Bardzo słabe wyniki, pięć porażek z rzędu, bilans 13-18 i dopiero 12. miejsce w Konferencji Zachodniej. Władze klubu Sacramento Kings podjęły stanowczą decyzję.
Chodzi o osobę pierwszego trenera zespołu z Kalifornii. Mike Brown stracił pracę.
Sposób, w jaki do tego doszło, pozostawia jednak sporo do życzenia. Okoliczności są wręcz szokujące. 54-latek miał dowiedzieć się o decyzji zarządu... w trakcie drogi na lotnisko, tuż przed wylotem na sobotni mecz z Los Angeles Lakers.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowe wyzwanie Włodarczyk w Katarze
- Brak klasy. Komuś zabrakło jaj - komentował tę sytuację trener Denver Nuggets, szanowany w koszykarskim środowisku Mike Malone.
Generalny menedżer Kings, Monte McNair, nazwał decyzję "trudną", dziękując Brownowi za jego pracę. Asystent Doug Christie, były zawodnik Kings, tymczasowo przejmie obowiązki pierwszego trenera. Christie, który jest związany z zespołem od sezonu 2021/22, poprowadzi drużynę po raz pierwszy w meczu przeciwko Lakers.
Sezon miał być przełomowy dla Kings, którzy po letnim pozyskaniu DeMara DeRozana planowali uniknąć turnieju play-in i od razu zapewnić sobie udział w fazie play-off. Jednak fatalny bilans 3-11 w meczach rozstrzygniętych różnicą pięciu punktów lub mniejszą zaczął nasuwać pytania, czy zespół zmierza we właściwym kierunku. Brown publicznie krytykował Foxa za błędy w obronie, co mogło też wpłynąć na relacje w drużynie.
Mike Brown, dwa razy w karierze wybierany Trenerem Roku, w swoim pierwszym sezonie w Sacramento (pracował tam od 2022 roku), wprowadził drużynę do play-offów po raz pierwszy od 16 lat. Mimo ogólnego bilansu 107-88 podczas pracy w Kings, obecny sezon okazał się zbyt rozczarowujący, aby utrzymał swoją posadę.