"W końcu!" - to bez dwóch zdań hasło, które mogło pojawić się w obozie Legii Warszawa po wygranym ćwierćfinale Pekao S.A. Pucharu Polski.
Stołecznej ekipie ta sztuka nie udawała się, gdy turniej przez trzy lata odbywał się w stolicy. Podobnie było potem w Lublinie - drużyna pięć razy próbowała, za każdym razem przepadała już w ćwierćfinale turnieju Final Eight Pucharu Polski!
Klątwę udało się zdjąć w Sosnowcu. 26 punktów, osiem zbiórek, sześć asyst, osiem wymuszonych przewinień, przechwyt i zero strat - to linijka Christiana Vitala.
"Sobą znów był Christian Vital. 'Sobą' rozumiemy przez 'zdobywał mnóstwo punktów i gadał z wszystkimi dokoła'" - napisał Michał Tomasik z super-basket.pl. Doskonałe podsumowanie.
Vital od początku był niesamowicie naładowany i nakręcony. Na boisku ganiał tak, jak gdyby miał doładowanie z baterii Duracell - trafiał niemal wszystko, toczył prywatne wojenki słowne. - Nie chcemy takiego zachowania - można było usłyszeć od sędziów. Jednak gwiazdor Legii nic sobie z tego nie robił. Był w swoim żywiole.
"Uprzejmości" na parkiecie wymieniał niemal z każdym z obozu rywala. Na tapet wziął głównie Liama O'Reilly'ego czy Jabrila Durhama - ten pierwszy początkowo próbował walczyć i odpowiadać zagraniami, ale z biegiem czasu spasował. Stracił nie tylko skuteczność, ale i ochotę do gry. Trzy minuty przed końcową syreną opuszczał boisko ze spuszczoną głową. Był bezradny.
Lider Legii okazał się wielkim zwycięzcą tego pojedynku. Sportowo był to jeden z jego najlepszych występów sezonie. Nawet pomimo tego, że w lidze potrafił przekroczyć granicę 40 punktów. Teraz czekać będzie go wielki test, bo w półfinale czeka obrońca trofeum, Trefl Sopot. Fizyczna, mocna defensywa ekipy z Trójmiasta z pewnością da mu się we znaki. Przekonał się o niej m.in. King Szczecin - aktualni mistrzowie Polski przegrali 65:85 w drugim czwartkowym ćwierćfinale.
A co gdyby tak...
Legia do Sosnowca przyjechała z Markiem Popiołkiem w roli pierwszego trenera. Ten wskoczył na to miejsce przed dwoma tygodniami, gdy zwolniony został Wojciech Kamiński. Wiadomo, że jest "zastępstwem na chwilę", a klub dąży do podpisania szkoleniowca zagranicznego.
- W drugiej połowie gra naszego zespołu wyglądała momentami perfekcyjnie. Nie chcę oczywiście pompować jakiegoś balonika - przyznał po ćwierćfinale. - Przyjechaliśmy z myślą, że możemy rywalizować z każdym - dodał.
Popiołek czerpie ze swojej szansy. Legii w gronie głównych faworytów nie stawiał nikt, ale z tak grającymi liderami - bo obok Vitala Raymond Cowels miał 27 punktów (6/8 za trzy), Aric Holman dodał 21 oczek i dziewięć zbiórek, a Loren Jackson 16 punktów i 13 asyst - stołeczna ekipa może faktycznie rzucić wyzwanie najlepszym.
I tutaj dodać należy, że zespół radzi sobie aktualnie bez Marcela Ponitki. Jak wygląda jego sytuacja i czy będzie gotowy na półfinał? - Źle - rzucił krótko Popiołek na konferencji prasowej. - Sytuacja z nim jest taka, że ma uraz, z jakim miał problem już w trakcie przygotowań. Niestety raz na jakiś czas to wraca. Natężenie meczów, podróży, minut na boisku - to wszystko ma wpływ - dodał.
- Przygotowujemy go z dnia na dzień i zobaczymy, jak jego ciało zareaguje. Testowaliśmy go przed meczem ze Startem, ale uznaliśmy, że byłoby ryzykowne albo nawet nieodpowiedzialne wpuszczać go do gry - zakończył wątek.
Jeżeli Ponitka zdoła wrócić, a Legia sprawić kolejne niespodzianki i zdobyć trofeum, to trener Popiołek mógłby zostać jednym z największych wygranych, a potem... oddać stery.
Półfinał Pekao S.A. Pucharu Polski Legia Warszawa - Trefl Sopot w sobotę 17 lutego. Początek spotkania o godz. 15:00. Tekstowa relacja "na żywo" na WP SportoweFakty (-->> TUTAJ).
z Sosnowca Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Ponad milion dolarów za mieszkanie. Sochan urządził się w San Antonio
Hit transferowy w NBA? Wielkie gwiazdy na celowniku Warriors
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar odpowiada hejterom. W swoim stylu