Gdańsk to prawdziwa kuźnia talentów - rozmowa z Tadeuszem Obłojem, trenerem Stoczniowca

Tadeusz Obłój przed sezonem wrócił z Niemiec, gdzie trenował młodzież i został szkoleniowcem Stoczniowca Gdańsk. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o przemyśleniach związanych z nowym klubem, a także o problemach polskiego hokeja na lodzie.

Michał Gałęzewski: Jest pan trenerem Stoczniowca już od kilku kolejek. Co może pan powiedzieć o tej drużynie? Aktualne miejsce w tabeli odzwierciedla to, co potrafią pańscy hokeiści?

Tadeusz Obłój: Ja bym tak nie powiedział. Poznałem już drużynę i ligę, nie grałem tylko z Naprzodem Janów, co nastąpi w niedzielę. Uważam, że jest to młoda, przyszłościowa, ale jeszcze niedoświadczona drużyna. Musimy się dużo uczyć, a w drużynie brakuje chłopców, którzy mogliby wziąć na siebie ciężar wyniku. W zeszłym sezonie byli to na przykład Jarek Rzeszutko, czy Josef Vitek. Chłopcy będący w kadrze Stoczniowca są uzdolnieni, ale nie mają jeszcze doświadczenia. Z meczu na mecz będzie coraz lepiej, co udowodnili na meczu z Podhalem. Nie byłem też zawiedziony postawą w meczu z Unią, szkoda tylko że przegraliśmy do zera. W pewnym momencie chciałem nawet zagrać na czterech napastników, ale zabrakło właśnie tego doświadczenia. Z każdej porażki trzeba jednak wyciągać wnioski. Mam nadzieję, że mi się to uda. Chłopcy są zaangażowani, trenują bardzo ciężko. W żadnym meczu ligowym nie możemy jednak grać na tą chwilę otwarcie, bo z aktualną kadrą nie jesteśmy w stanie.

Oczywiście jest pan Polakiem, jednak można też powiedzieć, że trenerem jest pan zagranicznym, gdyż w ostatnich latach pracował pan w Niemczech. Czy zobaczenie realiów polskiego hokeja było jak zderzenie o ścianę?

- Ja bym tak nie powiedział, jednak muszą się poprawić przede wszystkim kwestie organizacyjne, dlatego też właśnie wróciłem. Nie jestem jednak żadnym cudotwórcą, dzięki któremu Polska awansuje do Grupy A, bo składa się na to dużo elementów. Musimy się jednak dużo uczyć od zachodu, przykładowo ze Szwajcarów. Na młodzież trzeba stawiać, a przede wszystkim na wychowanków. Silna liga młodzieżowa pomogłaby w zwiększeniu się poziomu hokeja w Polsce. Leży mi na sercu, aby ci chłopcy nie tylko w kraju prezentowali dobry hokej, ale żeby ich nazwiska znano także poza granicami Polski. Ten wózek muszą jednak pociągnąć wszystkie kluby. Dobra praca z młodzieżą, zredukowanie liczby obcokrajowców i za 2-3 lata powinno być lepiej. Boli mnie serce, że tylu zagranicznych zawodników zabiera miejsce utalentowanym Polakom. Kuźniami talentów w hokeju są Gdańsk i Nowy Targ i trzeba tym młodym chłopcom stworzyć warunki.

Najbardziej patologiczną sprawą w polskim hokeju jest chyba to, że hokej jest praktycznie tylko na południu Polski, wyłączając miasta wojewódzkie - Wrocław, czy Rzeszów, a w tym sezonie Stoczniowiec Gdańsk najbliżej na wyjazd ma do Sosnowca...

- Tak, to prawda. Ponadto chciałbym zauważyć kwestię, że nie wszystkie kluby szkolą młodzież. Byłem w Sanoku, skąd pochodzą moi rodzice i przykro mi było, jak dowiedziałem się od dziennikarzy, że tam w ogóle nie ma młodzieży i tam się na nią nie stawia, nie ma żadnej ligi dla nich. Powinni grać nie tylko z Krakowem i Nowym Targiem, ale i ze Słowakami, bo jest tam bardzo blisko. Dobrze robią w Jastrzębiu, gdzie dzieci jeżdżą za południową granicę, aby sprawdzić się z rówieśnikami z Czech. Za moich czasów śląskie kluby 2-3 razy w miesiącu były w Czechosłowacji, bo tylko międzynarodowe kontakty młodzieży i pierwszej drużyny mogą podnieść poziom polskiego hokeja.

W obecnym składzie Stoczniowiec ma szanse walczyć o ósemkę?

- Obecnie jest to nasz cel. Nie można porównywać ubiegłorocznych wyników, czy drużyny do tego, co dzieje się w tym sezonie. Trzeba popatrzeć jaką mamy aktualnie młodzież. Wielkim sukcesem byłoby to, gdybyśmy byli przed Janowem, Krynicą i Podhalem. Z resztą drużyn będzie dużo ciężej. Jak do grudnia doszłoby 3-4 zawodników, to moglibyśmy realnie myśleć o czymś więcej.

W Gdańsku jednak niektóre kluby potrafią czasami w słabszym składzie zajść wysoko. Przykładem są choćby piłkarze ręczni dwa sezony temu, czy żużlowcy aktualnie...

- Pytanie jest bardzo fajne, ale niestety hokeja w żadnym wypadku nie można porównać do żużla, czy do piłki ręcznej. Żużel to światowa czołówka, ale tam są sponsorzy, a przykładowo zawodnicy piłki nożnej mają znakomite warunki, a grają na niskim poziomie. U nas są utalentowani zawodnicy, ale bez poparcia finansowego ze strony miasta, będzie trudno. My jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Wszystko opiera się wokół pieniędzy. Hokej jest jedną z droższych dyscyplin sportu, ale ci co odpowiadają za sport, powinni postawić na najszybszy drużynowy sport - hokej na lodzie. Związek, reprezentacja potrzebują sponsora, aby szkolenie nie opierało się na rodzicach. Za moich czasów Polska liczyła się na świecie, a bez poparcia miast i sponsorów jest bardzo trudno.

W tym sezonie doskwiera wam też jak na razie brak odpowiedniego obiektu. Widowisko na małej hali jest o wiele gorsze, niż to jakie było na dużym obiekcie...

- To jest treningowa hala i wszyscy borykamy się z tym problemem. Zawodnicy to odczuwają i mecze wyglądają czasem bardziej jak treningi. Pamiętam 4-5 tysięcy ludzi na dużej hali i to było coś przyjemnego grać w Gdańsku, Toruniu, czy w Bydgoszczy. Chciałbym, aby te czasy wróciły. Liczę na kibiców, bo jest to siódmy zawodnik na lodzie. Granie przy 200-300 ludziach na trybunie jest bardzo przykre. Liczę, że wejdziemy na dużą halę i doping pomoże nam w rywalizacji z bardziej doświadczonymi.

Mówi pan o młodzieżowcach i wychowankach, więc nie można nie spytać o ocenę pańskich podopiecznych. Choćby Szymon Marzec i Tomasz Ziółkowski w klasyfikacji kanadyjskiej są na czele w zespole...

- Nie chciałbym wymieniać tylko ich, ale ja mam też młodszych zawodników. Gdańsk to prawdziwa kuźnia talentów. Jestem tutaj dwa miesiące, a wziąłem do drużyny kilku zawodników, którzy wykazywali się na treningach juniorów, na które regularnie chodzę. Jest Filip Pesta, podobnie Szymon Marzec, Aron Chmielewski, Krzysztof Wróblewski... Zawodnicy w wieku 17-19 lat mogą kierować już kroki w kierunku pierwszej drużyny, a ci chłopcy mają już stałe miejsce w składzie, a powinni o nie walczyć. Brakuje nam 3-4 doświadczonych zawodników, aby nie było im tak łatwo wejść do pierwszej drużyny. Brakuje doświadczenia, a także wzorów dla tych chłopców. Każdy uczy się od starszego, a ich nie ma. Podziwiam naszego prezesa i oby było więcej takich ludzi, jak Marek Kostecki. Moim pragnieniem jest to, aby wrócili ci zawodnicy, którzy odeszli wcześniej z Gdańska. Nie szukam Ślązaków, czy zawodników Podhala, a chcę, aby wrócili zawodnicy grający w Cracovii, w Tychach, czy w Jastrzębiu, aby mieli warunki takie, jak tam.

Mówi pan o ograniczaniu liczby obcokrajowców, a nie lepiej byłoby, żeby w każdej drużynie grał przynajmniej jeden Kanadyjczyk i jeden Czech lub Słowak? Dzięki temu młodzi hokeiści mieliby od kogo się uczyć i mogliby poznawać inny styl gry?

- Nie musi to być zawodnik z Kanady, czy Finlandii. Wiadomo, że zawodnik z innego kraju narzuca swój styl gry, jest to widowiskowe dla kibiców, ale w Szwajcarii gra się z trzema obcokrajowcami, a od tylu zawodników zawodnicy mogą się uczyć. Jest to wystarczająca liczba. W niektórych drużynach jest 7-8 obcokrajowców, gdyż dochodzą do tego ci z podwójnym obywatelstwem i młodzi nie mają miejsca w pierwszej drużynie. Najważniejsze, aby zawodnik pasował do drużyny. W Niemczech postawiono na Kanadyjczyków, a dla mnie Czesi, czy Słowacy są od Kanadyjczyków nie grających w NHL lepsi. Niemcy wzorują się na hokeju amerykańskim, ale w Europie są większe lodowiska i często nie spełniają nadziei.

Czy ściąganie zawodników z polskimi korzeniami, którzy mogą wzmocnić w przyszłości reprezentację nie da przysłowiowego kopa polskiemu hokejowi?

- Jest to krótkookresowe. Jaka jest przyszłość polskiego hokeja, jak postawi się na obcokrajowców? Jak nie ma siły, bazy, to nie ma co się oszukiwać, tak samo jak człowiek nie oszuka organizmu, jak nie jest przygotowany do sezonu. Na grę w reprezentacji trzeba jednak przede wszystkim sobie zasłużyć. Dla mnie zaszczyt reprezentowania Polski był wszystkim, najwyższym osiągnięciem jakie mogło mnie spotkać. Obcokrajowcy w reprezentacji to żadna przyszłość.

Źródło artykułu: