Trener wyrzucony do szatni. Tak to komentuje

PAP/EPA / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Andrzej Urban
PAP/EPA / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Andrzej Urban

- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Zobaczę ten mecz jeszcze raz, by wszystko przeanalizować - mówi Andrzej Urban, trener BM Stali, który - w trakcie spotkania z Arką - został wyrzucony do szatni. To efekt nadmiernych pretensji do arbitrów.

Kolejna niespodzianka w Energa Basket Lidze z udziałem zespołu Suzuki Arka Gdynia. Podopieczni Krzysztofa Szubargi - po pokonaniu Śląska Wrocław - wzięli na celownik następnego kandydata do mistrzostwa Polski.

W poniedziałkowy wieczór żółto-niebiescy pokonali BM Stal Ostrów Wielkopolski 92:80, dominując na parkiecie od pierwszej do ostatniej minuty. Ani przez moment zwycięstwo gospodarzy nie było zagrożone. To był prawdziwy popis gry w wykonaniu gdyńskiego zespołu, który odniósł jedenaste zwycięstwo w tym sezonie.

O ile o samym meczu mówi się dużo, to w środowisku szeroko komentuje się zachowanie trenera Andrzeja Urbana, który w trakcie meczu ostro dyskutował z sędziami. Nie zgadzał się z ich decyzjami. Wymachiwał rękoma z niezadowolenia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Dwukrotnie został za to ukarany przewinieniem technicznym, co skutkowało tym, że spotkanie - w roli pierwszego trenera - musiał dokończyć Konrad Kaźmierczyk (asystent). Urban do szatni został wyrzucony w połowie czwartej kwarty, gdy "Stalówka" przegrywała różnicą ośmiu punktów. Polak po raz pierwszy w karierze musiał udać się do szatni jeszcze przed końcową syreną.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Nie mam na razie głębszych refleksji. Chcę każdą akcję przeanalizować i dopiero wtedy będę miał większy zasób wiedzy. Wtedy będę mógł wyciągnąć wnioski - tak Urban odpowiedział na nasze pytanie na pomeczowej konferencji prasowej.

- Gdynianie wymuszali mnóstwo przewinień. Bardzo trudno grało nam się w tych warunkach, które panowały na boisku. Gdy zbliżaliśmy się do rywali i łapaliśmy kontakt, to z reguły dochodziło do sytuacji, gdzie rywale wymuszali przewinienia lub trafiali przez ręce - mówił wyraźnie poirytowany po dziewiątej porażce w tym sezonie.

"Grali brudno"

W podobnym tonie wypowiedział się Mateusz Zębski, jeden z najjaśniejszych punktów ostrowskiego zespołu w poniedziałkowym spotkaniu. Polak zdobył 15 punktów, trafiając 6 z 8 rzutów z gry. Miał także 6 zbiórek i asystę, co złożyło się na eval 19. Zębski nie ukrywał, że rywale "grali brudną koszykówkę".

- Daliśmy sobie narzucić ich styl gry. Rywale grali bardzo brudno. My w pewnym momencie - zamiast skupić się na grze i odpowiedzieć tym samym - zaczęliśmy koncentrować się na gwizdkach sędziowskich i to nas kompletnie wybiło z równowagi. Później - nawet jak odrobiliśmy większość strat - to ciężko było nam wrócić do tego rytmu. Nie potrafiliśmy tego zrobić. To jest przyczyna naszej porażki - powiedział.

"Co masz na myśli, mówiąc brudną grę?" - zapytaliśmy Zębskiego.

- Nie chodzi o popełniane przez nich przewinienia, bo nie faulowali nas mocno, ale o sposób wymuszania fauli. To mam na myśli. To nas - każdego z zawodników - dołowało i frustrowało. I nie chodzi o sędziów i sposób, w jaki gwizdali. Chodzi o nasze podejście. Musimy pracować nad swoimi reakcjami. Trener w szatni powiedział nam, że taki mecz jest dobrą lekcją na przyszłość. Trzeba być do tego gotowym w fazie play-off. Jeśli źle zareagujemy, to przegramy i odpadniemy z rywalizacji. Musimy być ponad to - zaznaczył.

Ostrowianie w tym meczu byli bardzo niecierpliwi, popełniali sporo błędów, na dodatek pudłowali z wielu pozycji. Dali się wciągnąć w grę gdynian, którzy dyktowali warunki na parkiecie. Raz za razem sprytnie wymuszali przewinienia (21), co tylko frustrowało bezradnych triumfatorów rozgrywek ENBL (zwycięstwo z BC Wolves). Aż trudno w to uwierzyć, ale gracze Stali otrzymali aż cztery przewinienia techniczne (2x Urban, Loncar i Silins). Sześć przewinień na ostrowianach wymusił Amerykanin James Florence (autor 25 pkt).

- Pokazywaliśmy zawodnikom te akcje, w których James Florence wymusza przewinienia przy rzutach za trzy i w grze do kosza, ale niestety nie udało nam się tego zrealizować. Nie złapaliśmy rytmu przez dobrą grę rywali. Nie byliśmy cierpliwi, oddawaliśmy rzuty z nieswoich pozycji. Brakowało odpowiedniej egzekucji - podkreślił Urban.

Ciekawostką jest fakt, że na samym finiszu okna transferowego na celowniku Stali... znalazł się właśnie wspomniany Florence. Strony prowadziły wstępne rozmowy, ale na przeszkodzie do powrotu Amerykanina stanęły kwestie kontraktowe (konkretnie długość kontraktu). W poniedziałek 34-letni gracz mocno dał się we znaki Stali, która poniosła dziewiątą porażkę w PLK. Następnym rywalem ostrowian będzie WKS Śląsk Wrocław.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
Andrzej Pluta, syn legendy: Zabrać od taty rzut
Polak liderem, zespół robi furorę. Żołnierewicz: Pytania o finanse irytują
Adrian Bogucki: Odrzuciłem ofertę Stali
Takiej umowy z Polsatem jeszcze nie było. Kluby na tym zarobią!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty