Lepiej jak nie będziemy myśleć o mistrzostwie Polski - rozmowa z Krzysztofem Roszykiem, koszykarzem Energi Czarni Słupsk

Od 2003 do 2006 roku Roszyk reprezentował barwy warszawskiej Polonii. - Przyjemnie mi się gra w Warszawie. Hala Polonii może mała, ale bardzo przyjemna. Ja lubię do niej wracać. Spędziłem w Polonii wiele wspaniałych chwil. Lubię panującą w tej hali atmosferę, warszawski klimat - powiedział Roszyk, po którego celnym rzucie za trzy punkty, w ostatnich sekundach drugiej kwarty, zespół ze Słupska zszedł na przerwę prowadząc 35:34.

Marcin Frączak: Pana zespół strasznie męczył się w wyjazdowym spotkaniu, w Warszawie z Polonią. Prowadzący w lidze Czarni wygrali ledwie 82:78. Jak pan ocenia to spotkanie?

Krzysztof Roszyk : Był to dobry mecz, stojący na wysokim poziomie. Polonia pokazała, że jest groźnym zespołem, że nieprzypadkowo zajmuje niezłe miejsce w lidze. Gospodarze od początku mocno nas przycisnęli, dobrze bronili. Odskoczyli na kilka punktów, przez co długo musieliśmy ich gonić. Na przerwę schodziliśmy tylko z jednopunktowym prowadzeniem.

Czarni przegrali pierwszą kwartę 10:18, w drugiej było nawet 31:18 dla gospodarzy! Co się działo z zespołem?

- Zbyt nerwowo rozpoczęliśmy to spotkanie. Zdarzyło nam się na początku kilka strat, po których poszły skuteczne ataki Polonii. Kiedy wychodzimy na boisko, musimy zapomnieć, że jesteśmy liderem. Graliśmy na wyjeździe, co zawsze podnosi poprzeczkę do góry. Poza tym Polonia wspaniale wychodziła z kontami.

W drugiej kwarcie Czarni tracili do Polonii już 13 punktów. Bał się pan, że zespół przegra ten mecz? Jak bardzo to było realne?

- Trener dobrze zareagował. Mimo, że przegrywaliśmy kazał nam zachować spokój. Przekonywał, że w końcu zespół się odblokuje i tak też się stało. Długo nie mogliśmy złapać właściwego rytmu, ale ostatecznie się przełamaliśmy. Już na przerwę zeszliśmy z jednopunktowym prowadzeniem. Polonia naprawdę dobrze grała i nie było łatwo wygrać w Warszawie. W trzeciej i czwartej kwarcie poprawiliśmy obronę, co pozwoliło utrzymać nam przewagę do końca meczu.

To po pana rzucie za trzy punkty, w ostatnich sekundach drugiej kwarty Czarni zeszli na przerwę prowadząc 35:34.

- Próbowaliśmy wszystkiego co się da, aby zmienić oblicze tego meczu. Agresywnej obrony, rzutów z dystansu. Cieszę się, że moja "trójka" pozwoliła nam wyjść na prowadzenie, jednak każdy zawodnik w tym meczu dołączył cegiełkę do zwycięstwa. Parę razy przed przerwą dochodziliśmy Polonię na kilka punktów, ale po głupiej stracie, czy po kontrze nam znów odskakiwała. Goniliśmy jednak cały czas i ostatecznie na przerwę to my schodziliśmy w trochę lepszych humorach.

Już po kilku minutach pierwszej kwarty dwa przewinienia złapał Brayan Davis i trener Czarnych, Dainius Adomaitis musiał posadzić go na ławce. Jak duże zamieszanie wprowadziło to w zespole? Bądź, co bądź, przez dwa jego szybkie faule Czarni na długie minuty stracili gracza pierwszej piątki.

- To ograniczyło nasze poczynania nie tylko w ataku, ale i w obronie. Mamy jednak też wartościowych zmienników. Z tego co pamiętam od trzeciej kwarty Brayan znów zaczął regularnie pojawiać się na parkiecie.

Jak panu się grało znów w małej hali Polonii. W przeszłości był pan przecież jej zawodnikiem.

- Hala może i mała, ale bardzo przyjemna. Ja lubię do niej wracać. Spędziłem w Polonii wiele wspaniałych chwil. Lubię panującą w tej hali atmosferę, warszawski klimat.

Klimat nie do końca był warszawski. Za Czarnymi ze Słupska przyjechało ponad stu kibiców!

- Cieszę się, że za nami jeżdżą. Ich doping naprawdę nam bardzo pomaga, bardzo nas mobilizuje. To przyjemne występować ze świadomością, że nie gramy tylko dla siebie, ale także dla nich. Gdy nam nie szło, gdy długo przegrywaliśmy w Warszawie, cały czas nas wspierali.

Jak trudny był to mecz dla pana zespołu w porównaniu z poprzednimi spotkaniami?

- Każdy mecz na wyjeździe jest trudny. Ten był rozgrywany w przedświątecznej atmosferze, a w tym okresie zawodnikom różne rzeczy w głowie siedzą. Wielu myślami jest już w domu, przy wigilijnym stole. Dobrze, że sztab szkoleniowy zmobilizował nas jak należy do tego meczu.

Czarni mogą się pochwalić wspaniałym bilansem spotkań, dziesięć zwycięstw przy ledwie jednej porażce. Jak duża jest szansa rozpocząć play-off z pierwszego miejsca?

- Nie myślimy o tym. Teraz żyjemy przerwą świąteczną, a później będziemy myśleć o każdym najbliższym spotkaniu. Również o treningach, o tym, aby wykonać jak najlepiej tam swoją pracę. Wtedy będzie nam łatwiej walczyć o wysokie cele.

Prowadzenie Czarnych w lidze, to na pewno nie jest sensacja, ale można mówić o lekkiej niespodziance. Co pan o tym myśli?

- Ciężko na takie wyniki pracujemy na treningach. Dobrze, że zbieramy efekty naszej pracy w meczach o punkty. Za nami jednak dopiero połowa sezonu. Później będzie play-off, to tam tak naprawdę poznaje się wartość drużyny.

Dość powściągliwie mówi pan o planach, ambicjach Czarnych. Czy zatem hasło mistrzostwo Polski pojawia się w ogóle w szatni? Zawodnicy Czarnych o tym rozmawiają?

- To dziennikarze bardziej nakręcają tego typu atmosferę. Lepiej jak na razie nie będziemy myśleć o mistrzostwie Polski. Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu, na tym aby go wygrać. Jeśli dalej będziemy podchodzili do treningów, do meczów z takim zaangażowaniem jak obecnie, to może się to dla nas w przyszłości dobrze skończyć.

Jeśli uda się Czarnym zakwalifikować do play-off z pierwszego miejsca, to mogą wiele zdziałać mając przewagę gier na własnym parkiecie. Nikomu nie gra się łatwo w Słupsku.

- Nie wybiegajmy tak daleko. Lepiej dla nas wszystkich będzie jak skupimy się na najbliższym spotkaniu.

Komentarze (0)