Thomas Kelati: Takich kibiców ze świecą szukać

Amerykański rzucający PGE Turowa Zgorzelec zdobył przeciwko wicemistrzom Rosji - Unicowi Kazań dziesięć punktów, ale w końcówce najpierw jego przechwyt, a później celny rzut za trzy, pozwolił spokojnie utrzymać zwycięstwo.

Damian Chodkiewicz, Michał Dalidowicz: Mimo że musicie grać w czeskim Libercu, to w tej hali nie przegraliście jeszcze żadnego meczu. Jak Pan myśli, co sprawia, że tak dobrze Wam się tam gra?

Thomas Kelati: To jest bardzo ważne dlatego, że grając na własnym parkiecie przed własną publicznością starasz się dać z siebie 150 procent. Chciałbym podziękować kibicom, że są z nami, bo z każdym meczem jest ich więcej. Oni są naszym największym wsparciem. Na początku obawiałem się atmosfery, ponieważ gramy w Czechach, a nie w Polsce. Wielu ludzi mogłoby nie jeździć na te mecze, ale za każdym razem się przekonuję, że takich kibiców to można szukać ze świecą. Gdyby nie oni, to byłoby trudno. W Zgorzelcu atmosfera jest po prostu niesamowita, ale tutaj również jest wspaniale. Także jeszcze raz dziękuje i gratuluję kibicom za pomoc.

W końcówce było widać, że obrona znów zatriumfowała.

Tak. Jak zawsze obrona. Zdobyliśmy wiele punktów i nie daliśmy Unicsowi zdobyć aż tylu, by było źle. Nie pozwoliliśmy naszym rywalom robić wszystkiego, co by tylko chcieli. Zagraliśmy taką obronę, jaką powinniśmy i dzięki temu udało nam się odnieść kolejne zwycięstwo.

To już drugie spotkanie z rzędu w Pucharze ULEB, w którym decyduje Pan o zwycięstwie zespołu. Czuje się Pan bohaterem?

Może troszeczkę. Jestem strzelcem i właśnie takie sytuacje należą do strzelców. Często to od nich zależy wygrana, bądź przegrana poszczególnego spotkania. Mnie akurat udało się to zrobić i dzięki temu zapewniliśmy sobie zwycięstwo. Trzeba jednak przyznać, że obrona po tej skutecznej akcji była jeszcze ważniejsza niż ten mój rzut za trzy. Poza tym, nasz zespół był już bardzo zmęczony i cieszę się tym bardziej, że mogłem dodać odrobinę mocy chłopakom. Cieszę się z całego meczu, a nie z pojedynczych akcji.

Mimo wszystko, pozwoliliście sobie na efektowne akcje. Alley-up z Hardingiem Naną był pierwszej klasy.

W sumie to jest całkiem śmieszne, ponieważ mamy drużynę pełną dobrze wysportowanych, atletycznych graczy, a większość zwycięstw sprowadza się do obrony. Mamy w swoich szeregach dobrych strzelców i graczy ofensywnych. Dzisiaj zagraliśmy naszą koszykówkę i to my dyktowaliśmy warunki, ale to jeszcze nie było to, co potrafimy. To była tylko część. Jestem zadowolony, że kibice są zadowoleni widząc efektowną i zarazem efektywną koszykówkę - wsady, ładne podania, czy akcje godne najlepszej z lig - NBA.

Z Pana skutecznością nie było jednak najlepiej?

To jest właśnie jedna z tych rzeczy, której nie potrafię wyjaśnić [śmiech]. Nie wiem, co się stało. Wczoraj ćwiczyłem rzuty z dystansu i wszystko znajdowało drogę do kosza. A dzisiaj? Coś się stało, że nie wszystko mi wpadało do kosza. Najważniejsze jednak, aby się nie załamać z tego powodu.

Obserwując mecz z Unicsem nie wyglądało jakbyście zagrali na maksimum możliwości?

Zawsze gramy na maksimum. Jeśli chodzi o mnie, to chybiłem kilka rzutów, a zazwyczaj jest tak, że gdy się człowiek kilka razy pomyli, to wszystko sypie mu się na głowę. Zastanawiasz się, co jest nie tak, zamiast skupiać się na grze. Nie trafiłem i to mnie rozbiło, a tak jest za każdym razem. Jednak z drugiej strony, trener mówi mi, abym w takiej sytuacji nie denerwował się takimi błahostkami. To daje mi energię i pewność siebie. Po prostu mogę się wtedy poprawić.

Pierwsze miejsce w Pucharze ULEB i trzecie miejsce w Dominet Bank Ekstralidze. Europejskie rozgrywki mają większy priorytet?

Nie ma mniej lub bardziej ważnej ligi. ULEB jest dla nas okazją do ekspozycji naszych umiejętności na arenie międzynarodowej. Możemy grać z zespołami z wyższego poziomu, z innych krajów. Poza tym, grając w pucharach musimy pokazać się z jak najlepszej strony, ponieważ reklamujemy tym samym polską ligę koszykówki. Polskie zespoły muszą dobrze reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej. Asco Śląsk Wrocław, Anwil Włocławek i my gramy bardzo dobrze w Pucharze ULEB i nie boję się stwierdzić, że wykonujemy naprawdę dobrą robotę. Jeśli chodzi o mnie, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia to, gdzie gramy, bądź z kim gramy. Każdy mecz jest tak samo ważny i tak samo się do niego motywuję. Gram na sto procent swoich możliwości, nie odpuszczając przeciwnikom. Myślę, że większość z nas tak myśli, w dokładnie ten sam sposób. Dzięki temu jesteśmy liderami grupy w ULEB i na trzeciej pozycji w lidze polskiej. To jest klucz. Nie możesz odpuszczać sobie meczu, bowiem trzeba zagrać na maksimum swoich możliwości. Myślę, że to jest zasługa tego, że Turów tak dobrze daje sobie radę.

Rozmawiali: Damian Chodkiewicz, Michał Dalidowicz

Tłumaczył: Michał Dalidowicz

Komentarze (0)