Ludwig do Szurkowskiego: "Ryszard, wracaj do zdrowia, trzymam mocno kciuki"

East News / AP Photo/Michel Lipchitz / Olaf Ludwig prezentuje złoty medal olimpijski wywalczony w Seulu, w 1988 roku.
East News / AP Photo/Michel Lipchitz / Olaf Ludwig prezentuje złoty medal olimpijski wywalczony w Seulu, w 1988 roku.

Jedna z największych legend w historii kolarstwa zdradziła nam, że to właśnie Ryszard Szurkowski był jednym z jej wzorców w czasach dorastania. Ludwigowi imponował przede wszystkim styl jazdy Polaka.

[tag=71864]

Olafa Ludwiga[/tag] zna każdy polski kibic, który pamięta Wyścig Pokoju. Niemiecki kolarz w latach 80. i 90. XX wieku był jednym z najlepszych na świecie. Najpierw wśród amatorów (dwukrotnie wygrał Wyścig Pokoju, zdobył złoty medal igrzysk olimpijskich w Seulu), po przejściu na zawodowstwo wygrał trzy etapy Tour de France, triumfował w Amstel Gold Race. Mniej więcej 35 lat temu Ludwig był na co drugim kapslu, którymi polskie dzieci bawiły się przed blokami, na chodnikach (więcej szczegółów o grze w kapsle, które opanowały polskie podwórka przeczytasz TUTAJ >>).

Polscy kibice kochali i jednocześnie nienawidzili Ludwiga. Kochali za styl jazdy, nienawidzili, bowiem kolarz z NRD wygrywał z Biało-Czerwonymi. Wyścig Pokoju to było coś więcej niż sport. To była walka między państwami komunistycznego bloku: ZSRR, Polski, NRD i Czechosłowacji. Kolarze byli bohaterami narodowymi.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty.pl: Słyszał pan o makabrycznym wypadku Ryszarda Szurkowskiego (więcej szczegółów o tym fatalnym wydarzeniu znajdziesz TUTAJ >>)?

Olaf Ludwig: Tak, usłyszałem o tym wypadku w listopadzie 2018 roku, jak się o tym zrobiło głośno w Polsce. Przeczytałem sporo artykułów na ten smutny temat, widziałem potem wideo z Ryszardem. Bardzo smutna historia.

Kontaktował się pan z Szurkowskim?

Nie jesteśmy aż takimi wielkimi przyjaciółmi. Nie wymieniamy ze sobą SMS-ów, nie dzwonimy do siebie. Nasze drogi wiele lat temu się rozeszły. Mimo to chciałbym mu przekazać, że trzymam za niego mocno kciuki. Ryszard - wracaj do zdrowia!

W peletonie też trochę się minęliście. Szurkowski dominował w Wyścigu Pokoju przed pana erą. Mieliście okazję jeździć razem?

Z tego co pamiętam, to trenowaliśmy razem w 1983 roku we Francji. Nie pamiętam już dokładnie okoliczności, ale na pewno z nim jeździłem. Chociaż nie rywalizowaliśmy bezpośrednio zbyt często, to Szurkowski jest dla mnie bardzo ważnym człowiekiem.

To znaczy?

On był jednym z dwóch kolarzy na których jako młodzieniec się wzorowałem. Jego styl jazdy i taktyka zawsze mi imponowały. Kiedy go obserwowałem w latach 70. i to jak miażdżył rywali swoją inteligencją, to powtarzałem sobie: chcę być taki, jak on.

Drugi idol?

Bernd Drogan (trzykrotny mistrz świata - przyp. red.). On mi imponował swoją walecznością. Tacy fIghterzy rodzą się raz na wiele lat.

Wróćmy do polskiego wątku. Jak pan wspomina nasz kraj?

Wyścig Pokoju był najważniejszym wydarzeniem dla kolarzy-amatorów. Dlatego zawsze czekałem na tę chwilę, kiedy wjeżdżałem z peletonem m.in. do Polski. Wasz kraj już do końca moich dni będzie mi się kojarzył z sukcesami, bo tutaj wygrałem wiele etapów, z tłumami kibiców przy trasie, bo pod tym względem było wspaniale i tym, że czułem się doceniany. Nigdy nie odczułem, że jestem Niemcem i kibice z Polski są źle do mnie nastawieni. Przeciwnie. Dopingowali, abym wygrywał. Dziękuję wam za to.

Po zakończeniu kariery był pan jeszcze w Polsce?

W 1998 i 1999 roku odwiedziłem wasz kraj przy okazji umierającego powoli Wyścigu Pokoju. Potem już nie.

Czym się pan teraz zajmuje?

Żyję spokojnie, z dala od kolarskiego peletonu. Mieszkam koło Aachen, prowadzę agencję, która organizuje wyjazdy rowerowe dla amatorów głównie do Bułgarii. Nie ścigamy się, ale bardziej turystycznie jeździmy i zwiedzamy ten kraj.

Czyli nadal wsiada pan na rower.

Tak, ale nie robię tego bardzo często. Dla przyjemności i zdrowia przejeżdżam rocznie ok. 2-4 tys. km. Każdy, kto jeździ regularnie wie, że to nie jest aż tak dużo.

Śledzi pan rywalizację w zawodowym peletonie, jako obserwator, kibic?

Oczywiście, oglądam w telewizji, czytam w internecie, jestem na bieżąco. I jestem pod wrażeniem tego, co się dzieje w Polsce.

To znaczy?

Czesław Lang stworzył jeden z najlepszych wyścigów w światowym kalendarzu - Tour de Pologne. Chapeau bas! Poza tym od lat macie w czołówce świetnych zawodników, jak Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka. No i od tego sezonu doczekaliście się grupy zawodowej w elicie, czyli CCC Team. Brawo. Liczycie się w światowym peletonie.

Niemcy też nie mogą narzekać.

Zgadza się, jest całkiem nieźle, jeżeli chodzi o sukcesy, ale martwię się, bo organizacja kolarstwa młodzieżowego w Niemczech nie stoi na wysokim poziomie. Obawiam się o przyszłość.

Kto jest obecnie najlepszym kolarzem świata?

Peter Sagan, jeżeli chodzi o klasyki i Christopher Froome w wyścigach wieloetapowych.

Pan, Uwe Ampler, Uwe Raab, Thomas Barth... Mieliście w pewnym momencie piekielnie mocną reprezentację NRD. Po latach macie ze sobą kontakt? Spotykacie się?

Tak, rozmawiamy ze sobą dość regularnie. Mimo że każdy z nas zajmuje się czymś innym. A raz do roku organizujemy zjazd, aby posiedzieć, pożartować i powspominać stare, dobre czasy (śmiech).

Źródło artykułu: