Czy ktoś z państwa słyszał o igrzyskach europejskich? Nie? To żadne zaskoczenie. Impreza ma krótką historię, a jej pierwszą edycję zorganizowano w Azerbejdżanie. Baku było jedynym chętnym do goszczenia zawodów w 2015 roku. Tamtejsze władze wykorzystały to do sportswashingu, podobnie jak to czynią z Formułą 1. Słowem - chciały poprawić swój wizerunek na arenie międzynarodowej za pośrednictwem sportu. Dlatego pierwsze igrzyska w Baku organizowano z ogromną pompą i przepychem.
Cztery lata później swój fatalny wizerunek "prała" Białoruś. Wprawdzie Mińsk gościł sportowców przed masowymi represjami i powszechnie sfałszowanymi wyborami prezydenckimi, jakie miały miejsce kilka miesięcy później, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że już w 2019 roku Alaksandr Łukaszenka był krwawym dyktatorem.
I do tych dwóch państw w 2023 roku dołączyła Polska. Prawo i Sprawiedliwość wpadło na pomysł, że za sprawą igrzysk europejskich wypromuje Kraków i Małopolskę, a niektórym marzył się nawet sukces organizacyjny na skalę Euro 2012. Polska podeszła do wszystkiego z rozmachem, trochę w stylu "zastaw się, a postaw się". Efekt?
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli dowiadujemy się, że wydatki na igrzyska europejskie wyniosły ponad 1,668 mld zł. Skala błędów popełnionych przy organizacji imprezy jest porażająca. Nikt we władzach Krakowa ani województwa nie zlecił analiz potrzeb organizacyjnych i finansowych. Założona w tym celu spółka Igrzyska Europejskie 2023 nie negocjowała też z Europejskim Komitetem Olimpijskim kursu euro, co doprowadziło do nadpłaty co najmniej 2,5 mln zł.
Ówczesny minister sportu nie rozliczył na czas dotacji celowej na organizację igrzysk, nie zrobili tego też gospodarze zawodów. Impreza miała kosztować 400 mln zł, a końcowy rachunek zamknął się w kwocie 1 mld 668,7 mln zł. 64,6 proc. tej porażającej kwoty pochodziło z budżetu państwa i funduszy rządowych, a 34,9 proc. z budżetów samorządów terytorialnych. Ba, igrzyska wsparto nawet środkami z... Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Przypomnijmy, że odbywały się one w 2023 roku, wiele miesięcy po uporaniu się z pandemią.
Na tym nie koniec kuriozum. O tym, jak poważne są igrzyska europejskie, niech najlepiej świadczy fakt, że ostateczna liczba dyscyplin i lokalizacji została ustalona... dwa dni przed startem imprezy. Czy ktoś wyobraża sobie, aby areny igrzysk olimpijskich wybierano za pięć dwunasta? Gdyby była mowa o IO, to w takiej sytuacji mielibyśmy międzynarodowy skandal i powszechną krytykę gospodarzy. W tym przypadku było cicho, bo... igrzyskami europejskimi nikt się nie interesował.
Zawody były oczkiem w głowie Jacka Sasina, który jako minister aktywów państwowych powołał do życia nawet specjalnego pełnomocnika ds. igrzysk. Na tym polu udało się również osiągnąć gigantyczny "sukces". Zawarto trzy umowy sponsorskie na łączną kwotę 21 mln zł netto. Sponsorami igrzysk zostały... Orlen, Tauron i Lotto. Spółki Skarbu Państwa, które podlegały Sasinowi. To trochę tak jakbyśmy przełożyli pieniądze z jednej kieszeni do drugiej.
Dla porównania, igrzyska olimpijskie w Paryżu miały 70 sponsorów. W większości były to spółki z prywatnym kapitałem, które zapłaciły gospodarzowi i MKOl łącznie 1,24 mld euro. Widać różnicę?
Oczywiście zaraz po igrzyskach odtrąbiono sukces i chwalono się poziomem transmisji, za który odpowiedzialna była hiszpańska spółka Mediapro. Wszystko było zrobione na wysokim poziomie, ale to trochę tak, jakby turniejowi o puchar burmistrza Pcimia na miejscowym Orliku zapewnić oprawę godną finału piłkarskiej Ligi Mistrzów.
TVP chwaliła się, że igrzyska europejskie śledziło codziennie średnio 717 tys. kibiców. Dla porównania, rok później mecz finałowy igrzysk olimpijskich w Paryżu pomiędzy Polską a Francją w TVP1 obserwowało 4,9 mln widzów. Bawi w tym kontekście rzekomy ekwiwalent reklamowy, który miał wynieść 400 mln zł. Trzeba przy tym pamiętać, że są to pieniądze wirtualne, które nie wpłynęły ani do kasy państwa, ani samorządu.
Nawet nie wiemy, czy igrzyska europejskie w Krakowie osiągnęły swój cel, bo, jak zauważyła NIK, "ministrowie sportu oraz aktywów państwowych nie określili wskaźników efektywności". "Organizacja wydarzenia przebiegała w warunkach chaosu, a brak rzetelnych analiz, niegospodarność i opóźnienia doprowadziły do znaczącego wzrostu kosztów" - podkreślono w raporcie.
Organizacja dużych imprez sportowych może być szansą dla kraju, czego dowodem jest Euro 2012. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że piłkarskie mistrzostwa Starego Kontynentu były okazją do rozwoju infrastruktury, gospodarki i turystyki Polski. W przypadku igrzysk europejskich można mówić co najwyżej o marnotrawieniu pieniędzy i zabawie za publiczne środki. Za kwotę 1,668 mld zł można by wybudować szereg boisk, opłacić szkolenie młodych talentów i ich trenerów, ale... nie byłoby efektu propagandowego.
Wnioski płynące z organizacji igrzysk europejskich mogą być cennym doświadczeniem przed staraniem się o igrzyska olimpijskie w naszym kraju. To bez wątpienia ciekawy pomysł, ale musi mieć ręce i nogi.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty