Każdy przestój kosztuje nas wiele - rozmowa z Elżbietą Mowlik, zawodniczką INEA AZS Poznań

INEA AZS Poznań to zespół zbudowany z młodych koszykarek, które wsparte zostały kilkoma doświadczonymi zawodniczkami. Jedną z nich jest Elżbieta Mowlik, która swoją klasę i rolę liderki w zespole potwierdziła w meczu z Wisłą Can Pack Kraków. Doświadczona rzucająca jest dla swoich młodszych koleżanek niczym profesor dla studentów. Uczy, pokazuje drogę, pomaga w trudnych momentach. Służy też doświadczeniem, a kibiców cieszy niesamowitymi rzutami zza łuku.

Krzysztof Kaczmarczyk: Wisła Can Pack Kraków planowo i pewnie wygrała w Poznaniu. Chyba tak miało być?

Elżbieta Mowlik: Nie... nie miało tak być (śmiech). Chciałyśmy sprawić niespodziankę, bo musimy szukać punktów. Wiemy, że Wisła to jest dobry zespół, ale myślę, że w lidze jednak trochę się oszczędzają przed trudnymi meczami w Eurolidze.

Liczyłyście zatem na korzystny wynik w starciu z jedyną niepokonaną drużyną Ford Germaz Ekstraklasy?

- Chciałyśmy sprawić niespodziankę, ale no niestety nie udało się i skończyło się tak, jak się skończyło. Wisła jest doświadczonym zespołem. Ma dobrą zawodniczkę na każdej pozycji, a zmienniczki wcale nie są gorsze. My mamy natomiast generalnie sześć zawodniczek do grania, więc troszkę brakuje nam zdrowia no i nie udało się.

Przez dwie i pół kwarty rozgrywałyście naprawdę dobre spotkanie. Potem przytrafił się jednak krótki przestój, a fakt ten natychmiastowo wykorzystały rywalki. Porażka różnicą 27 punktów jest chyba dla was trochę krzywdząca?

- Myślę, że jesteśmy troszkę niedoświadczonym zespołem. Mamy niestety w trakcie meczu przestoje i to nas kosztuje bardzo dużo, bo 2-3 minuty zastoju u nas powoduje, że dostajemy kilkanaście punktów z rzędu. W meczu przeciwko tak doświadczonemu zespołowi, jakim niewątpliwie jest Wisła, bardzo trudno jest to potem odrobić.

Ty osobiście rozegrałaś bardzo dobre zawody, z których z pewnością możesz być zadowolona?

- Cieszę się bardzo, że wyszedł mi ten mecz, tym bardziej przeciwko takiej drużynie, jaką jest Wisła. No ale co z tego, że dobrze zagrałam, jak niestety mecz przegrałyśmy?

Elżbieta Mowlik (w niebieskim) to zdecydowana liderka INEI AZS Poznań w sezonie 2010/2011

Wspomniałaś, że macie praktycznie sześć zawodniczek do grania, co było widać w tym meczu. Brakuje wsparcia z pewnością na obwodzie. Słabo wygląda też sytuacja pod koszem. Jest szansa, że coś w tej kwestii się zmieni?

- Póki co musimy sobie radzić same w takim składzie, jakim dysponujemy. Być może od stycznia znajdą się jakieś pieniądze i wtedy coś się zmieni w kadrze naszego zespołu. Na razie musimy jednak patrzeć na siebie, na to co mamy i czym dysponujemy. Musimy sobie radzić same, bo nie wiadomo czy coś ulegnie zmianie.

W dotychczasowych spotkaniach odniosłyście trzy wygrane, w tym dwie wyjazdowe. Spokojnie chyba zatem realizujecie swój plan przedsezonowy?

- Do każdego meczu przygotowujemy się bardzo solidnie i do każdego podchodzimy tak, że chcemy go wygrać. Myślę, że takie mecze jak teraz, które mamy jeszcze przed sobą, czyli z ŁKS-em czy Rybnikiem jesteśmy w stanie wygrywać. Jest też mecz z Toruniem, z którym możemy powalczyć. W tych meczach będziemy chciały poszukać punktów.

Celem na sezon 2010/2011 jest znalezienie się w ósemce rozgrywek. Możesz na dzień dzisiejszy obiecać, że cel ten uda się zrealizować?

- Zrobimy wszystko, żeby ta ósemka i faza play off była dla zespołu. O to walczymy w tym sezonie i ten cel chcemy zrealizować.

Od lat wiadomym jest, że najsilniejszą bronią Elżbiety Mowlik jest rzut z dystansu. Jest zatem dla jakimś utrudnieniem, że linia rzutów za trzy punkty została przesunięta o pół metra dalej od kosza?

- Nie, myślę że nie. Od początku, gdy pojawiłam się pierwszy raz na parkiecie z nową linią, nie było źle. Na początku było może troszeczkę dziwnie, ale teraz jest już wszystko ok. Przyzwyczaiłam się do nowej odległości.

Komentarze (0)