Dwa srebrne i jeden brązowy medal - to dorobek reprezentacji Polski w kolarstwie torowym podczas mistrzostw Europy, które na początku 2024 roku odbyły się w holenderskim Apeldoorn. Wszystkie zdobył Mateusz Rudyk (dwa srebrne indywidualnie, a brąz w drużynie z Rafałem Sarneckim oraz Danielem Rochną). Jak na problemy finansowo-organizacyjne, które od 2017 roku przeżywa Polski Związek Kolarski, to wynik naprawdę dobry.
Szkoda tylko, że wyjazd do Apeldoorn skończył się... skandalem. Do dzisiaj, a minęło już ponad cztery miesiące od mistrzostw, brytyjska firma Corporate & Sporting Events LTD (w skrócie: CSE) nie otrzymała prawie 51 tysięcy euro (ponad 220 tys. zł) za pobyt Biało-Czerwonych w Van der Valk Hotel Apeldoorn - de Cantharel.
22 pokoje (17 dwuosobowych i pięć tzw. "jedynek"), 8 noclegów, pełne wyżywienie dla 39-osobowej ekipy (20 zawodników i 19 osób ze sztabu) - ekskluzywny, holenderski obiekt przygotował dla reprezentacji Polski bardzo dobre warunki. - Niczego nam nie brakowało - słyszymy od jednego z uczestników tej wyprawy. - Dobre jedzenie, dostęp do basenu, strefa SPA i błogi spokój, bo obiekt jest zlokalizowany pod miastem. Dojazd na arenę mistrzostw zajmował zaledwie 15-20 minut. Bajka.
ZOBACZ WIDEO: 14 sekund i... koniec. Szpilka komentuje przerwanie walki
Fundacja nic nie wie
CSE to pośrednik w organizacji wyjazdów na imprezy mistrzowskie. PZKol korzysta z usług tej firmy od lat. Można byłoby oczywiście samemu szukać hotelu, wyżywienia, transportu, ale Brytyjczycy mają potężne doświadczenie i jedną fakturą załatwiają cały proces logistyczny. Większość krajów korzysta z usług takich firm. Polska też.
Za pobyt w Apeldoorn - jeszcze jesienią 2023 - została wystawiona faktura na kwotę 52 096 euro. Poniżej ten dokument:
Kto ma zapłacić za tę fakturę? Dokument jasno określa, że płatnikiem jest Fundacja Wspierania Polskiego Kolarstwa (o której pisaliśmy już w przeszłości - więcej przeczytasz TUTAJ >>). Skontaktowaliśmy się z prezesem tej fundacji Michałem Jackowiakiem.
- Fundacja opłaciła bilety lotnicze na mistrzostwa. Nic więcej nikomu nie deklarowałem i żadne inne faktury nie były zaksięgowane w Fundacji, bo nie było na to środków - usłyszeliśmy.
Jak to więc możliwe, że na fakturze widnieją dane Fundacji prowadzonej przez Jackowiaka? - Może pan wziąć w dowolnym miejscu fakturę na przysłowiowy "Orlen" i oczekiwać opłacenia - mówi nam prezes, sugerując, że ktoś podał dane bez jego zgody.
Zapytaliśmy, czy w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa zamierza zawiadomić organy ścigania. Nie odpowiedział.
Prezes wyjaśni "po urlopie"
Kto więc podał firmie CSE dane Fundacji i kto zamówił usługę? Z naszych rozmów i maili, do których dotarliśmy, wynika, że to była decyzja prezesa PZKol Rafała Makowskiego.
W środowisku kolarskim krąży mail z dnia 26.04.2024 roku adresowany do prezesa PZKOl, a do wiadomości kilkudziesięciu najważniejszych osób (działacze, trenerzy) w polskim kolarstwie, w którym jedna z pracownic biura PZKol apeluje o zapłacenie faktury i pisze, że w sprawie dokumentu działała na polecenie prezesa Makowskiego oraz sekretarza generalnego związku Cezarego Jedlińskiego. Oto fragment tej wiadomości, którą otrzymało kilkadziesiąt osób:
Jedliński nie pracuje już w związku. Próbowaliśmy się z nim skontaktować - bezskutecznie. Udało się za to uzyskać krótki komentarz prezesa Makowskiego, który aktualnie przebywa na urlopie.
"Podmiotem odpowiedzialnym za opłacenie faktury jest Polski Związek Kolarski. Sprawę wyjaśnię w szczegółach po powrocie z urlopu" - otrzymaliśmy taką wiadomość SMS.
Piesiewicz nie chce o tym nawet słyszeć
Z tego, co udało nam się ustalić, tej wiedzy nie ma Anna Cox z firmy CSE. Ona nadal czeka na oficjalne stanowisko w sprawie długu. Ta firma raczej już nie pomoże polskiej federacji w organizacji wyjazdów na kolejne imprezy rangi mistrzowskiej. O ile te w ogóle będą.
W niedawno zakończonych w Rumunii mistrzostwach Europy w kolarstwie górskim (juniorów i seniorów) Polskę reprezentowało kilkunastu sportowców. Ich wyjazd był możliwy dzięki... klubom, sponsorom i finansowaniu z prywatnych budżetów zawodników. PZKol nie przekazał ani złotówki.
Od 2017 roku, kiedy wybuchła seksafera w polskim kolarstwie i były minister sportu Witold Bańka wstrzymał finansowanie związku, to Polski Komitet Olimpijski pomagał w transferze pieniędzy, by ominąć zablokowane przez komorników konta kolarskiej centrali. Ale od kilku miesięcy PKOl nie chce o tym nawet słyszeć.
- Tak, jak informowaliśmy wcześniej, PKOl zakończył rozliczenie umowy dotacyjnej PZKol na rok 2023 i nie podjął działań w tym zakresie na rok 2024. O tym fakcie poinformowaliśmy zainteresowane strony jeszcze w grudniu. Nic się w tej kwestii nie zmieniło - usłyszeliśmy od Katarzyny Kochaniak-Roman, rzeczniczki prasowej PKOl.
Skąd taka decyzja? Nieoficjalnie PKOl zrezygnował z takiej współpracy od kiedy nagłośniliśmy, że pracownicy jednej z poznańskich kancelarii księgowych są opłacani z pieniędzy publicznych (TUTAJ przeczytasz więcej >>), zostali wpisani przez PZKol na listę płac w Polskim Komitecie Olimpijskim.
Kto więc zapłaci faktury za udział w styczniowych mistrzostwach Europy na torze? A już wkrótce (po igrzyskach olimpijskich) czekają nas przecież m.in. mistrzostwa świata i Europy w kolarstwie szosowym. Kto wtedy pokryje koszty wyjazdu i pobytu naszej kadry?
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty