Przed pierwszą syreną kibice długo wypatrywali na lodzie przeciwników z Jastrzębia. Ta sytuacja chyba nieco uśpiła oba zespoły, które niemrawo rozpoczęły to spotkanie. Sygnał do ataku swoim kolegom dał Tuomas Immonen dwukrotnie uderzając z okolic niebieskiej linii. Od tego momentu spotkanie zyskało na atrakcyjności i pod obiema bramkami dochodziło do spięć. Wreszcie wynik spotkania otworzył rekonwalescent Nick Sucharski zachowując się przytomnie podczas zamieszania w tercji przeciwników. Bramka stracona na 2 minuty przed pierwszą przerwą pobudziła dobre dysponowanych gości z Jastrzębia.
Niewiele brakło a druga tercja rozpoczęła by się wyśmienicie dla Pasów. Pomimo ofiarnej interwencji Kamila Kosowskiego krążek w kierunku pustej bramki skierował Aron Chmielewski. Na linii bramkowej wybił go jeden z obrońców gości. Młody napastnik Pasów uniósł ręce w górę, ale sędzia po analizie wideo bramki nie uznał. Ta sytuacja obudziła gości, którzy przez kolejne minuty osiągnęli optyczna przewagę. W 32 minucie nastąpił prawdziwy kataklizm dla mistrzów Polski. Goście z Jastrzębia grali w osłabieniu z powodu zbyt dużej ilości graczy na lodzie. Pasy po raz kolejny udowodniły, że w tym sezonie gra w przewadze jest ich piętą achillesową. Niegroźny atak Macieja Urbanowicza i krążek odbity przez Rafała Radziszewskiego wpadł do sieci. Wznowienie i Peter Lipina drugi raz pokonał bramkarza gospodarzy. W chwilę później wyrównać jeszcze mógł Sebastian Biela. Uderzył jednak prosto w Kosowskiego. Jastrzębianie poczuli swoją szansę i na niespełna dwie minuty przed końcem Filip Drzewiecki pokonał Radziszewskiego po raz trzeci. Zanim zabrzmiała syrena kończąca tę część spotkania kontaktowe trafienie mógł jeszcze zaliczyć Leszek Laszkiewicz.
Ostatnią odsłonę meczu znowu nieźle rozpoczęli gospodarze. Najpierw idealnym podaniem obsłużył Damiana Słabonia Leszek Laszkiewicz, a w chwilę później w porę złączył parkany Kamil Kosowski. Bramkarz JKH nie zdążył powtórzyć tego manewru w chwilę później po uderzeniu Arona Chmielewskiego. Wychowanek Stoczniowca uderzył precyzyjnie, z dużą siłą i mistrzowie Polski potrzebowali jeszcze jednego trafienia do remisu. Bliski szczęścia był kapitan zespołu Piotr Sarnik, ale po jego uderzenie fenomenalną interwencją popisał się Kosowski. Mistrzowie Polski dopięli swego dopiero po strzale Łukasza Rutkowskiego, który doprowadził do euforii krakowskie trybuny. W kilkanaście sekund później swój zespół na prowadzenie wyprowadził Rafał Martynowski i Jiři Režnar natychmiast wziął czas. Obraz gry niewiele się zmienił, a sytuację gości nie poprawiło nawet wycofanie Kosowskiego w ostatnich sekundach. Wykorzystali to gospodarze i do pustej bramki tuz przed końcową syreną krążek skierował Damian Słaboń.
Comarch Cracovia - JKH GKS Jastrzębie 5:3 (1:0, 0:3, 4:0)
1:0 - Nick Sucharski (Łukasz Rutkowski, Michał Piotrowski) 19’
1:1 - Maciej Urbanowicz 33’
1:2 - Richard Kral 33’
1:3 - Filip Drzewiecki (Maciej Urbanowicz) 39’
2:3 - Aron Chmielewski 42’
3:3 - Łukasz Rutkowski (Nick Sucharski, Michał Piotrowski) 55’
4:3 - Rafał Martynowski (Tuomas Immonen, Aron Chmielewski) 56’
5:3 - Damian Słaboń 60’
Składy:
Cracovia: Radziszewski(Raszka)- Wajda, Besch, Laszkiewicz, Słaboń, Sarnik- Immonen (2), Dulęba, Chmielewski, Dvorak, Martynowski-Kowalówka, Witowski, Piotrowski, Rutkowski, Sucharski- Kulik, Sznotala, Lenius, Biela, Kosidło.
JKH: Kosowski (Elżbieciak) - Labryga, Bryk, Danieluk (2), Lipina, Kral (2) - Rompkowski (2), Dąbkowski, Urbanowicz, Słodczyk, Bordowski (2) - Pastryk, Ivicic, Kulas, Kąkol, Drzewiecki - Górny, Szczurek, Kogut, Strużyk (2), Marzec.
Kary: Cracovia - 2, JKH - 10.
Sędziowie: Zbigniew Wolas.
Widzów: 1922.