- Proponuję panu Sławomirowi Nitrasowi kupienie lustra i zobaczenie, jak on sam wygląda. Dla mnie to jest Pinokio polskiego sportu - to pierwsza wypowiedź Radosława Piesiewicza w trakcie piątkowej rozmowy z RMF FM. W ten sposób prezes PKOl odpowiedział na słowa ministra sportu, który dwa dni temu porównał go do "zniszczonej plaży w Tajlandii".
Piesiewicz odniósł się również do tematu nagród finansowych, które miały zostać wypłacone polskim medalistom z Paryża. Od zakończenia igrzysk minęło już ponad pół roku, jednak sportowcy jak dotąd nie otrzymali tych środków.
- Sportowcy podpisali z nami porozumienia przed igrzyskami olimpijskimi. Te nagrody nie zostały jeszcze wypłacone, a pan minister Nitras kazał na polityczne zamówienie wypowiedzieć spółkom Skarbu Państwa umowy, w których były zawarte rekordowe nagrody dla sportowców - mówił.
ZOBACZ WIDEO: Mocne słowa legendy w kierunku polskiego siatkarza. Jest odpowiedź
Niedługo po igrzyskach olimpijskich ze współpracy sponsorskiej z PKOl zaczęły masowo wycofywać się spółki Skarbu Państwa. Zastąpiły je firmy prywatne i działające na zasadach komercyjnych.
Piesiewicz podkreślił jednak, że nagrody finansowe dla sportowców zostaną wypłacone do końca lutego. Dodał, że środki na ten cel będą pochodzić z umów, które kierowana przez niego organizacja zawarła z nowymi sponsorami. Wskazał również, że medaliści otrzymali już nagrody rzeczowe, w tym m.in. obrazy i vouchery na wakacje.
W trakcie rozmowy pojawił się wątek aktualnego wynagrodzenia Piesiewicza. W ciągu ostatnich miesięcy ulegało ono licznym zmianom, a w szczytowym momencie miało wynosić nawet 100 tysięcy złotych miesięcznie.
- Ja mam przez zarząd i prezydium uchwaloną pensję, podpisaną przez komisję rewizyjną, w wysokości 25 tysięcy netto - podkreślił. Dowodził również, że jego wyższe zarobki w poprzednich miesiącach wynikały z lepszej sytuacji budżetu PKOl wspieranego niegdyś przez spółki Skarbu Państwa.
Według ustaleń Przeglądu Sportowego Onet, latem 2023 roku Piesiewicz miał zarabiać 100 tysięcy złotych. Z kolei od marca kolejnego roku jego wynagrodzenie spadło do poziomu 70 tysięcy. Znaczna obniżka miała nastąpić latem, w okolicach igrzysk olimpijskich. Medialne doniesienia wskazują, że wrześniu ma jednak powrócić do zarobków na poziomie 70 tysięcy złotych.
W dalszej części rozmowy Piesiewicz zadeklarował, że nie ma zamiaru rezygnować z funkcji szefa PKOl. - To są apele polityków. Polski Komitet Olimpijski jest organizacją apolityczną. Ja nie jestem politykiem i nie należę do żadnej partii. Nie mam zamiaru rezygnować, gdyż zostałem wybrany w demokratycznych wyborach.
Jakoś mnie to nie dziwi...
Takich są miliony...