Do przewidzenia było, że spotkanie będzie bardzo wyrównane, ale nikt nie był w stanie wyobrazić sobie tego, co działo się na łańcuckiej hali w sobotni wieczór.
Pierwsze punkty w meczu zdobył zawodnik Sokoła - Wojciech Pisarczyk, któremu nie zadrżała ręka podczas wykonywania rzutów osobistych po niesportowym przewinieniu Aleksandrowicza. Jednak goście nie pozwolili łańcucianom na narzucenie sobie ich stylu gry i szybko wyrównali po celnym rzucie Michała Sikory. Niski wynik i zaledwie jednopunktowe prowadzenie gospodarzy po I kwarcie sugeruje, że obie drużyny dobrze broniły, nie dopuszczając do możliwości zdobycia punktów przez przeciwnika.
Drugą kwartę celnym rzutem ponownie otworzył zawodnik Sokoła, tym razem autorem celnej "trójki" był Marcel Wilczek, a zaraz po nim kolejne trzy punkty dorzucił Ucinek, który wykorzystał dodatkowy rzut (akcja 2+1) i łańcucianie prowadzili już 18:12. Przyjezdni szybko zaczęli odrabiać straty - celne rzuty osobiste Sergiusza Prażmo oraz Szymańskiego pozwoliły lublinianom na ciągły kontakt z rywalem, co doprowadziło do tego, ze po dwóch kwartach gospodarze prowadzili jednym punktem (31:30).
Po przerwie i zmianie stron w zawodników z Lublina wstąpiła ogromna wola walki i początkowo nie tylko dogonili gospodarzy, ale wyszli na prowadzenie. Spora ilość fauli w szeregach Sokoła spowodowała, że przyjezdni co chwilę stawali przed szansą powiększenia swojego dorobku punktowego. Dodatkowo ułatwiło im to przewinienie techniczne odgwizdane Rafałowi Glapińskiemu, po którym Przemysław Łuszczewski wykorzystał najpierw dwa rzuty osobiste, a za chwilę dorzucił kolejny, a całą akcję "dwójką" ukoronował Prażmo. Przy stanie 35:42 w łańcucianie zaczęli odrabiać straty - celne rzuty Chromicza i doskonale dograne akcje Tomasza Fortuny sprawiły, ze gospodarze ponownie objęli prowadzenie w spotkaniu. Postawili na dobrą obronę, co zaowocowało tym, ze rywal nie mógł odnaleźć drogi do kosza. Po trzech kwartach meczu Sokół prowadził z lubelską drużyną 57:43.
Na początku ostatniej ćwiartki spotkania wszystko wskazywało na to, że Sokoły odegrają się za porażkę poniesioną w Lublinie. Jednak olbrzymia ilość fauli w szeregach gospodarzy spowodowała, ze z boiskiem pożegnać się musieli Glapiński, Dubiel i Wilczek, co osłabiło obronę łańcucian. Dodatkowo kolejny raz z dobrej strony pokazał się Prażmo, który w decydujących momentach gry pomógł przywrócić swojej drużynie nadzieję na zwycięstwo. Po 40 minutach gry na łańcuckiej hali w spotkaniu Sokoła ze Startem był remis - po 64 punkty.
W dodatkowym czasie gry goście szybko wyszli na prowadzenie po celnych rzutach Sikory i Łuszczewskiego. Kolejny faul gospodarzy (tym razem 5 przewinienie Szurleja, którego zastąpił Bartosz Czerwonka, spowodował że goście zdobyli kolejne cenne oczka. Wszystko wskazywało na to, że lublinianie odniosą sukces w tym spotkaniu, a dodatkowo przemawiał za tym fakt, że boisko za 5 przewinień musiało opuścić kolejnych dwóch zawodników gospodarzy. W kluczowym momencie wiarę w możliwość wygrania tego pojedynku przywrócił jeszcze Chromicz, który trafił zza linii 6,75m, dając Sokołowi jednopunktowe prowadzenie (71:70). Jednak kolejny faul łańcucian, spowodował że Sikora otrzymał dwa rzuty osobiste, których nie zmarnował i dał swojej drużynie zwycięstwo nad Sokołami - 72:71.
PTG Sokół Łańcut - Olimp MKS Start Lublin 71:72 12:11, 19:19, 26:16, 7:18 d.7:8)
Sokół: Wilczek 18 (1x3), Fortuna 14 (2x3),Klima 9, Pisarczyk 9, Ucinek 6, Chromicz 5 (1x3), Glapiński 4, Czerwonka 2, Dubiel 2, Buszta 0.
Olimp: Łuszczewski 17 (1x3), Szymański 16 (2x3), Prażmo 15, Sikora 8, Aleksandrowicz 5 (1x3), Prostak 5 (1x3), Kowalski 3 (1x3), Myśliwiec 3, Zalewski 0.