Zanim rozpoczął się 17. etap, grupa Ineos poinformowała, że z dalszej rywalizacji wycofał się Egan Bernal. Ubiegłoroczny zwycięzca Tour de France, w bieżącej edycji wyścigu nie spisywał się dobrze. Zajmował odległe 16. miejsce w klasyfikacji generalnej i nie miał już szans na walkę z najlepszymi. W takiej sytuacji kierownictwo ekipy uznało, że lepiej będzie wycofać Kolumbijczyka z dalszej rywalizacji.
Tym bardziej, że w przeciętnej formie Bernal nie miał czego szukać na środowym, trudnym etapie z Grenoble na szczyt Meribel Col de La Loze. Etap liczył 170 km, ale wszystko co najtrudniejsze na kolarzy czekało na ostatnich 18 kilometrach. Z przekazu telewizyjnego podjazd na Col de La Loze wydawał się ekstremalnie trudny.
Jako pierwszy finałową wspinaczkę rozpoczął ulubieniec gospodarzy Julian Alaphilippe. Francuz z Deceuninck-Quick Step nie jedzie w tegorocznej Wielkiej Pętli tak dobrze jak w poprzedniej, ale w środę chciał się pokazać na bardzo trudnym podjeździe. Zabrał się w czteroosobowy odjazd, w którym oprócz Alaphilippe'a był między innymi Richard Carapaz z Ineos.
ZOBACZ WIDEO: US Open. Wojciech Fibak o dyskwalifikacji Novaka Djokovicia: To mogą być historyczne konsekwencje dla tenisa
I to właśnie z dwóch Alaphilippe-Carapaz więcej sił zachował Ekwadorczyk. Wydawało się, że i on nie da jednak rady i zostanie wchłonięty przez mały peleton z większością faworytów wyścigu. Pościg doszedł Carapaza na 18 sekund. Ekwadorczyk nie zamierzał jednak poddawać się. Postawił wszystko na jedną kartę. Zacisnął zęby, mocniej nacisnął na pedały i na 5 kilometrów przed metą zaczął odjeżdżać faworytom. Szybko jego przewaga wzrosła do 45 sekund.
Tyle, że ostatnie 4 kilometry to była kolarska rzeźnia. Prawdziwa ściana. Gdy z tyłu dwójka prowadzących w wyścigu Słoweńców mocniej nacisnęła na pedały, przewaga Carapaza zaczęła gasnąć w oczach. Na 3 kilometry przed metą wycieńczony Ekwadorczyk został doścignięty przez grupę Primoza Roglica i Tadeja Pogacara, lidera i wicelidera Tour de France.
Z tej grupy wcześniej zaatakował Lopez z Astany i ruszył po zwycięstwo etapowe. Z tyłu trwała jednak walkę o klasyfikację generalną. W tłumie kibiców kolarze pokonywali ostatnie kilometry etapu. Lopez miał 10 sekund przewagi. Za nim mknął lider Roglić, który miał minimalną przewagę nad Pogacarem.
Lopez zachował siły do samego końca. Meta zbliżała się powoli, ale wreszcie Kolumbijczyk z Astany przeciął finiszową metę jako pierwszy. Roglic obronił żółtą koszulkę lidera Wielkiej Pętli i przyjechał na 2. miejscu w środę ze stratą 11 sekund do zwycięzcy. Pół minuty za triumfatorem na metę wpadł trzeci Pogacar.
Tym samym na cztery etapy przed końcem rywalizacji w Tour de France 2020 wciąż prowadzi Roglic, wyprzedzając Pogacara (o 57 sekund) i bohatera środy Miguela Angela Lopeza (o minutę i 26 sekund).
Na mecie środowego etapu kolarzy oklaskiwał prezydent Francji Emmanuel Macron. Wcześniej prezydent towarzyszył kolarzom na trasie w samochodzie dyrektora wyścigu.
Czytaj także:
Rafał Majka na podium Tirreno-Adriatico 2020. Simon Yates triumfatorem
Ryszard Szurkowski się nie poddaje. Jeździł na rowerze stacjonarnym