Spore zaskoczenie przed rokiem wywołała decyzja litewskiego koszykarza, kiedy poinformował, iż podpisał kontrakt z Olympiakosem Pireus. Zastanawiano się, czy Linas Kleiza nie wykonuje kroku w tył w swojej karierze. Główny zainteresowany nie traktuje tego w takich kategoriach. - Czułem, że to najlepsze rozwiązanie dla mnie. Chciałem się rozwijać, a siedząc na ławce w Denver nie mogłem tego zrobić. Trafiłem do mocnej drużyny (Olympiakos Pireus - przyp. aut.), która rywalizowała z najlepszymi w Europie. Wydaje mi się, że pokazałem na co mnie stać - mówi Kleiza.
W barwach zespołu z Pireusu w sezonie zasadniczym w lidze greckiej notował 13,3 punktu i zbierał 4,9 piłki. W fazie play off szło mu jeszcze lepiej. W dziewięciu spotkaniach zdobywał średnio 14,2 oczka i 5,1 piłki. Litwin grał także w Eurolidze (22 mecze - 17,1pkt i 6,5zb). Tuż po zakończeniu zmagań pojawiły się głosy, że chętni na zatrudnienie Kleizy są Denver Nuggets. Nic z tego nie wyszło, ale Litwin wraca do NBA, z tą różnicą, że do Toronto Raptors. Do Kanady mógł trafić w zeszłym roku, ale władze klubu wolały zaangażować Hedo Turkoglu. Kleiza swojego miejsca u boku Turka i Chrisa Bosha nie widział i wybrał ofertę Olympiakosu.
- Stoję przed szansą, aby pokazać, że jestem dużo lepszym zawodnikiem niż było to za czasów gry w Nuggets - stwierdził Litwin, który dodał, że parafowanie kontraktu w Toronto to idealna okazja, aby wznowić karierę w NBA.