Szczególnie w czwartej rundzie, gdy Steve Cunningham rzucił się na Tomasza Adamka i wydawało się, że Polak jest w dużych opałach. - Żaden z tych ciosów mnie nie zamroczył. Nie czułem się zagrożony. Zresztą, ta kontra, po której znów wylądował na macie ringu, najlepiej świadczy o tym, że wiedziałem, co robię - powiedział bokser w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Adamkowi nie udało się jednak znokautować rywala. - W długiej, dwunastorundowej walce najważniejsze, to umieć rozkładać siły. Cały czas o tym pamiętałem. Kiedy tylko widziałem, że nie dam rady go znokautować, zwalniałem. Nie chciałem się przedwcześnie wystrzelać. Było bardzo gorąco i odczuwałem zmęczenie - przyznał.