14. etap Tour de France przyniósł zmianę w klasyfikacji generalnej. Christopher Froome wykorzystał kryzys Fabio Aru. Na ostatnim podjeździe, który miał zaledwie 570 metrów, ale jednocześnie średnie nachylenie prawie 10 proc., Włoch stracił aż 25 sekund.
Po odzyskaniu żółtej koszulki, lider Team Sky nie krył pochwał dla całego swojego zespołu. Dziękował za pomoc od startu do mety. Na każdym kilometrze. - Dzięki pomocy całego zespołu dotarłem do ostatniego podjazdu świeży, miałem siły i mogłem zaatakować Aru - przyznał.
Przy okazji zdecydował się po raz kolejny pochwalić (kilka dni temu zrobił to samo, o czym informowaliśmy - więcej tutaj >>) Michała Kwiatkowskiego. I zdradził pewien sekret.
Otóż na ostatnim podjeździe Polaka nie było przy Froomie, "Kwiato" stracił prawie dwie minuty, przyjechał w środku stawki, więc na pierwszy rzut oka można byłoby powiedzieć, że ten odcinek mu nie wyszedł. Nic bardziej mylnego. Kwiatkowski miał inne "zadania". - Przez cały etap Michał znów wykonał tytaniczną pracę, cały czas był przy mnie - rozpoczął Froome. - A ostatni podjazd... Nie uwierzycie, ale krzyczał na cały głos do radia, aby mnie zmobilizować. "Masz przewagę, masz przewagę, naprzód!". Czułem się fantastycznie z takim dopingiem. Nie miałem innego wyjścia, jak po prostu wjechać na metę, jak najszybciej.
To kolejny dowód na to, że rola Kwiatkowskiego w Teamie Sky jest nieoceniona. Zdaniem Sebastiana Parfjanowicza - dziennikarza TVP - "Kwiato" zasługuje na tytuł MVP całego Tour de France.
ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Boks jest dla mnie świętością, nie pójdę w stronę MMA