Tuż po ataku Rosji na Ukrainę Międzynarodowy Komitet Olimpijski zarekomendował związkom sportowym wykluczenie sportowców z kraju-agresora.
Po roku jednak zmienił zdanie. 28 marca organizacja zarekomendowała powrót zawodników z Rosji i Białorusi, i ich start pod neutralną flagą. Ta decyzja jest bardzo na rękę Władimirowi Putinowi, gdyż sport stanowi bardzo ważny element propagandy totalitarnego państwa.
Są jednak pewne warunki. Najważniejszym z nich jest konieczność startu pod neutralną flagą, nie mogą występować w konkurencjach drużynowych. Zawodnicy nie mogą także wspierać agresji i nie mogą mieć powiązań z wojskiem.
ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami
Rosyjski dyktator uważa jednak, że wciąż zawodnicy z jego kraju są dyskryminowani. I po raz kolejny dał temu wyraz.
- Nasi sportowcy biorą udział w zawodach międzynarodowych i planują brać udział w różnych turniejach. Nie będę teraz mówił o tym, jak działacze sportowi na świecie postępują - rozpoczął swoją wypowiedź Władimir Putin (cytat za rosyjską państwową agencją TASS).
Swojej obietnicy jednak nie dotrzymał, nie pierwszy i nie ostatni raz. Rozpoczął on atak na władze światowego sportu, które coraz częściej podejmują przychylne dla Rosji i Białorusi decyzję.
- Niestety, często naruszają oni ideę olimpizmu. No, Bóg z nimi, ale oni szkodzą międzynarodowemu ruchowi olimpijskiemu - skomentował dyktator.
Czytaj więcej:
A więc jednak. "Rosjanka podpisała deklarację"