Świebodów, niewielka wieś w województwie dolnośląskim. To stąd pochodził Ryszard Szurkowski i jego ostatnią wolą było, aby spocząć na zawsze w rodzinnych stronach. Tuż obok rodziców i syna, którego przyszło mu przedwcześnie pochować po ataku na World Trade Center.
Pogrzeb Szurkowskiego odbył się w pobliskich Wierzchowicach. O tym, że tego dnia we wsi dzieje się coś wyjątkowego można się już było przekonać na wjeździe do niej. Na poboczu stały wozy strażackie, a strażacy kierowali ruchem. Zainteresowanie pożegnaniem wybitnego kolarza było tak duże, że w okolicy zabrakło miejsc parkingowych. Miejscowe boisko posłużyło za miejsce, gdzie zaparkować mogli zaproszeni na ceremonię.
Człowiek nie do zdarcia
- Przyjechałem tu z Piotrkowa Trybunalskiego. Dla takiego człowieka warto było. Był moim wzorem, choć nie mieliśmy okazji ścigać się bezpośrednio. Było między nami 10 lat różnicy, więc minęliśmy się w wyścigach - powiedział napotkany pod kościołem w Wierzchowicach starszy mężczyzna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włodarczyk zaczepiła Kloppa. Co za umiejętności mistrzyni olimpijskiej
Przed świątynią stanął rower, na nim zawieszono zdjęcie Ryszarda Szurkowskiego. Ksiądz proboszcz Henryk Matuszak mszę żałobną rozpoczął od przypomnienia, że na parafialnym cmentarzu spoczywają najbliżsi zmarłego. - Matka Maria odeszła niedawno, bo w 2018 roku. Zawsze modliła się za syna. W każdy piątek można ją było spotkać z różańcem - mówił.
Kazanie wygłosił ksiądz Zbigniew Kuras, który przybył do Wierzchowic z województwa świętokrzyskiego. Dobry znajomy Szurkowskiego, a zarazem oficjalny kapelan polskiego kolarstwa. - Myśleliśmy, że jest nie do zdarcia. Pewnie jeszcze długo by tak było, gdyby nie kolarska kraksa. Zawsze mówił, że po wypadkach się otrzepał i jechał dalej. Tym razem tak nie było. Za tą kraksą przyszły inne problemy zdrowotne - mówił ksiądz Kuras, nawiązując do wypadku Szurkowskiego z 2018 roku, wskutek którego został sparaliżowany.
- Ryszard nie był celebrytą. Rozmawiał z każdym człowiekiem. Chętnie dzielił się sobą. Do dziś ludzie w Górach Świętokrzyskich go pamiętają, jak się zatrzymywał przy trasie i rozmawiał z nimi. Oni się dziwili, czy to ten prawdziwy Szurkowski - dodawał ks. Kuras.
Odznaczenie od prezydenta Wrocławia
Podczas mszy żałobnej Iwona Arkuszewska-Szurkowska odebrała przyznaną mężowi pośmiertnie przez prezydenta Wrocławia złotą odznakę honorową "Wrocław z wdzięcznością". Hołd zmarłemu oddawali też oficjele z Polskiego Związku Kolarskiego i Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
- Gdy widzieliśmy się w ostatnie urodziny, dostrzegliśmy u Ryszarda wzruszenie i radość. Rozmawialiśmy o planach, pytał o igrzyska olimpijskie. Na sercu leżała mu kondycja polskiego kolarstwa - wspominał Mieczysław Nowicki, wiceprezes PKOl.
- Ryszard w domu urządził sobie specjalne miejsce do ćwiczeń. Cieszył się z każdego postępu. "Wtedy jak trenowaliśmy za naszych czasów, to był mały pikuś w porównaniu do tego, co teraz robię" - tak mówił. Niech młodzi czerpią wzór z Ryszarda - dodawał Nowicki.
Krzysztof Golwiej ze związku kolarskiego mówił wprost. - Zamknęła się pewna epoka, której byłeś świecącą gwiazdą - stwierdził prezes PZKol, wymieniając kondolencje od międzynarodowych federacji i dawnych rywali Szurkowskiego z kolarskich tras.
- Razem pochodzimy z tej ziemi. Na Dolnym Śląsku kształtowały się nasze losy. Tu wsiedliśmy na pierwsze rowery. Sam mówiłeś, że ojciec był twoim pierwszym kibicem. Teraz opowiesz mu wszystko, czego nie zdążył zobaczyć. Niech twoja meta stanie się początkiem prostej trasy - dodawał Tadeusz Mytnik, były kolarz wywodzący się z Dolnego Śląska.
Ryszard Szurkowski przetrwa w pamięci
Wójt gminy Krośnice zapowiedział, że mimo śmierci wybitnego kolarza, lokalna społeczność nie zrezygnuje z organizowana rajdów rowerowych śladami Ryszarda Szurkowskiego. - Te ślady są tutaj mocno odciśnięte i jako gmina zrobimy wszystko, by były jeszcze bardziej widoczne - powiedział Adam Biały.
Na zakończenie głos zabrał Krzysztof Kozanecki, przyjaciel Ryszarda Szurkowskiego i członek stowarzyszenia Lions Club Poznań 1990, które bardzo mocno zaangażowało się w pomaganie mistrzowi po fatalnym wypadku w roku 2018. - Jechaliśmy razem w tym feralnym wyścigu - przypomniał.
- Najtwardszy z twardych i najskromniejszy ze skromnych. Te słowa mówią wszystko o Ryszardzie. Od początku wiedziałem, że jest źle, że trzeba będzie długiej i skomplikowanej rehabilitacji. Rozmawiałem z Ryszardem. Namawiałem go, by upublicznił to, by opowiedział o wypadku. Coś się wydarzyło w październiku 2018 roku, bo nagle powiedział mi "działaj" - zdradził Kozanecki.
- Uruchomiliśmy wtedy dawno przygotowany program pomocy. Udało się zebrać fundusze i zapewnić leczenie Ryszardowi. To wszystko dzięki wsparciu darczyńców - dodał i przytoczył list, jaki Iwona Arkuszewska-Szurkowska skierowała do stowarzyszenia już po śmierci męża.
"Prawdziwą przyjaźń poznajemy w najtrudniejszych sytuacjach. Właśnie w takiej chwili podaliście pomocną dłoń Ryszardowi" - napisała wdowa po Ryszardzie Szurkowskim.
- Umówiliśmy się z Iwoną, że będziemy mówić o Ryszardzie w czasie teraźniejszym. I wy też tak mówcie. Nie umiera ten, kto żyje w naszej pamięci - zaapelował na koniec Kozanecki. U wielu osób zaszkliły się oczy i poleciały łzy.
Czytaj także:
Pożegnanie Ryszarda Szurkowskiego w Świątyni Opatrzności Bożej
Czesław Lang wspomina Ryszarda Szurkowskiego