Pot leciał z tyłka litrami - rozmowa z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem

W najbliższy poniedziałek Krzysztof "Diablo" Włodarczyk rozpocznie serię sparingów przed pojedynkiem z Włochem Giacobbe Fragomenim. Włodarczyk liczy na zwycięstwo i tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBC. - Jeszcze nigdy tak ostro nie trenowałem. Pot leciał z tyłka litrami - żartował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, bokser, który nie boi się walki z Tomaszem Adamkiem. - Jeśli tylko będą odpowiednie pieniądze, to mogę się z nim zmierzyć o każdej porze dnia i nocy - zadeklarował.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Kontuzja, operacja, rehabilitacja, ale końcu jednak kibice zobaczą "Diablo" na ringu. Niestety tylko w telewizji. Walka o pas mistrzowski WBC w wadze junior ciężkiej odbędzie się za niecały miesiąc w Mediolanie. Czemu nie w Polsce?

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk: Cóż, na pewno chciałbym walczyć w kraju, ale to raczej pytanie do mojego promotora i szefa grupy Andrzeja Wasilewskiego. Jak zwykle w takich przypadkach sprawa rozbiła się o pieniądze. Włosi mieli ich do dyspozycji więcej.

Za pojedynek dostanie pan najwięcej w swojej karierze. Podobno 100 tysięcy euro.

To fajna suma, ale dla mnie bardziej liczy się mistrzowski pas. Kiedy wejdę na ring, to nie będę myślał o pieniądzach, ale o tym jak tu zlać skórę Włochowi.

By dotrzymać kroku Giacobbe Fragomeniemu musi pan mieć obie ręce sprawne. A przecież miał pan poważnie kontuzjowany łokieć. Wszystko już wróciło do normy?

Wszystko już jest O.K. Łokieć jest w najlepszym porządku, zresztą ja już od jakiegoś czasu trenuję i gdyby coś złego miało się wydarzyć to już by się wydarzyło.

Po kontuzji nie ma śladu, ale czy pan nie będzie miał obaw przed zadawaniem mocnych ciosów niedawno operowaną ręką?

Nie mam takich obaw. Lewą, kontuzjowaną ręką, zadałem już po operacji tyle ciosów, że teraz myślę jedynie o tym, by dobrze trafić lewym prostym, a nie o dawnej kontuzji. Po kontuzji nie ma śladu i naprawdę już o tym nie myślę.

Ale o najbliższym przeciwniku, którym będzie Fragomeni, już pan myśli od dłuższego czasu. Co pan o nim powie?

Młody to on nie jest, bo ma 40 lat i myślę, że nie będzie wstanie wytrzymać ostrego pojedynku. Na pewno jest bardzo niebezpieczny, ruchliwy, stara się zadawać dużo ciosów, idzie do przodu i do końca się nie podda.

No i najważniejsze - jest właścicielem mistrzowskiego pasa.

Jeszcze go ma, ale po to jadę do Mediolanu, by mu ten zielony "pasek" odebrać.(śmiech)

Jak pan to zrobi?

Najłatwiej powiedzieć - położę go na deski. To też mam w planie, ale przede wszystkim trzeba będzie „bardzo dużo” boksować. Myślę, że bardzo ważna będzie ilość ciosów i siła z jaką będę je zdawał. Po prostu postaram się go "zmiękczyć" na tyle, by jeśli nadarzy się okazja skończyć walkę przed czasem. Jeśli to się nie uda to jestem przekonany, że druga połowa walki będzie należeć już tylko do mnie. Wtedy ważne będzie wygrywanie poszczególnych rund, a to da się osiągnąć bijąc seriami, po trzy cztery ciosy. Wiadomo, że po trzeciej, szóstej i dziewiątej rundzie podawana jest punktacja. Chodzi o to, by w końcówce nie zastanawiać się jak tu odrobić straty, tylko mieć pewność wygranej

Dużo się mówi o tym, że we Włoszech, wygrana z miejscowym bokserem na punkty jest prawie niemożliwa.

Promotorzy tak skonstruowali umowę, że my również mamy wpływ na dobór sędziów. Po prostu musimy się na nich zgodzić. Bardzo ważna, może nawet najważniejsza, jest osoba sędziego ringowego. To właśnie on podejmuje ostateczne decyzje jeśli chodzi na przykład o przerwanie walki.

Oczywiście wierzy pan w zwycięstwo.

Inaczej bym w ogóle nie zaczynał przygotowań do tej walki. Proszę mi wierzyć, że na obozie w Zakopanem trener Fiodor Łapin tak dawał mi w kość, że czasami wydawało się, iż tego po prostu fizycznie nie wytrzymam. To już nie był "Taniec z gwiazdami". Obrazowo mówiąc pot lał się z tyłka litrami.(śmiech) Do Włoch jadę po to, by wygrać i tyle.

Niektórzy zawodnicy wolą wyjazdy, bo nie czują wtedy presji.

Ja już byłem we Włoszech dwa razy i oba pojedynki wygrałem. Więc presja mi zupełnie nie przeszkadza. Ja tam jadę po prostu do pracy i będę się starał wykonać ją jak najlepiej i pokazać co naprawdę potrafię.

No właśnie, po przegranej walce ze Stevem Cunnninghamem był pan jednak wściekły i mówił, że nie pokazał pan tego co naprawdę potrafi zrobić w ringu "Diablo".

Pierwszą walkę z nim wygrałem, a w drugiej nic nie pokazałem. Może wtedy nie dojrzałem jeszcze do takiego pojedynku? Może byłem za słaby emocjonalnie? Teraz jestem o dwa lata starszy i zupełnie inaczej myślę o boksie. Na pewno będę bardziej wyrachowany i nie dam ponieść się nerwom, ani emocjom.

W najbliższym czasie rozpocznie pan walki sparingowe. Z kim?

Od poniedziałku zaczynam te walki i naprawdę na nie czekam, bo przecież długo nie boksowałem. Trenerzy zapowiadają bardzo dużo sparingów, które będę toczył z czterema zawodnikami. Z tego co wiem będą to doskonali bokserzy, którzy byli dobierani pod takim kątem, żeby dać mi porządnie w kość. Mają się zmieniać w ringu co minutę, albo dwie.

Załóżmy, że wygra pan z Fragomenim. Co potem? Może pojedynek dwóch polskich mistrzów świata w wadze junior ciężkiej?

Najpierw muszę wygrać we Włoszech. A potem? Jeśli promotorzy za walkę z Tomkiem Adamkiem zaproponują naprawdę dobre pieniądze to jestem w stanie bić się z nim o każdej porze dnia albo nocy i w każdym miejscu na świecie.

Źródło artykułu: