Wracam do Kołobrzegu! - wywiad z Darrellem Harrisem, środkowym Kotwicy Kołobrzeg

Darrel Harris był jednym z najlepszych koszykarzy Tauron Basket Ligi w poprzednim sezonie. Amerykanin notował w każdym spotkaniu w barwach Kotwicy Kołobrzeg średnio 15 punktów i 11 zbiórek i choć wydawało się, że po tak dobrym sezonie musi trafić do mocniejszej ligi, koszykarz zostaje w Kołobrzegu na kolejny rok, o czym dowiadujemy się jako pierwsi. - Wracam do Kotwicy po to, aby wygrywać - zapewnia zawodnik w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Rok temu przybyłeś do Polski jako kompletnie nieznany nikomu gracz, tymczasem sezon zakończyłeś jako dwunasty strzelec ligi, trzeci najlepszy blokujący i, co najważniejsze, najlepszy zbierający. Zdeklasowałeś innych graczy w tym elemencie...

Darrell Harris: Tak, to był naprawdę dobry sezon pod tym względem. Tylko indywidualnie, bo jako zespół długo broniliśmy się przed spadkiem, co już nie było takie fajne. Do końca musieliśmy drżeć o swój byt w ekstraklasie, więc presja była spora. Dlatego ogółem nie mogę powiedzieć, że mam za sobą dobry sezon. Było OK., ale nie dobrze. Ja robiłem tylko to, co do mnie należy. Trener wymagał bym przede wszystkim dominował pod koszami, a że przy okazji udało się mi się sporo wnosić do gry w ataku, to tylko lepiej. Generalnie życzyłbym sobie wygrać trochę więcej meczów.

Przylatując do Polski z pewnością miałeś jakieś oczekiwania. Spełniłeś je?

- Chciałem oczywiście rozwinąć się koszykarsko tak bardzo, jak to tylko możliwe. Tak jak już wspominałeś, ten rok był dla mnie naprawdę niezły pod względem indywidualnym. Ważniejsze byłoby jednak dla mnie wygrywanie. Każdy sportowiec pragnie zwycięstw, ale ja się niestety nie nazwyciężałem się za bardzo... Przed sezonem bardzo liczyłem na awans do play-off, ale cóż... Ogółem rzecz biorąc nie jest jednak tak, że czegoś żałuję.

Czy coś w Polsce cię zaskoczyło?

- Pogoda. Nie przypuszczałem, że jest u was tak zimno (śmiech). No dobra, nie jest aż tak bardzo zimno, ale ciepłego klimatu to wy nie macie. Uprzedzano mnie jednak o tym, więc nie było to jakieś wielki zaskoczenie.

A w sensie sportowym?

- Chyba nic takiego nie było. Macie dobrą ligę, grają tutaj dobrzy zawodnicy. Wszystko, czego dowiadywałem się przed przyjazdem, sprawdziło się w stu procentach.

Niespodzianką byłeś jednak ty sam. Przed sezonem nikt nie spodziewał się po tobie średnich w postaci 15 punktów i 11 zbiórek...

- Chyba tak (śmiech). Dlatego pod tym względem jestem zadowolony, aczkolwiek wiem, że mam rezerwy. Potrafię grać jeszcze lepiej. Cieszę się jednak, że moja gra została doceniona i zauważona, bo to znaczy, że moja praca nie poszła na marne.

A jeślibyś miał sprecyzować - w jakich aspektach rozwinąłeś się koszykarsko przez ten sezon?

- Hm... Pokora. Zdecydowanie nabrałem pokory, ale jakże mogło być inaczej skoro moja drużyna cały czas przegrywała? Zrozumiałem również, że poza mną zespół składa się na parkiecie jeszcze z czterech innych koszykarzy i muszę z nimi współpracować by osiągnąć sukces. Nauczyłem się też pracować nad sobą, bo zdałem sobie sprawę, że jeszcze wiele wysiłku i wylanego potu przede mną. Dlatego, tak jak widzisz, wszystkie najważniejsze zmiany zaszły w mojej głowie.

Póki co nie podpisałeś jeszcze kontraktu na przyszły sezon. Wiesz już, w którym klubie zagrasz? Jakie są szanse, że pozostaniesz w Polsce?

- Bardzo duże (śmiech).

Zostajesz w Polsce?

- Tak, i nawet nie zmieniam otoczenia (śmiech).

Kolejny sezon w Kotwicy Kołobrzeg?

- Dokładnie tak. Właśnie dzisiaj (w czwartek - przyp. M.F.) dowiedziałem się, że wracam do Kołobrzegu i to w zespole z tego miasta spędzę kolejny sezon w mojej karierze. Wiem, że trochę wychylam się przed szereg, ale mój agent poinformował mnie już o tym, więc generalnie możesz powiadomić wszystkich, że Darrell Harris wraca na polskie parkiety, wraca do Kotwicy (śmiech).

Szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony, bo wszystko wskazywało, że po tak udanym sezonie przeniesiesz się do mocniejszej ligi...

- Powiem ci szczerze, że zainteresowanie moją osobą było spore. W porównaniu z zeszłym latem transferowym - niewyobrażalnie większe. Ale niestety nie dochodziło do żadnych konkretów. Kluby zagraniczne pytały mojego agenta o podstawowe informacje, ale nikt z innej ligi nie przedstawił oferty. Tylko polskie drużyny były konkretniejsze...

Możesz zdradzić o jakie kluby chodziło?

- Mogę powiedzieć tylko tyle, że poza Kotwicą bardzo zabiegał o mnie AZS Koszalin. W pewnym momencie negocjacje nabrały kolorytu, ale ostatecznie wszystko potoczyło się tak, że nadal będę grał w Kotwicy. I muszę powiedzieć, że bardzo się cieszę z tego faktu.

A nie boisz się, że dojdzie do powtórki sytuacji sprzed roku, kiedy Kotwica broniła się przed spadkiem?

- Właśnie po to wracam do Kołobrzegu by tak się nie stało. Wracam by wygrywać. W klubie zapewniono mnie, że nadal będę odgrywał znaczącą rolę w zespole, który tym razem zamierza walczyć o coś więcej niż tylko o utrzymanie. Wiem, że drużyna wzmocniona została kilkoma ciekawymi zawodnikami i mam nadzieję, że razem stworzymy mocną ekipę.

W Kotwicy doszło jednak do zmiany trenera. Za współpracę podziękowano trenerowi Pawłowi Blechaczowi, który rok temu dał ci wielką szansę pokazania swoich umiejętności i czuwał nad twoim rozwojem. Stery objął Dariusz Szczubiał. Myślisz, że to dobra decyzja?

- Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że trener Blechacz zrobił dla Kotwicy kawał dobrej roboty. Oczywiście przegrywaliśmy sporą ilość spotkań, ale to przecież nie szkoleniowiec gra na boisku tylko my, zawodnicy. Odpowiedzialność spada więc też na nas. Nie można winić trenera o wszystko. A w temacie zmiany szkoleniowca to nie chcę się wypowiadać. Paweł Blechacz mógł otrzymać drugą szansę, ale klub uznał inaczej i tyle. Trzeba pamiętać o tym, że koszykówka to także biznes.

Komentarze (0)