Wielkie emocje, niesamowity Mateusz Ponitka i komplet publiczności na trybunach Torwaru w Warszawie. Zabrakło "jedynie" sukcesu, który był na wyciągnięcie ręki.
Polska jeszcze na dwie i pół minuty przed końcem prowadziła 62:59, ale od tego momentu rywale trafili trzy rzuty za trzy punkty pod rząd.
- W końcówce popełniliśmy parę błędów w obronie, a w ataku nie było takiej determinacji. Z "trumny" oddajemy piłkę na zewnątrz, gdzie to musimy kończyć - ocenił finałowe minuty Igor Milicić przed kamerą TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski wrócił do korzeni! Tylko spójrz na to
Polacy nie przestraszyli się wielkich nazwisk rywala. Chorwacja pojawiła się w Polsce z trójką graczy z NBA. Najwięcej problemów sprawił ten najwyższy, czyli Ivica Zubac, autor 19 punktów i 10 zbiórek.
Porażka różnicą trzech "oczek" daje jednak pewien optymizm. Dlaczego? W rewanżu, który odbędzie się 13 listopada, graczy z najlepszej ligi świata na pewno nie będzie.
- Ostatecznie wiemy, że będzie rewanż, gdzie Chorwaci nie będą w takim składzie, ale i tak bardzo boli, że nie udało się wygrać tutaj - powiedział wprost Milicić.
Pozytywy? - Chorwacja to bardzo mocna drużyna. Optymistyczne jest to, że potrafimy się takiej przeciwstawić. To musi być pozytyw, żeby zwodnicy wiedzieli, że nie mogą się wahać. Musi być wszystko na maksa, nie może być wahania się - dodał.
Teraz przed Biało-Czerwonymi drugi mecz prekwalifikacji w tym okienku - w niedzielę Polacy zagrają na wyjeździe z Austrią. Od 2 września z kolei rozpoczną walkę podczas EuroBasketu 2022.
Zobacz także:
"Za trzy dni możesz umrzeć". Reprezentant Polski usłyszał koszmarną diagnozę
Te słowa usłyszał od Milicicia. Mówi, jak zachował się klub