Pluta to wielki profesjonalista - rozmowa z Robertem Skibniewskim, rozgrywającym Polpharmy Starogard

Robert Skibniewski sezon 2010/2011 zaczynał w Anwilu Włocławek. Miał być zmiennikiem D.J. Thompsona, ale już po dwóch meczach w rozgrywkach Tauron Basket Ligi, działacze z Włocławka postanowili rozwiązać z nim umowę. W przeciągu kilku dni znalazł nowy klub - Polpharmę Starogard Gdański.

Karol Wasiek: Zacznę od samego początku, dlaczego zdecydowałeś na powrót do Polski?

Robert Skibniewski: Na początku pojawiła się bardzo fajna oferta z Włocławka, wszyscy wiedzą, jaką Anwil jest marką. Ten ruch na pewno nie był z przyczyn finansowych, bo już takie głosy słyszałem. Pieniądze nie odgrywały większej roli. Gra w europejskich pucharach, walka o mistrzostwo to mnie skusiło.

No właśnie, trafiłeś do Włocławka, ale rozegrałeś tam zaledwie dwa spotkania w tej drużynie.

- No tak, plus jeszcze kilka meczów przedsezonowych. Postanowiliśmy się rozstać i trafiłem do Polpharmy.

Powiedz w takim razie dlaczego działacze postanowili z tobą się rozstać?

- To już jest rozdział zamknięty, nie chciałbym o tym rozmawiać. Nie chcę do tego wracać.

Czy w takim razie dostrzegasz jakieś pozytywy z pobytu we Włocławku?

- Oczywiście, bardzo miło będę wspominał współpracę z tymi zawodnikami. Człowiek uczy się całe życie, szczególnie wiele dały mi treningi z Andrzejem Plutą, który jest wielkim profesjonalistą. Jestem wdzięczny, że miałem możliwość z nim pracować. To są te pozytywy.

Jak układała ci się współpraca z trenerem Griszczukiem?

- Trener Griszczuk decydował o wszystkim, a ja musiałem wykonywać jego polecenia. Jednakże praca z nim wyglądała podobnie, jak z innymi trenerami.

Bardzo szybko udało ci się znaleźć nowy klub, dlaczego akurat Polpharma?

- Szukali rozgrywającego, oferta pojawiła się bardzo szybko. Zadzwonił do mnie najpierw trener, a później prezes. Nie miałem problemu z aklimatyzacją, ponieważ większość Polaków znałem wcześniej. Nie miałem nad czym się zastanawiać.

Na początku będziesz się trzymał blisko Kamila Chanasa, z którym grałeś we Wrocławiu.

- Z wejściem do drużyny miałem najmniejszy problem, chłopaki są fajnymi kolegami. Tworzą bardzo zgraną paczkę. Myślę, że trzeba zacząć wygrywać. Uważam, że jeśli wygramy jedno spotkanie, to pójdzie już z górki, bo to naprawdę dobra drużyna.

Rozmawiałeś już z trenerem Turkiewiczem o swojej roli w drużynie?

- Mam prowadzić grę Polpharmy, kreować pozycje dla kolegów. Pomóc drużynie, jak najlepiej potrafię. Z trenerem Turkiewiczem znamy się ze współpracy w Turowie Zgorzelec, kiedy on był wówczas asystentem trenera Filipovskiego. Zna moje wady i zalety, zdecydował się na mnie. Teraz będę starał się udowodnić, że to dobry wybór.

Stawiasz sobie jakieś indywidualne cele?

- Przede wszystkim chciałbym troszeczkę oczyścić głowę po przygodzie w Anwilu. Wiem, że u trenera Turkiewicza na pewno nie będę narzekał na brak grania. Przydałoby się poprawić statystyki te z Anwilu.

Jesteś po kilku treningach z zespołem oraz po niedzielnym meczu z Treflem Sopot. Powiedz, jak oceniasz potencjał drużyny?

- Potencjał jest naprawdę niewiarygodny. Musimy się razem spotkać i szczerze porozmawiać. To, co dzieje się na treningach - to nie przekłada się na mecze. Gdzieś jest problem i musimy dojść do tego. Tak, jak mówię drużyna jest bardzo fajna. Bardzo dobrze wyglądamy zarówno na obwodzie, jak i pod koszem. Są dobrzy zawodnicy, jest trener, który wie o co chodzi. Może winą naszych porażek jest wiek? Bo tak ostatnio śmialiśmy się z Tomkiem Cielebąkiem, że on jest najstarszy a reszta to w sumie sami młodzi gracze. Przyjdzie pierwsze zwycięstwo, a później jestem pewny, ze pójdzie z górki.

Źródło artykułu: