Każdy zespół miał swoją połowę - relacja z meczu Znicz Basket - SKK

Pierwsze zwycięstwo pod wodzą Michała Spychały zanotował Znicz Basket, który na własnym parkiecie ograł w derbach Mazowsza SKK Siedlce. O sukcesie gospodarzy zadecydowała druga połowa, wygrana różnicą aż dwudziestu siedmiu punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie udał się ten mecz trenerom i zawodnikom. Naszą grę w trzeciej kwarcie wolałbym przemilczeć, bo nie da się o niej powiedzieć nic dobrego - tylko tyle był w stanie wydusić z siebie mocno zdenerwowany, a jednocześnie załamany szkoleniowiec SKK Siedlce, Tomasz Araszkiewicz. Jego podopieczni do przerwy prowadzili bowiem w Pruszkowie różnicą ośmiu punktów (37:29), ale po fatalnej drugiej części meczu wyraźnie przegrali.

Oba zespoły znają się bardzo dobrze, gdyż w tym sezonie rywalizowały ze sobą trzykrotnie. Najpierw dwukrotnie w sparingach przedsezonowych, a później w lidze. W Siedlcach wyraźnie lepsi byli koszykarze beniaminka wygrywając różnicą siedemnastu punktów. W tamtym spotkaniu nie do zatrzymania był Piotr Miś, który skutecznie opanował pole trzech sekund rzucając aż 31 punktów. Byłego środkowego Siarki Tarnobrzeg oraz rozgrywającego Rafała Wójcickiego zabrakło jednak w Pruszkowie. Obaj pauzują z powodu przedłużających się kontuzji.

Mimo braku dwóch podstawowych zawodników SKK prowadziło do przerwy. Siedlczanie zdominowali zwłaszcza drugą kwartę, w której rzucili aż piętnaście punktów z rzędu. W ich szeregach brylował wówczas Dawid Bręk. Pozyskany z Kotwicy Kołobrzeg rozgrywający dużo penetrował, często oddając rzuty pod presją obrońcy. Przy blisko pięćdziesięcioprocentowej skuteczności Bręk zdobył do przerwy 11 punktów, równocześnie ułatwiając wysokim graczom SKK grę blisko kosza. Jacek Czyż, Marcin Nędzi i Jacek Ustarbowski rzucili do przerwy blisko połowę punktów dla swojego zespołu, uzyskali też niewielką przewagę na tablicach (17:16 w zbiórkach). - Delikatnie rzecz ujmując, maltretowaliśmy siebie i kibiców w ataku. Siedlce mądrze zmieniały obronę, a my nie mogliśmy sobie z tym poradzić - przyznał szkoleniowiec pruszkowskiego zespołu, Michał Spychała.

Po przerwie obraz gry uległ radykalnej zmianie. Po rzucie hakiem Przemysława Szymańskiego równo z syreną kończącą akcję, Znicz Basket w połowie trzeciej kwarty wyszedł na jednopunktowe prowadzenie (40:39) i nie oddał go do samego końca. Gospodarze umiejętnie zacieśnili strefę podkoszową, równocześnie zmuszając rywali do strat. Grali szybko, zdobywając wiele punktów z kontry. Aktywny był zwłaszcza Grzegorz Malewski, dla którego było to jedno z lepszych spotkań w tym sezonie. Wychowanek warszawskiej Legii, co prawda trafił tylko jeden z pierwszych pięciu rzutów, ale zawody zakończył z dorobkiem 16 punktów, w sumie pudłując z gry sześć razy. - Wiedziałem, że duże tempo pozwoli nam na spokojne rozgrywanie tego meczu, dlatego nieustannie pobudzałem chłopaków - tłumaczył Spychała, który niemal przez przerwy zmuszał gracza z piłką do szybkiego przemieszczania się z pola obrony do ataku. Gdy rozgrywający pruszkowskiego zespołu Marek Szumełda-Krzycki zatrzymał jedną a akcji, spotkała go za to ostra reprymenda. - Mamy młodych, dynamicznych skrzydłowych. Oni bardzo lubią biegać do kontry. Dobrze było to dziś widać na przykładzie Grześka Malewskiego, dlatego akurat w tym spotkaniu chciałem to wykorzystać. Z tego powodu w takich sposób reagowałem na wydarzenia na boisku - mówił Spychała.

- Wygrywaliśmy różnicą ośmiu punktów do przerwy, ale przez głupie błędy pozwoliliśmy rywalom narzucić ich sposób gry - narzekał najskuteczniejszy zawodnik SKK Siedlce Dawid Bręk. - Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Odszedłem z Kotwicy, bo chciałem grać więcej minut, ale nie tylko to się przecież liczy. Bardzo zależy mi na zwycięstwach zespołu, niestety w rundzie rewanżowej wygraliśmy tylko raz. Przegrywamy spotkania, choć przez większą część meczu jesteśmy równorzędnych rywalem - dodał Bręk.

Pruszkowianie na dwie minuty przed końcem prowadzili już wyraźnie, ale żaden z trenerów nie decydował się na radykalne zmiany na parkiecie. Obu szkoleniowcom zależało na bilansie bezpośrednich spotkań. - Chcieliśmy wygrać więcej jak różnicą siedemnastu punktów, bo w takich rozmiarach zespół przegrał w Siedlcach. Mam nadzieję, że nie będzie miało to większego znaczenia, ale zawsze warto mieć taki handicap. Dopóki piłka w grze można trzeba o to walczyć - zakończył Spychała.

Znicz Basket Pruszków - SKK Siedlce 81:62 (19:15, 10:22, 24:9, 28:16

Znicz Basket Pruszków: G. Malewski 16, P. Szymański 15 (2), M. Szumełda-Krzycki 13 (1), A. Misiewicz 8, J. Weatherspoon 7 (1), A. Suliński 7 (1), M. Sokołowski 7 (1), W. Fraś 6, M. Makander2, D. Czubek 0.

SKK Siedlce: D. Bręk 16 (2), M. Ustarbowski 14, M. Nędzi 11, K. Sulima 9 (2), J. Czyż 5, K. Dębski 4, M. Bal 3 (1), K. Chomka 0.

Komentarze (0)