Polak z grupy Ineos uciekał wraz z ponad trzydziestoma innymi kolarzami, ale tylko on i jego partner z zespołu - Richard Carapaz - wytrzymali tempo. To była wzorowa polsko-ekwadorska współpraca.
Na 10 kilometrów przed metą pokonali ostatni podjazd, mieli 3,5 minuty przewagi nad grupą pościgową, nie dając się już dogonić. Na metę Michał Kwiatkowski i Richard Carapaz wjechali niemal równocześnie.
Obaj w uścisku nie walczyli między sobą o wygraną. Ta finalnie padła łupem polskiego kolarza, który na "kresce" zameldował się dosłownie centymetr przed swoim kolegą z grupy Ineos.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 3,5-latka największą fanką Rafała Majki
"To dla zespołu. To dla mojej rodziny. To dla wszystkich kibiców, którzy nigdy nie przestali wierzyć. To jest coś, czego nigdy nie zapomnę. Dziękuję Richard Carapaz i Ineos" - napisał na Twitterze Michał Kwiatkowski.
This is for the team
— Michał Kwiatkowski (@kwiato) September 17, 2020
This is for my family
This is for those fans, who never stop believing
This is something I will never forget
Thanks @RichardCarapazM, @INEOSGrenadiers pic.twitter.com/X5kLMozv7a
- Nie potrafię opisać, jak bardzo jestem wdzięczny całemu zespołowi i Richardowi. To dla nas niesamowity dzień. Nigdy go nie zapomnę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz dostałem gęsiej skórki. A dziś ją miałem - dodał, cytowany przez "Telegraph".
Podium 18. etapu uzupełnił Wout Van Aert, który na linię mety wjechał minutę i 51 sekund po Kwiatkowskim. Liderem Tour de France nadal jest Słoweniec Primoz Roglic, który ma 57 sekund przewagi nad rodakiem Tadejem Pogacarem.
Czytaj także:
Tour de France: pomysłowość kibiców nie ma granic. To zdjęcie podbija internet
Kolarstwo. Tomasz Marczyński wycofany z wyścigu. Polak z objawami wirusowymi