W niedzielę, 1 września podczas Vuelta a Espana kolarze musieli radzić sobie z naprawdę trudnymi warunkami (więcej TUTAJ). Poniedziałek był dla nich dniem przerwy, z kolei we wtorek powrócili do rywalizacji.
Po raz kolejny doszło jednak do rywalizacji w fatalnych warunkach. Gdyby tego było mało, to musieli jeszcze pokonać trudny etap z Luanco do Lagos de Covadonga, czyli łącznie mieli do przejechania 181,5 km, a sam finisz kończył się wspinaczką.
Pierwsza połowa trasy była doskonałą okazją do zbudowania ucieczki i to znalazło swoje potwierdzenie w wyścigu, ponieważ grupa licząca 17 osób odskoczyła na ponad 6 minut od peletonu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Zjazd sprawił, że odpadł z niego między innymi Wout van Aert (Visma-Lease a Bike). Lider klasyfikacji górskiej i punktowej zanotował fatalny upadek na trasie, przez co zdecydować się wycofać z dalszej rywalizacji.
W momencie, gdy rozpoczął się decydujący podjazd, ucieczka liczyła 11 kolarzy i miała blisko 7 minut przewagi nad peletonem. Tym samym jasne było, że triumf odniesie jeden z nich.
12 km wspinaczkę najlepiej rozegrał Marc Soler. Zawodnik UAE Team Emirates uciekł reszcie stawki i tym samym po raz trzeci wygrał etap w hiszpańskim klasyku. Na mecie zameldował się 18 sekund przed Włochem Filippo Zaną z Jayco AlUla.
Ważnym aspektem była jeszcze rywalizacja o pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Wszystko z uwagi na to, że liderujący Ben O'Connor nie był w stanie wytrzymać tempa rywali. Początkowo w wirtualnym zestawieniu wyprzedzał go Primoz Roglic, lecz Australijczyk w końcówce był w stanie się poprawić i dzięki temu w "generalce" wciąż wyprzedza Słoweńca, lecz tylko o 5 sekund.
uciekl mialbym umierac za cjebie ?