Bieżący sezon nie należy do najbardziej emocjonujących. Poza pojedynczymi niespodziankami, wszystko kończy się tak, jak było wcześniej zapowiedziane. Nawet w play-off wygrywały zespoły, które były wyżej w tabeli. Czy tak też będzie w finale? Asseco Prokom do tej pory nie poniosło żadnej porażki od sezonu zasadniczego, choć Trefl był bardzo blisko pokonania gdynian. Czy Anwil zdoła przerwać tę passę?
Prokom nie gra już jak ten zespół z Euroligi, choć nie przeszkadza mu to wygrywać wszystkich spotkań. Anwil wydaje się być silniejszym rywalem od Trefla, lecz i on ustępuje mistrzom Polski pod niemalże każdym aspektem i na każdej pozycji. W sezonie zasadniczym gdynianie dwukrotnie pokonywali włocławian, choć ci długo i twardo walczyli na swoim parkiecie.
Sytuacja się zmieniła, lecz to Asseco wciąż pozostaje faworytem. Optymizmem nie napawa również sytuacja kontuzjowanego Andrzeja Pluty, który wraz z Krzysztofem Szubargą są fundamentami drużyny. Sytuacja Prokomu jest za to kompletnie inna. Tutaj jest wiele gwiazd i gorsza dyspozycja jednej z nich, jak na przykład słabo grającego ostatnio Qyntela Woodsa, nie osłabia zanadto drużyny z Pomorza.
- Asseco Prokom to marka sama w sobie. Nie jest przypadkiem, że w rozgrywkach Euroligi dotarli aż do ćwierćfinału. To jest świetnie zbudowany zespół, bardzo dobrze prowadzony przez Tomasa Pacesasa. Niemniej jednak nie patrzymy na osiągnięcia gdynian. To jest koszykówka, to jest sport i tutaj wszystko może się zdarzyć. Jak już wcześniej powiedziałem będziemy walczyć o złoto i zobaczymy co z tego wyjdzie - powiedział Igor Griszczuk, trener Anwilu Włocławek.
Szykuje się bardziej wyrównana powtórka z ćwierćfinałów i półfinałów. Klub z trójmiasta ma dłuższą i silniejszą ławkę rezerwowych, a problemy z Polakami w składzie Anwilu z pewnością pozostawią po sobie ślad. Włocławianie będą musieli zagrać spokojniej i mniej agresywnie pod koszami, bo kolejna duża ilość fauli wysokich zawodników pozbawi ich szansy na zwycięstwo.
- Zespół był przeze mnie tak budowany, aby na jednej pozycji nie było dwóch Polaków. Być może teraz okaże się, że to był mój błąd. Doszliśmy jednak do finału i będziemy walczyć. Mamy w składzie pięciu Polaków, w tym dwóch młodych i trzech, którzy muszą dać z siebie wszystko - skomentował trener gości.
Początek spotkania o godzinie 13:15, w Hali Widowiskowo-Sportowej "Gdynia".