- Oczywiście, że zespół z Krakowa to wielki faworyt do wywalczenia złotego medalu. Mają wiele dobrych zawodniczek klasy światowej i to na każdej pozycji! W naszej teorii gry jest jednak doprowadzenie do słabości naszego rywala, przy czym należy pamiętać, żeby chronić swoje własne. Właśnie tak graliśmy w naszych poprzednich meczach i tak samo będzie starali się grać w starciach z Wisłą. Dziewczyny mocno wierzą w nasz zespół, wierzą same w siebie. Ja również mocno wierzę w swoje podopieczne i wspieram je na każdym kroku, a one jeszcze nigdy mnie nie zawiodły! Zachowujemy więc wszyscy wiarę w dobry wynik.
Co będzie zatem priorytetową sprawą do zatrzymania Wisły Can Pack i wygrania trzech meczy w tej serii przeciwko tej drużynie?
- Po pierwsze musimy zamknąć na klucz w szatni Phillips, Leuczankę, Kobryn, Basko, Powell i jeszcze kilka innych zawodniczek. Po drugie musimy spróbować upić trenera Hernandeza i nie pozwolić mu na prowadzenie reszty drużyny. Jest jeszcze kilka innych rzeczy do zrobienia, ale to zatrzymamy już w tajemnicy.
Georgios Dikaioulakos w rozmowie ze swoją podopieczną z Lotosu Gdynia oraz reprezentacji Łotwy Eliną Babkiną
Trenerze wróćmy trochę do przeszłości. Jak dużo dni spędził Pan rozmyślając nad ofertą Lotosu?
- Hmm... Raczej powinno brzmieć pytanie, ile minut się nad tym zastanawiałem. Na samym początku byłem troszeczkę zaniepokojony widząc wyniki zespołu, ale wielka nazwa klubu sprawiła, że nie zajęło mi dużo czasu rozmyślanie nad tą ofertą. W każdym razie praca trenera polega na pracy z zawodnikami na parkiecie, a nie spędzeniu czasu w domu czekając na wielkie oferty.
Wie Pan, że jest Pan pierwszym zagranicznym trenerem w Gdyni? To z pewnością historyczny moment dla tego klubu.
- Byłem również pierwszym zagranicznym trenerem w historii łotewskiej drużyny narodowej i pierwszym zagranicznym zawodnikiem w historii byłej Jugosławii. Dlatego też to wszystko nie jest dla mnie czymś nowym. Świat się zmienia, ludzie przy tym stają się coraz bardziej zainteresowani wspólnymi interesami. Globalizacja przenika we wszystko, w każdy rodzaj pracy. To się po prostu dzieje i będzie się działo dalej.
Co było najważniejszą rzeczą, żeby odmienić słaby Lotos w zespół, który obecnie gra w opinii fachowców najładniejszą koszykówkę w Polsce?
- Zasady! Jestem absolutnie przekonany i wierzę w to bardzo, że zespół musi mieć zasady w ofensywie, zasady w defensywie, zasady na parkiecie, jak i poza nim. Bez zasad zespół nie wygląda jak zespół, ale jak cyrk. Myślę, że właśnie to była najważniejsza sprawa do odmiany tej drużyny, którą wprowadziłem. Pozostałe rzeczy to detale. Najważniejsze było jednak wprowadzenie zasad, bo bez nich nie mogliśmy nawet zacząć grać.
Lotos gra bez typowego centra. To wielki problem dla Pana czy jest to spowodowane faktem, że Lotos prezentuje taki styl gry, oparty na szybkiej grze?
- Rzeczywistość jest taka, że jest to dla nas ogromny problem. Coś jednak staramy się zrobić w tym temacie. Próbujemy nasze wady zamienić w zalety. To jest właśnie urok naszej trenerskiej pracy.
Moje pytanie stąd, że Wisła pod koszem ma takie zawodniczki, jak Ewelina Kobryn, Jelena Leuczanka i Magdalena Leciejewska. Jak chcecie je zatrzymać, mając pod koszem jedynie Milkę Bjelicę?
- Koszykówka ma bardzo dużo różnego rodzaju strategii i taktyki. Teraz muszę wybrać tą najbardziej odpowiednią i sprawić, żeby moje zawodniczki uwierzyły, że zdołają ją wykonać. Psychologia w koszykówce odgrywa wielką rolę. To od niej zależy dużo w temacie realizacji swojego zamierzonego celu. Czasami myślisz, że to mało, a czasami, że bardzo dużo. Jeżeli zdołasz jednak przekonać zawodników, że potrafią zrobić to co im przekazujesz, wtedy możesz oczekiwać cudów zarówno w obronie, jak i ataku.
Lotos wygrał 12 meczów z rzędu w Ford Germaz Ekstraklasie. Wygrał również wszystkie mecze w Pucharze Polski. Wisła Can Pack jest w stanie zakończyć tą fantastyczną serię zwycięstw?
- Każdy może zatrzymać tą fantastyczną serię! Nie tylko Wisła! Nie staliśmy się zespołem niepokonanym w przeciągu zaledwie jednej nocy. Na każdą wygraną musieliśmy mocno zapracować, bo były to niezwykle trudne walki. Wisła również jest w stanie to zrobić i będzie chciała z pewnością pokazać, że jest zespołem lepszym od nas. Rywal musi jednak wiedzieć, że łatwo się nie poddamy! To nie w naszym zwyczaju!
Po sezonie w Polsce będzie Pan uczestniczył w Mistrzostwach Europy z reprezentacją Łotwy, ale co potem? Chce Pan wrócić do Gdyni na kolejny sezon żeby ponownie prowadzić Lotos?
- Mam taką nadzieję! Ludzie w Gdyni mnie kochają i pokazują mi to w każdym miejscu, w jakim się pojawię! W klubie wszyscy traktują mnie tak, jak gdybym był w nim już od 20 lat, jak gdybym był od zawsze jednym z nich. Ważne jest też to, że nie pokazują tego tylko dlatego, że przyniosłem do klubu dobre wyniku, ale z szacunku dla godzin, jakie spędziłem dla pracy z drużyną. O co mógłbym prosić więcej? Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie nasze drogi ponownie się zejdą, gdyż nie widzę powodów, żeby stąd odchodzić!