Giro d'Italia: Klęska peletonu, wielki pech faworyta

Płaska jak deska trasa etapu miała być niejako przedłużeniem poniedziałkowego dnia wolnego i lekką rozgrzewką przed poważniejszymi wyzwaniami. Światła reflektorów skierowane zostały na sprinterów, ci ponieśli jednak klęskę, do mety przed peletonem dojechała bowiem ucieczka. [ad=rectangle] Akcję etapu już kilka kilometrów po starcie zorganizowali kolarze trzeciego planu: Matteo Busato, Oscar Gatto, Nicola Boem, Alessandro Malaguti oraz Alan Marangoni.

Jedyną kontynentalną ekipą, która nie miała tego dnia swojego przedstawiciela w ucieczce, był zespół CCC Sprandi Polkowice. Taktyka ta wydawała się rozsądna, peleton długo trzymał bowiem harcowników na krótkiej smyczy i wydawało się, że etap zakończy finisz z dużej grupy. Samotna praca Lotto-Soudal nie przyniosła jednak efektu. Brak wsparcia sprawił, że uciekinierzy dojechali do mety kilkanaście sekund przed najlepszymi.

Giro d'Italia: Skandal! Kolarze ukarani za... gest fair play!

Kreskę jako pierwsi minęli czterej dzieli Włosi, spośród których najszybszy okazał się Boem. Kilka minut wcześniej problemy techniczne sprawiły, że z ucieczki odpadł Gatto.

Największym przegranym wtorku został jednak nie Andre Greipel, którego grupa przez cały dzień pracowała na czele peletonu, ale Porte. Jednego z głównych faworytów wyścigu na ostatnich kilometrach złapał defekt i mimo wytężonego wysiłku kolegów nie zdołał on już dogonić głównej grupy, tracąc do Alberto Contadora i Fabio Aru kilkadziesiąt sekund. Na mecie Australijczyka spotkała kolejna kara.

Polacy na dziesiątym etapie byli niewidoczni. Najlepsze miejsce na zajął Jarosław Marycz, który do mety dojechał dwudziesty siódmy. Sześć lokat wyżej sklasyfikowany został jego kolega z zespołu, Grega Bole.

Wyniki etapu

Klasyfikacja generalna