Chcemy grać tak, jak bramkarze na całym świecie - rozmowa z Kamilem Kosowskim, bramkarzem JKH GKS Jastrzębie

Już niespełna dwa tygodnie do startu Polskiej Ligi Hokejowej. O tym jak okres przygotowań spożytkowali zawodnicy JKH GKS Jastrzębie opowiada bramkarz tego zespołu, Kamil Kosowski, który od tego sezonu współpracuje z nowym trenerem bramkarzy. - Czujemy się silniejsi i szybsi w bramce. Widać, że nasza praca nie idzie na marne - mówi zawodnik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Mariusz Wójcik: Za wami pierwszy mecz w Pucharze Polski. Jak ocenisz to spotkanie?

Kamil Kosowski: Pozostał niedosyt po spotkaniu w Tychach. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji podbramkowych. Szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy. Czasami tak bywa, że jest kilkanaście sytuacji i nic nie wchodzi, a czasem są te dwie czy trzy sytuacje, które uda się wykorzystać. Tychom po zdobyciu gola w pierwszej tercji grało się na pewno lepiej w przekroju całego meczu. W dogrywce padł dość zaskakujący gol. Było trochę w tym mojej winy.

Podobno czasem bramkarzowi słońce zagląda w oczy na tyskim obiekcie…

- To jest fakt. Jest przeszklona ściana i pod koniec trzeciej tercji wyjeżdżając z bramki faktycznie nic nie widać. Nie mam zamiaru się jednak tym usprawiedliwiać, bo na szczęście gol wtedy nie padł. W dogrywce taka sytuacja nie miała już miejsca.

Przed wami ostatni mecz sparingowy. Granie z Czechami to odpowiednie przygotowanie do gry w PLH?

- Każdy sparingpartner przed sezonem jest dobry. Czy jest to dobra drużyna, czy trochę słabsza. My na przykład myśleliśmy, że Opava jest najsłabsza z drużyn czeskich, z którymi graliśmy, a mimo to przegraliśmy. Nie wiem dlaczego tak podeszliśmy do tego spotkania. Cóż, mecz meczowi nierówny.

Przed tym sezonem przybył Tobie poważny konkurent o pierwsze miejsce w bramce.

- Ja uważam, że konkurencja jest zawsze. W zeszłym sezonie było nas trzech i nie ma znaczenia czy bramkarz jest młodszy. Teraz do zespołu przyszedł mój kolega, z którym broniłem w SMS-ie Sosnowiec (Daniel Kachniarz - przyp. red.). Rywalizujemy na zdrowych zasadach, podobnie jak to było kiedyś z Piotrkiem Jakubowskim. Staramy raczej sobie pomagać, a nie konkurować.

Będziesz mógł liczyć zatem na więcej odpoczynku?

- Zgadza się. Nie ma tak, że bramkarz wybroni dla zespołu cały sezon. To jest złe i dla samego bramkarza jak i drużyny. W zeszłym sezonie byłem zmęczony zarówno fizycznie jak i psychicznie, co zespołowi na pewno nie wyszło na dobre. Teraz będzie inaczej. Na pewno jeden z nas będzie bronił mniej, a drugi więcej. Jednak komfort odpoczynku będzie.

Od tego sezonu w klubie macie także nowego trenera bramkarzy. Jak układa się Wasza współpraca?

- Jeśli chodzi o mnie, a wiem również, że Daniel ma podobne zdanie to jesteśmy z tej współpracy zadowoleni. Jesteśmy już po miesiącu pracy z trenerem, który co pewien okres przyjeżdża do Jastrzębia. Czujemy się silniejsi i szybsi w bramce i widać, że praca nie idzie na marne.

W treningu bramkarzy pojawiły się jakieś nowe elementy?

- Oczywiście. Jest wiele elementów, sposobów poruszania się i techniki bramkarskiej, których w Polsce się w ogóle nie uczy. Świat cały czas idzie do przodu. My staramy się realizować to, co trener nam przedstawi i gramy tak jak bramkarze na całym świecie. Znaliśmy oczywiście ten styl. Choćby z telewizji. Nie mieliśmy jednak okazji, by ktoś wytłumaczył nam to krok po kroku na treningu. Na pewno nasza współpraca jest na dobrym i wysokim poziomie.

Ostatnio coraz częściej jesteś powoływany do kadry, ale mimo to okazji do gry z orzełkiem na piersi nie miałeś zbyt wiele…

- Moja przygoda z reprezentacją zaczęła się ponad rok temu, kiedy pojechaliśmy na dwa spotkania z Ukrainą. Ja od początku uważam i zawsze będę twierdził, że reprezentowanie własnego kraju jest ogromnym wyróżnieniem. Szczególnie dla mnie, kiedy mam możliwość pokazania swoich umiejętności. Zaskoczyło mnie to, ze przed mistrzostwami świata w Słowenii trener postawił właśnie na mnie, jako drugiego bramkarza. Cieszyłem się ogromnie, choć zbyt wielu okazji do gry nie miałem.

Jak wspominasz swój debiut na MŚ I dywizji w Słowenii?

- Na pewno nie był to udany debiut. Trener na początku trzeciej odsłony oznajmił mi, że wejdę na lód. Nie byłem na to w stu procentach przygotowany. Wynik spotkania był już wtedy praktycznie przesądzony. Ja wszedłem na lód zafascynowany całym widowiskiem. Czy broniłem źle? Nie wiem. Puściłem trzy gole i na pewno wolałbym, żeby ten debiut wyglądał inaczej. Gdyby przyszło mi bronić kolejne spotkanie i wiedziałbym o tym, to przygotowałbym się odpowiednio. Wyszedłbym na lód bardziej skoncentrowany i ten mecz przebiegłby zupełnie inaczej.

Na mecze z Francją zostałeś powołany jako bramkarz rezerwowy…

- Ogólnie plan trenera kadry, jaki mi przedstawił na pierwszym zgrupowaniu był nieco inny. Miałem również uczestniczyć w turnieju w Sosnowcu. Okazało się jednak, ze ten plan nieco się zmienił. Nie mam oczywiście o to żadnego żalu, że byłem traktowany tylko jako bramkarz rezerwowy. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem. Jeśli teraz dostałbym telefon, od razu idę do szatni, pakuję sprzęt i jadę na kadrę. Cały czas jednak liczę na swoją szansę. Ja niczego nie odpuszczam. Przygotowuję się systematycznie w klubie i jestem w gotowości.

Wróćmy do PLH. Przed JKH trzeci sezon w ekstralidze. Jak ocenisz szanse swojego zespołu?

- Trudno jeszcze powiedzieć jak ten sezon będzie wyglądał. Teraz może się wydawać, że mamy odpowiedni zespół, a w trakcie sezonu okaże się co innego. Na pewno atmosfera w zespole jest dobra. Wszyscy się dogadujemy. Widać to było w sparingach. My planujemy zająć oczywiście jak najlepsza lokatę.

Trener Jiri Reznar wspomniał w jednym z wywiadów, że wyjazd do Czech miał właśnie wpłynąć na atmosferę w zespole.

- Był to taki mały obóz. Mieszkaliśmy w takiej wiosce, gdzie był taki kompleks sportowy złożony z lodowiska i innych boisk. Nie oceniam tego wyjazdu źle. Wygraliśmy pierwszy sparing z najwyżej notowanym zespołem. Ten pięciodniowy wyjazd na pewno wpłynął na zespół pozytywnie.

Źródło artykułu: