Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Nie była to udana sesja poranna dla polskich lekkoatletów w Paryżu. W repasażach 800 metrów odpadła Anna Wielgosz, w eliminacjach skoku o tyczce przepadli Piotr Lisek i Robert Sobera, a w biegu na 100 metrów wielkiego pecha miał Oliwer Wdowik.
Choć jego awans do kolejnej serii byłby bardzo dużą niespodzianką, nasz sprinter nie miał jednak nawet szansy powalczenia z rywalami. Dlaczego?
Otóż w trakcie biegu Wdowik doznał kontuzji i do mety zaledwie dotruchtał.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Brąz Świątek sukcesem czy niedosytem? "Trzeba zmienić narrację"
- Już na początku był sygnał, że może się tak skończyć. Potem poczułem taki przeszywający skurcz i to był mój koniec - mówił czołowy polski sprinter, który w tym roku ma po prostu gigantycznego pecha.
- To jest moja piąta kontuzja w tym roku. To jest i tak coś niesamowitego, że pomimo tego tu jestem. Teraz spróbujemy tak załatwić, że w przyszłym sezonie to się nie powtórzy. Będą u mnie duże zmiany, dochodzą nowe osoby do sztabu - zapowiedział.
Wdowik zaznaczył jednak, że nie zamierza zmieniać pierwszego szkoleniowca, którym jest Janusz Mazur.
- Nie jestem zadowolony, ale nie jestem też zły. Już nic nie zmienię, nie mam żadnego wpływu na to co się stało. Obiecuje, że w przyszłym roku będę udowadniał, że należę do światowej czołówki. Nastawiam się na bieganie w hali, 60 metrów to mój konik.