Tragiczna śmierć Matissa Kivlenieksa wywołała ogromne poruszenie w środowisku hokejowym na całym świecie. Od początku sprawa owiana była tajemnicą, a w mediach krążyły różne wersje zdarzeń.
Jedna z hipotez zakładała, że urządzenie służące do wystrzeliwania petard się przewróciło i fajerwerki zaczęły lecieć w kierunku hokeisty. Ten miał się pośliznąć i uderzyć głową w betonowy murek.
Druga wersja podana została przez media na Łotwie. Portal delfi.lv przekazał, że Kivlenieks otrzymał cios jednym z fajerwerków w serce. W podobnym tonie wypowiadał się lekarz sądowy w rozmowie z ESPN.
Nowe światło na całą sprawę rzuciła wypowiedź Elvisa Merzlikinsa, klubowego i reprezentacyjnego kolegi zmarłego Kilvenieksa.
- Uratował mojego nienarodzonego syna, moją żonę i mnie. Zginął jako bohater - mówił podczas ceremonii pogrzebowej. - Uratował swój ostatni strzał. Był bohaterem, uratował wiele istnień - dodał.
Kilvenieks poinformował także, że drugim imieniem jego syna będzie Matiss na cześć zmarłego kolegi. - Mówiłem mu, że jest moim bratem, a nie tylko przyjacielem. Wypiliśmy ostatnie piwo, ostatni kieliszek, wypaliliśmy ostatnie cygaro. On zawsze był uśmiechnięty - zakończył.
"He saved my son, he saved my wife and he saved me. ... He died as hero."
— Sporting News (@sportingnews) July 15, 2021
Elvis Merzlikins at the memorial service for Matiss Kivlenieks. Kivlenieks died after he was struck in the chest by a fireworks mortar shell on July 4. pic.twitter.com/69C09ggG67
A fan made a prayer card for Matiss Kivlenieks. Wow. #CBJ pic.twitter.com/GFqKgNF1Bk
— Mark Scheig (@markscheig) July 10, 2021
Czytaj także:
- Są już w Tokio, ale nie mają prawa startu. Niewiarygodny chaos w polskiej kadrze! Zawodnicy grożą sądem
- Tokio 2020. Skandal przed igrzyskami. Reprezentant kraju zaginął