NBA preseason: Łatwe zwycięstwo Magic. Gortat czołową postacią drużyny

Po raz kolejny w przedsezonowych sparingach triumfowali koszykarze z Orlando. Tym razem zdemolowali różnicą 30 oczek Indiana Pacers. Z dobrej strony pokazał się Marcin Gortat. W ciekawe zapowiadającym się spotkaniu Boston Celtics łatwo pokonali Cleveland Cavaliers.

Spotkanie w Newark miało dziwny przebieg. Obydwa zespoły grały bowiem zrywami. W drugiej kwarcie Knicks uciekli przeciwnikom na 18 punktów. Wysokim prowadzeniem cieszyli się jedynie przez przerwę, ponieważ w kolejnych dwunastu minutach Nets z nawiązką odrobili straty.

- W pierwszej połowie zagraliśmy świetnie. Byłem zadowolony ze swoich graczy. Jednak później niektórzy z nich popełnili błąd, który polegał na przekonaniu, iż jest już po zawodach. Na szczęście niektórzy z moich podopiecznych się przebudzili w czwartej kwarcie - powiedział trener Knicks Mike D'Antoni.

Kluczowa dla losów meczu akcja miała miejsce na 2:33 przed końcem. Wówczas z dystansu trafił Toney Douglas i nowojorczycy wyszli na prowadzenie 87-86. Gospodarze, którzy jeszcze nie wygrali w preseason próbowali zmienić swoją sytuację, ale Knicks nie wypuścili z rąk wygranej.

Dla zwycięzców najwięcej punktów (21) rzucił Chris Duhon. Po stronie przegranych najlepszym snajperem był Chris Douglas-Roberts (26).

New Jersey Nets - New York Knicks 92-94 (19-19, 20-38, 26-17, 17-20)

(Douglas-Roberts 26, Lee 19, Lopez 12 (11zb) - Duhon 21, Douglas 13, Lee 11 (9zb), Chandler 11)

Kolejnym rywalem, który nie sprostał Magic byli Indiana Pacers. Drużyna z Orlando rozbiła w pył osłabionych brakiem kilku graczy m.in. T.J. Forda i Jeffa Fostera. Przyjezdnym animuszu starczyło jedynie na pierwszą połowę.

Później na parkiecie dominował już tylko jeden zespół. Z każdą minutą przewaga Magic rosła. W szczytowym punkcie wynosiła aż 33 punkty.

Danny Granger upatrywał przyczyn porażki swojej drużyny w fakcie, iż zespół z Orlando ma w składzie wielu bardzo dobrych zawodników. Według niego Magic mogą osiągnąć w nadchodzącym sezonie bardzo dużo.

W Pacers, którzy byli bardzo nieskuteczni (zaledwie 39,8 z gry - przyp. aut) najwięcej punktów (21) zdobył Roy Hibbert. Oprócz tego 5 razy blokował rywali. W zespole z Florydy prym wiódł Vince Carter. Zakończył spotkanie z dorobkiem 21 oczek.

Niespełna 26 minut na parkiecie spędził Marcin Gortat. Polski na swoim koncie zapisał 15 oczek, 8 zbiórek, 3 bloki, 2 straty i faul.

W Magic nie zagrał Rashard Lewis. Zawodnik nie doznał jednak żadnej kontuzji. Magic zwyczajnie przygotowują się do sytuacji, kiedy w pierwszych dziesięciu meczach sezonu skrzydłowy będzie "odsiadywał" karę zawieszenia.

Orlando Magic - Indiana Pacers 117-87 (23-16, 22-23, 37-26, 35-22)

(Carter 21, Gortat 15 (8zb), Howard 14 (7zb) - Hibbert 20 (5bl), Rush 14, S.Jones 11, Granger 11)

Celtics grający bez Kevina Garnetta, Ray'a Allena i kilku innych nadspodziewanie łatwo poradzili sobie z Cleveland Cavaliers.

Ciężar zdobywania punktów pod nieobecność liderów wziął na swoje barki Eddie House. - Dobrze jest wygrać na zakończenie preseason - stwierdził obrońca Celtów, który rzucił 21 oczek.

Boston od pierwszych minut przejął inicjatywę i kontrolował rozwój wydarzeń na parkiecie. W czwartej kwarcie po wolnych Rajona Rondo przewaga Celtics wynosiła 21 punktów (72-52). Cavaliers nie byli w stanie się podnieść i pogodzili się z porażką.

- Na szczęście był to tylko mecz sparingowy. Chcemy grać lepiej i co najważniejsze potrafimy grać lepiej. Czasami jednak potrzeba trochę czasu, aby wejść w ten właściwy rytm. Pierwsze mecze sezonu nie będą w stanie powiedzieć jaki on będzie - stwierdził po spotkaniu LeBron James (18pkt).

Przed przerwą doszło do scysji pomiędzy Mo Williamsem i Sheldenem Williamsem. Gracz Cavaliers uderzył swojego rywal łokciem. Ten nie pozostał drużyny i odepchnął go. Kiedy z ławki poderwał się Shaquille O'Neal zapachniało większą awanturą. Na szczęście wszystko rozeszło się po kościach.

Cleveland Cavaliers - Boston Celtics 82-96 (22-32, 26-24, 20-26, 14-14)

(James 18, O'Neal 16, Varejao 10 (7zb) - House 21, Daniels 17 (5as), Perkins 13 (7zb))

Preseason nieuchronni zbliża się ku końcowi. Zadawali sobie z tego sprawę gracze Heat, którzy przystępowali do starcia z Grizzlies z zaledwie jednym zwycięstwem. Po pierwszej kwarcie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Żar odniesienie piątą porażkę.

Memphis w ciągu 12 minut zbudowało 15-punktową przewagę. Kontrola nad tym co się działo na parkiecie uśpiła trochę czujność trenera Lionella Holinsa, który dał szansę rezerwowym. Ci nie sprostali zadaniu i dopuścili do sytuacji, w której Heat nie tylko odrabiają straty, ale także łapią swój rytm.

Bohaterem Żaru był Dwyane Wade, który nie tylko rzucił 35 oczek, ale przeprowadził niezwykle ważną akcję w ostatniej minucie pojedynku. Na 40 sekund przed końcem przy jednopunktowym prowadzeniu Flash zmusił do faulu DeMarre Carrolla. Ku rozpaczy debiutanta z Grizzlies, piłka po rzucie Wade'a wpadła kosza. Po chwili lider Heat wykonał jeszcze jeden rzut wolny i Miami prowadziło 97-93. Zrobiło się po meczu. Druga wygrana drużyny z Florydy w preseason stała się faktem.

- Musiałem użyć swojego doświadczenia. Przeciwko mnie stanął młody gracz. Podekscytował się, a ja to wykorzystałem - powiedział Wade.

Miami Heat - Memphis Grizzlies 99-93 (23-38, 30-19, 26-14, 20-22)

(Wade 35, Haslem 17 (9zb), Cook 10 - Gay 28 (9zb), Mao 16, Conley 12)

Komentarze (0)