Iluzoryczne, ale jednak. Anwil Włocławek - mając jedną wygraną w pięciu meczach - ciągle miał szansę na awans do kolejnej rundy rozgrywek FIBA Europe Cup. Musiał jednak ograć Fribourg Olympic różnicą co najmniej 20 punktów.
I "Rottweilery" - ofensywnie - zrobiły bardzo dużo, żeby tego dokonać. W wyjazdowym starciu podopieczni Selcuka Ernaka po raz pierwszy w tej fazie przekroczyli granicę stu punktów. Problem w tym, że zupełnie nie funkcjonowała defensywa.
Gospodarze, triumfując zapewnili sobie awans z drugiego miejsca, a w końcówce spotkania fani dziękowali im owacją na stojąco.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak opowiada o relacjach z dziećmi. "Nadrabiam braki"
Anwilowi nie pomogło nawet to, że swój debiut zaliczył P.J. Pipes. W 18 minut spędzonych na parkiecie zaliczył sześć punktów (2/8 z gry) i zbiórkę. Najskuteczniejszym i najlepszym graczem włocławian okazał się Nick Ongenda (22 punkty i siedem zbiórek).
O wygranej różnicą 20 punktów koszykarze z Włocławka nie mogli marzyć nawet przez chwilę. Nie było na to żadnych szans. Najwyższą przewagę, jaką zdołali sobie wypracować, to pięć oczek.
Warto dodać, że najlepszym zespołem w grupie N okazał się niemiecki MHP Riesen Ludwigsburg, który wygrał wszystkie sześć meczów. Anwil z bilansem 1-5 został sklasyfikowany na ostatnim, czwartym miejscu.
Fribourg Olympic - Anwil Włocławek 107:101 (20:24, 28:23, 30:27, 29:27)
Punkty dla Anwilu: Nick Ongenda 22, Justin Turner 18, Michał Michalak 14, D.J. Funderburk 13, Luke Petrasek 9, Karol Gruszecki 7, P.J. Pipes 6, Ryan Taylor 5, Krzysztof Sulima 4, Kamil Łączyński 3, Ronald Jackson 0, Bartosz Łazarski 0.