"Nie w naszym domu" - transparent takiej treści wywiesili kibice Atlanty Dream podczas meczu z mistrzyniami Phoenix Mercury. Wydawało się, że ekipa z Arizony nie będzie miała atutów, żeby nawiązać walkę z dobrze grającymi Dream, gdyż na parkiet nawet na sekundę nie wybiegła Diana Taurasi, odczuwająca skutki upadku w meczu z Washington Mystcis. Mercury jednak grały jak równy z równym, gdyż od początku spotkania trwał koncert Penny Taylor.
- Do końca nie byłyśmy pewne i miałyśmy nadzieję, że Dianie uda się zagrać. Nawet jednak mimo jej braku w składzie plan był taki, żeby wygrać ten mecz - powiedziała po meczu Australijka, która uzbierała aż 31 punktów.
Dream okazały się jednak bardziej zbilansowanym zespołem, w którym kilka zawodniczek zapisało na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze punktowe, a to przełożyło się w samej końcówce meczu na wygraną różnicą 6 punktów. - Grałyśmy dzień po dniu ale cały czas powtarzam, że mamy taką głębię składu, ze jak jednej nie idzie, to inna może wypełnić po niej lukę. Tak było właśnie dzisiaj - skomentowała spotkanie Marynell Meadors, która w meczu przeciwko Mercury nie mogła liczyć na dobrą grę Iziane Castro Marques.
Inny australijski koncert gry odbył się w Seattle, gdzie na parkiecie rządziła i dzieliła Lauren Jackson. Dzięki jej 31 punktom i 15 zbiórkom Storm pokonały pewnie San Antonio Silver Stars i umocniły się na czele konferencji zachodniej ze zdecydowanie najlepszym bilansem w lidze.
Sama Jackson jednak wielkie słowa uznania skierowała w stronę Tanishy Wright, która zastępuje
Z każdym kolejnym meczem i porażką widać, jak wielkie znaczenie dla Los Angeles Sparks ma Candace Parker. Bez niej w składzie podopieczne Jennifer Gillom nie mają nic do powiedzenia w starciach z innymi zespołami. We wtorkową noc po wygraniu pierwszej kwarty, w trzeciej Sparks przegrywały już z New York Liberty różnicą aż 21 punktów.
- W końcu udało nam się zrealizować cały plan, jaki przed meczem wymyśliła Ann Donovan- skomentowała mecz Cappie Pondexter, która była najskuteczniejszą zawodniczką swojego zespołu z dorobkiem 24 punktów. Dla Liberty była to trzecia kolejna wygrana.
Wśród pokonanych 24 punkty zapisała na swoim koncie Noelle Quinn, która po meczu była załamana. - Trzecie kwarty to nasza pięta Achillesowa. Musimy się zebrać i przez całe 40 minut na boisku być drużyną, która ma jeden cel. Brak tego jest dla nas zabójstwem - zakończyła Quinn.
Wyniki:
Washington Mystics - Indiana Fever 68:65 (13:14, 20:18, 17:15, 18:18)
(K.Smith 21, C.Langhorne 14 (10 zb), N.Sanford 7, M.Ajavon 7 - T.Catchings 17, K.Douglas 13, B.January 9, J.Davenport 8)
Atlanta Dream - Phoenix Mercury 94:88 (20:30, 28:24, 26:24, 20:10)
(A.McCoughtry 18, Y.Leuchanka 13, A.Price 13, A.Bales 12 - P.Taylor 31, D.Bonner 17, C.Dupree 12, T.Johnson 11 (12 as))
Tulsa Shock - Connecticut Sun 89:101 (23:26, 19:24, 24:28, 23:23)
(S.Robinson 19, K.Brown 12, J.Lacy 12, T.Jackson 10 - S.Gruda 17, K.Lawson 17, T.Charles 16 (12 zb), R.Montgomery 16)
Seattle Storm - San Antonio Silver Stars 86:72 (14:8, 22:19, 33:29, 17:16)
(L.Jackson 31 (15 zb), S.Cash 16, T.Wright 11 (12 as), S.Abrosimova 11 - B.Hammon 24, C.Holdsclaw 16, M.Snow 9, S.Young 7)
Los Angeles Sparks - New York Liberty 68:80 (22:19, 13:25, 16:22, 17:14)
(N.Quinn 24, M.Ferdinand-Harris 12, D.Milton-Jones 10, K.Toliver 8 - C.Pondexter 19, T.McWilliams-Franklin 14, P.Pierson 13, E.Carson 9)