NBA: Rakiety trafiły w Boston

Sporą niespodziankę sprawili osłabieni brakiem trzech graczy podopieczni Ricka Adelmana. Houston Rockets zwyciężyli bowiem na wyjeździe Boston Celtics. Zaskakującym rozstrzygnięciem pachniało także w Chicago, gdzie miejscowi Bulls grali z Detroit Pistons.

W tym artykule dowiesz się o:

Po spotkaniu trener Doc Rivers narzekał, że jego zawodnicy nie podeszli do gry należycie skoncentrowani. - Nie możemy pozwalać sobie na takie rzeczy - powiedział coach Bostonu.

Rockets, którzy dość niespodziewanie po trzech kwartach prowadzili na wyjeździe różnicą sześciu punktów, poczuli, iż mogą wygrać spotkanie. W ostatniej odsłonie udało im się odskoczyć nawet na 106:94 na niewiele ponad trzy minuty do końca. Gospodarze dopiero wtedy przebudzili się z marazmu. Po punktach dobrze spisujących się Marquisa Danielsa, Ray'a Allena oraz Paula Pierce'a, zbliżyli się na cztery oczka. Na więcej nie było ich już stać. Zwycięstwo Rockets zapewnił najlepszy w ich szeregach Aaron Brooks (27 pkt), który wykorzystał dwa rzuty osobiste.

Houston po raz trzeci z rzędu wygrało w Bostonie. Seria o tyle niecodzienna, ponieważ za każdym razem brakowało im kluczowych graczy. W 2009 roku pauzował Tracy McGrady, w 2010 Yao Ming, Trevor Ariza i Kevin Martin, w tym sezonie natomiast ponownie nie grali Martin i Ming.

- Osłabieni gramy lepiej - żartował Brooks.

Boston Celtics - Houston Rockets 102:108 (22:27, 27:23, 25:30, 28:28)

Daniels 19 (7zb), Allen 19 (7zb), Pierce 16 - Brooks 27 (5as), Lowry 17 (8as), Budinger 13

Obrona była kluczem do wygranej Chicago Bulls. Gospodarze zaprezentowali ją dopiero w drugiej połowie. Wcześniej ton rywalizacji nadawały Tłoki, które po 24 minutach prowadziły 55:43. Dobrze spisywał się Austin Daye, który wszystkie oczka, a miał ich 14, rzucił w drugiej kwarcie. Długo jednak Detroit bezpieczną przewagą się nie nacieszyli.

Miejscowi, prowadzeni przez duet Derrick Rose (29 pkt) - Carlos Boozer (27 pkt), doprowadzili do remisu po 61 na niespełna pięć minut przed zakończeniem trzeciej kwarty. Rywale próbowali walczyć, ale nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonych Byków. Na 2:54 po trójce Ronniego Brewera Chicago prowadzili 89:78 i było pewne, że nikt, ani nic nie wydrze wygranej z ich rąk.

- Nieumiejętność gry na takim samym poziomie przez całe spotkanie jest naszym znakiem firmowym. Idzie nam dobrze, kiedy trafiamy, ale jeśli przestajemy, to wszystko gdzieś się załamuje - wyjaśnił trener Pistons, John Kuester.

15 punktów dla Detroit zdobył Tayshuan Prince.

Chicago Bulls - Detroit Pistons 95:82 (20:25, 23:30, 33:15, 19:12)

Rose 29 (7as, 5zb), Boozer 27 (11zb), Deng 17 (8zb) - Prince 15, Daye 14, Wilcox 13 (9zb)

Pozostałe mecze:

Charlotte Bobcats - Memphis Grizzlies 96:82 (22:15, 22:16, 24:26, 28:25)

Jackson 28 (6zb), Augustin 18 (9as), Carroll 12 - Randolph 15 (15zb), Gay 13 (5zb), Allen 13 (5przech), Conley 13 (7as)

Źródło artykułu: