"Przykładasz rurkę do nosa i wydmuchujesz powietrze. Po góra 30 sekundach masz wynik" - tak izraelska firma NanoScent zachwala swoje urządzenie, które ma zrewolucjonizować świat. Od wybuchu światowej pandemii koronawirusa zdecydowana większość imprez sportowych odbywa się bez udziału publiczności. Zostały odwołane również koncerty muzyczne. Izraelczycy obiecują koniec takiej sytuacji. I to jeszcze przed tym, jak szczepionka pozwoli nam wszystkim wrócić do w miarę normalnego życia.
Inicjatywą zainteresowali się m.in. szefowie Tottenhamu Hotspur. Brytyjczycy mają już dość pustych stadionów i ciągłych braków w kasie klubowej. Bo każde spotkanie bez udziału widzów, to wielomilionowe straty. NanoScent chwali się na swojej stronie internetowej, że właśnie w Londynie przeprowadzono testy i wyniki są bardzo obiecujące.
"Wygląda na fajny gadżet, zabawkę"
Gdyby "COVID-owy alkomat" - jak roboczo nazwano urządzenie - został zaakceptowany i uznany przez służby medyczne, można byłoby w mniej więcej godzinę wpuścić na obiekt sportowy kilkadziesiąt tysięcy kibiców. Koszt? Na razie nieznany. Próbowaliśmy się dodzwonić na izraelski numer firmy, wysłaliśmy też dwukrotnie maila z pytaniami dotyczącymi m.in. ceny urządzenia. Bez skutku.
Read all about the importance of #screening in the fight against #COVID19, featured on @DailyMailUK. https://t.co/iMWsh1JypN pic.twitter.com/cKasr275Jw
— NanoScent (@nanoscent) August 13, 2020
- Wygląda na fajny gadżet, zabawkę - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty wirusolog prof. Włodzimierz Gut.
- Nie uwierzę dopóki nie zobaczę naukowych badań, które potwierdzą, że to urządzenie działa i można go dopuścić do użycia - dodaje dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. - Przepraszam, że jestem już na starcie sceptykiem, ale w przestrzeni publicznej pojawia się sporo fake newsów.
W tym przypadku nie wygląda to jednak na zmyśloną wiadomość. Mimo że NanoScent nie odpowiedział na nasze pytania, to największe agencje prasowe na świecie poinformowały, że Izraelczycy podpisali już umowę z jedną z koreańskich firm i w tym kraju ma ruszyć produkcja urządzenia.
Piłkarskie Euro bez kibiców?
Gut nadal podchodzi do "alkomatu" z wielką ostrożnością. - Jaki jest procent skuteczności takiego testu? - pyta.
- Producent twierdzi, że to poziom skuteczności testów antygenowych (PCR), które są dopuszczone przez wiele krajów do użytku - odpowiadamy.
- Dobrze, nawet zakładając, że tak jest, to moim zdaniem nic to nie da - odpowiada Gut. - Przecież ludzie, którzy na przykład dwa dni przed meczem się zakazili, będą mieli wynik negatywny, a mogą już zakazić kolejnych. A mówimy o meczu piłkarskim i powiedzmy 60-80 tysiącach ludzi w jednym miejscu.
Czy to oznacza, że nie ma szans na przeprowadzenie przyszłorocznych mistrzostw Europy w piłce nożnej z udziałem kibiców? - To zależy od sytuacji epidemiologicznej - wyjaśnia Gut. - Jeżeli w danym miejscu będziemy mieć dziennie jeden przypadek na milion, to jasne, że można zaryzykować i zorganizować taki turniej. Ale jeżeli mamy jeden przypadek na tysiąc... To bez szans! I nawet ten "alkomat" nie pomoże.
To byłby przełom
Innego zdania jest Dzieciątkowski. Jego zdaniem to dwu-, trzydniowe okienko między zakażeniem, a możliwością stwierdzenia choroby testem nie jest groźne.
- Nawet jeżeli wejdą na trybuny tacy ludzie, ale jednocześnie nie są objawowi, nie kaszlą, nie kichają, itp. to istnieje bardzo małe ryzyko, że kogokolwiek zakażą - tłumaczy. - Dlatego moim zdaniem taki "alkomat" byłby przełomem. Ale po raz kolejny dodam: alkomat, którego działanie udowodniono naukowo.
Wirusolog dodaje, że zastosowanie takiego urządzenia to nie tylko zawody sportowe, koncerty czy inne imprezy masowe. - Weźmy inną sytuację: przychodzi człowiek do lekarza, źle się czuje i chce sprawdzić czy nie jest zakażony. Wydmuchuje powietrze nosem i za pół minuty mamy wynik. Bajka! Można błyskawicznie opanować pandemię - mówi Dzieciątkowski.
"Skończyły się złote czasy"
Nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać na efekty. Być może już za kilka tygodni sprzęt znajdzie się na rynku. Co się wtedy stanie, jaka będzie reakcja poszczególnych krajów? Nie wiadomo.
Profesor Gut ostrzega jednak przed hurraoptymizmem. - Ludzie, nie liczmy na szczepionkę, na alkomat, tylko zachowujmy dystans, słuchajmy służb medycznych - twierdzi. - Moim zdaniem Euro w połowie 2021 roku będzie z kibicami bardzo trudno przeprowadzić. Pytanie czy w ogóle warto ryzykować. Piłkę nożną można oglądać w telewizji.
Premier Mateusz Morawiecki zapewnia w wielu wywiadach, że najprawdopodobniej od połowy stycznia ruszy akcja szczepienia Polaków. A to pomoże przecież wygasić pandemię. Podobnie będzie w innych krajach europejskich.
- Zgadza się - komentuje Gut. - Ale przecież nie uda się wygasić epidemii w kilka tygodni. Myślę, że cały rok 2021 musimy jeszcze spisać na straty. A może i nawet nie tylko. Twierdzę, że skończyły się "złote czasy". Musimy zmienić swoje podejście do podróży po całym świecie. Bo inaczej, co chwilę będziemy mieli pandemię. A przecież tego nie chcemy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta