Polska reprezentacja zagrała zdecydowanie inny mecz niż kilka dni temu w Gruzji. Trzeba jednak przyznać, że Portugalia prezentuje znacznie niższą klasę niż rywale ze wschodu Europy. - Po tamtym spotkaniu odbyliśmy w szatni męską rozmową i byliśmy teraz bardzo mocno zmobilizowani - odpowiada Filip Dylewicz. - Powiedzieliśmy sobie co trzeba i to dało widoczną zmianę. W środę na parkiecie był prawdziwy zespół. Kilkanaście godzin wcześniej poszliśmy do kina i to też scementowało całą ekipę.
Kluczem do zwycięstwa były także seryjnie zdobywane punkty z dystansu. Thomas Kelati, Michał Chyliński oraz Maciej Lampe co chwila karcili gości rzutami zza linii 6,25 cm. - Z nimi bywa różnie - zaznacza skrzydłowy Trefla Sopot. - Raz się trafia, innym razem nie. Byliśmy odpowiednio skoncentrowani, bardzo dobrze przygotowani kondycyjnie do tego pojedynku.
Teraz przed reprezentacją Igora Griszczuka pojedynek z Bułgarią, która jest jeszcze bardziej niewygodnym przeciwnikiem niż Gruzja czy Belgia. Czy Polaków stać na awans do ME w 2011 roku? - Graliśmy przeciwko nim w ostatnich eliminacjach i trochę ten zespół znamy. To będzie jedno z najważniejszych spotkań w tym roku dla naszej kadry. Dlatego musimy tam pojechać mocno zmobilizowani, co na pewno zrobimy. Przeciwko Portugalii rezerwowi zagrali przyzwoicie. Nie tylko zdobywali punkty, ale także kreowali pozycje dla kolegów.