Szczytyński trenuje z zespołem już półtora tygodnia. Szkoleniowcy akademickiego teamu są zachwyceni jego postawą, bowiem podkreślają, że takiego gracza było im właśnie trzeba. - W Radomiu gra kilku chłopaków, z którymi występowałem jeszcze w Częstochowie. Mam więc nadzieję, że razem nieźle namieszamy w tej lidze - podkreślał zainteresowany. Co prawda mecz z Limblachem Limanowa obejrzał z ławki rezerwowych, ale na konfrontację z Rosą miał być zwarty i gotowy. - Mamy dużo do zrobienia, zwłaszcza w obronie. Zdaję sobie sprawę, że takie pojedynki zawsze powodują dodatkowe emocje. Ja podchodzę do każdego meczu z pełną koncentracją i zaangażowaniem, zostawiając serce na parkiecie. Mam nadzieję, że będzie dobre widowisko i do hali przyjdzie wielu kibiców - podkreślał.
Nieco zaskoczeni byli fani koszykówki w Radomiu, gdy we wtorek okazało się, że Szczytyński wciąż nie otrzymał licencji na grę z Polskiego Związku Koszykówki. Podobno główną przeszkodą były sprawy formalne. Radomianie mieli czas, żeby uregulować je do godziny 23.59 we wtorek. - Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, więc z licencją nie będzie problemu - poinformował Roman Bukalski, drugi trener AZS-u Politechnika. Sęk w tym, że i tak występ byłego koszykarza Siarki Tarnobrzeg stoi pod znakiem zapytania. Podobno, podczas treningu doznał on urazu pleców. - Liczę mimo wszystko na to, że Michał zagra, bowiem jego pozytywna energia przydałaby się w środę późnym wieczorem na parkiecie - zauważa trener radomskiego drugoligowca Marek Brzeźnicki. Czy Szczytyński zagra w jednym z najbardziej emocjonujących spotkań w grupie C, okaże się nie wcześniej, niż kilkadziesiąt minut przed godziną 20.