- Mamy wielki charakter, a do gry w finale nie trzeba się specjalnie motywować. W tym sezonie już nieraz pokazywaliśmy, że potrafimy wychodzić z trudnych opresji i teraz też niewiele nam brakowało. Dlatego szkoda zmarnowanej szansy, ale z drugiej strony pokazaliśmy, że jednak możemy walczyć z gdyńskim zespołem - mówi po pierwszym meczu finałowej rywalizacji Asseco Prokomu z Anwilem Włocławek zawodnik tego drugiego zespołu, Kamil Chanas.
25-letni obrońca pod nieobecność kontuzjowanego Andrzeja Pluty w sobotę wyszedł w pierwszej piątce i zagrał dobre spotkanie. W ciągu 30 minut Polak zdobył 13 oczek i wymusił siedem fauli, a także dołożył swoją cegiełkę w momencie, gdy Anwil złapał wiatr w żagle pod koniec trzeciej kwarty i rozpoczął heroiczny pościg za Asseco Prokomem, choć faworyt wygrywał wówczas już 67:39. Podopieczni Igora Griszczuka pomiędzy 27. a 30. minutą zdobyli aż 18 punktów i prowadzenie gospodarzy zmalało do stanu 74:57.
- Zupełnie przespaliśmy początek drugiej połowy i Prokom zrobił run 19-1, dzięki czemu w pewnej chwili wyszedł na blisko trzydziestopunktowe prowadzenie. Nie wiem dlaczego tak się stało... Mieliśmy pozycje do rzutów, ale po prostu nie trafialiśmy. Dopiero pod koniec trzeciej kwarty coś się odcięło i ponownie zaczęliśmy zdobywać punkty - komentuje Chanas, po którego trafieniu Anwil doszedł rywala na 10 oczek, 71-81, w połowie czwartej kwarcie. I choć w kolejnych minutach gospodarze otrząsnęli się z marazmu, to jeszcze po przechwycie i punktach Krzysztofa Szubargi było tylko 82-88. Na więcej przyjezdnym nie starczyło już jednak czasu...
- Cóż, mamy co żałować, bo jakaś szansa na pewno była. Ale dzięki temu jesteśmy też nieco mądrzejsi. Wiemy, że nie możemy pozwolić Prokomowi zdobywać punkty seriami - kontynuuje Chanas, a zapytany o receptę na niespodziankę w poniedziałkowym meczu, odpowiada - Na pewno wyjdziemy na parkiet po to, by ten mecz zakończyć zwycięstwem. Ja zostałem tak nauczony, że nie ważne czy moim rywalem jest Prokom, z całym szacunkiem dla nich, czy Chicago - zawsze gram o zwycięstwo. Dlatego w drugim meczu na pewno będziemy nastawieni i skoncentrowani na wygranej.
W sobotę gdyński zespół do zwycięstwa poprowadził duet Qyntel Woods - David Logan, który do spółki zdobył 38 punktów, miał 14 zbiórek, 14 asyst i 12 fauli wymuszonych. Naturalizowanego Amerykanina pilnował właśnie obrońca Anwilu. - Z Loganem rywalizuję nie pierwszy raz. Pamiętam półfinały Turów-Śląsk, gdy on był zawodnikiem zgorzeleckiego klubu. Występując w pucharach, grałem przeciwko wielu bardzo dobrym rywalom i Amerykanin to z pewnością jeden z lepszych w tym gronie - opowiada Chanas, który myślami koncentruje się już na tym, jak powstrzymać strzelca Asseco Prokomu w drugim meczu finału play-off TBL.