Paryż-Nicea: krajobraz po kraksach

Jedynym zawodnikiem, który nie pozbierał się po feralnym karambolu w końcówce drugiego etapu wyścigu Paryż-Nicea, był Rémi Pauriol.

26-letni lider Cofidisu, czwarty sezon wśród profesjonalistów, został zabrany do szpitala, gdzie stwierdzono złamanie prawego obojczyka z przemieszczeniem kości. Będzie wyłączony z jazdy od sześciu do ośmiu tygodni.

Pauriol, drugi po Sylvain Chavanelu (Quick Step) faworyt Francuzów, był niezwykle zadowolony ze swojego 10. miejsca w otwierającej wyścig jeździe na czas w Amilly. Chciał powalczyć w klasyfikacji generalnej. W tym sezonie wygrał już GP d'Ouverture La Marseillaise i GP Lugano. Czekał na piątkowy etap z metą na górze Lure, na którą dwukrotnie już wdrapywał się jeszcze jako amator.

- Jesteśmy smutni z jego powodu, bo to cios również w nasze ambicje w klasyfikacji generalnej - mówi David Moncoutié, który roli lidera nie przejmie tracąc ponad trzy minuty do Alberto Contadora, lidera. Bliżej (53 sek.) jest Amaël Moinard, ale on również ucierpiał w tej samej kraksie. Eric Boyer, manager Cofidis, który towarzyszył Pauriolowi w szpitalu, wierzy natomiast na drugim etapie w Stéphane'a Augé.

W poniedziałkowej kraksie ucierpiał sam Moncoutié. - Przeszkoda? Nic mnie nie zatrzyma. Ale nie zmienię tego, że mam 33 lata. Dla mnie wyścig zaczyna się w środę. Celem jest wygrany etap - zapewnia.

Zwycięzca nie leżał

- Ten sprint nie był zbyt dobry, zdążyłem to zauważyć. Ale to jakby spełnienie mojego snu - mówił po finiszu triumfator drugiego etapu, Heinrich Haussler (Cervelo). - Mój zespół pracował wcześniej i nie miałem do pomocy nikogo. Mówicie, że wystrzeliłem w końcówce, ale na ostatnich 350 m wiało mi od przodu - przyznał.

Niemiecki Australijczyk, a może australijski Niemiec (jest w trakcie procedury zmiany barw narodowych na australijskie właśnie) stwierdził, że przyjechał na Paryż-Nicea wygrać etap. - Zadanie wykonałem. Miałem dwa tygodnie wolnego, bo chcę jak najlepiej zaprezentować się w swoim nowym zespole - mówił były zawodnik rozwiązanego Gerolsteiner. - Teraz muszę być uważny, by zbytnio nie nadwyrężać moich rezerw - dodał 25-latek.

- To zdecydowany wielki sezon. Nawet jeżeli skończyłby się już teraz, jest nie do uwierzenia - cieszył się autor trzech zwycięstw w tym sezonie. - Ale jest jeszcze tak wiele świetnych wyścigów, jak [Dookoła] Flandrii czy Roubaix, które są moimi głównymi celami - zapowiedział.

Lider stracił szprychę

Wielki faworyt, Contador (Astana) powiedział, że czuł mały strach w związku z kraksą na ostatnich kilometrach.

- Złamała się szprycha w przednim kole mojego roweru a poza tym pękły uchwyty na kierownicy - powiedział. - Przed upadkiem taktyka była idealna: czwórka zawodników na czele, maksymalna strata sześciu minut i pewność, że zespoły sprinterów goniłyby ucieczkę do samego końca.

W kraksie nie ucierpiał Sylvain Chavanel. - Miałem wiatr z boku, uchroniłem się przed wszystkimi postojami i upadkami. Ale to był stresujący dzień, w którym cały czas musieliśmy pozostawać uważni - mówił.

Celem Luisa Leona Sancheza (Caisse d'Epairgne), trzeciego w klasyfikacji generalnej było nie złapać wiele wiatru. Hiszpan nie włączał się do sprintu o zwycięstwo, ukończył etap w Chapelle-Saint-Ursin na 81. pozycji.

Drugi zawodnik ubiegłorocznego wyścigu, Rinaldo Nocentini (AG2R), traci do Contadora 34 sekundy. - Celem jest podium. Jestem zdrowy i zmotywowany - zapewniał Włoch.

Ze swojego stanu po kraksie cieszy się Frank Schleck (Saxo Bank). - Na szczęście nie odniosłem żadnej kontuzji. Etap był ciężki, mocno wiało - mówił mistrz Luksemburga.

34 sekundy traci do lidera Roman Kreuziger, kandydat Liquigas do podium w Nicei. - Celuje w klasyfikację generalną, ale nie jest jeszcze w najwyższej dyspozycji - zastrzega Dario Mariuzzo, manager włoskiej ekipy, w której pracuje również Maciej Bodnar, najlepszy na razie w "generalce" ze wszystkich zawodników Liquigas.

Evans bez oczekiwań

Nie martwi się natomiast o swoją pozycję w wyścigu Cadel Evans (Silence-Lotto). - Przyjechałem tutaj sprawdzić swoje przygotowanie. To będzie interesujące spróbować się w górach z takimi kolarzami jak Contador czy [Frank] Schleck - uważa drugi zawodnik dwóch ostatnich edycji Tour de France.

- Ten mały gość jadący tak szybko na takim wyścigu absolutnie mi zaimponował - mówi o Contadorze jego potencjalny rywal w kolejnej edycji "Wielkiej Pętli".

- Przyjechałem na Paryż-Nicea bez żadnych oczekiwań - mówi 18. w klasyfikacji generalnej Australijczyk. - Nie jestem jeszcze nawet blisko swojej najlepszej formy. Lepiej czułem się na Paryż-Nicea w zeszłym roku, a poza tym miałem ciężką przerwę między sezonami - wyjaśnia.

Komentarze (0)