W tym artykule dowiesz się o:
Dzień, który zmienił wszystko
Robert Kubica w sezonie 2010 zaczął starty w zespole Renault. Francuzom tak bardzo zależało na ściągnięciu Polaka, że w jego kontrakcie nie znalazła się klauzula zabraniająca mu występów w rajdach samochodowych. Taki paragraf krakowianin miał w BMW Sauber, w którym ścigał się w sezonach 2006-2009, dlatego też w tamtym okresie nie oglądaliśmy go w imprezach rajdowych.
Zanim 6 lutego 2011 roku doszło do wypadku w Ronde di Andora, Kubica hobbystycznie wystąpił w kilku rajdach. Feralnego dnia polski kierowca miał do dyspozycji Skodę Fabię S2000, a jego pilotem był Jakub Gerber. Prowadzony przez niego samochód stracił przyczepność i uderzył w barierę ochronną. Już po kilku dniach włoscy śledczy ustalili, że była ona uszkodzona. Dlatego z taką łatwością przeszyła karoserię pojazdu i zmiażdżyła prawą część ciała Kubicy.
Gerber wyszedł z wypadku bez szwanku.
Uratowana ręka Kubicy
Kubica zaraz po wypadku został zabrany helikopterem do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure. Lekarze zdiagnozowali u niego wielomiejscowe złamanie prawej ręki i nogi. Pierwsze diagnozy mówiły o możliwej amputacji prawej dłoni. Operację i próbę ratowania ręki przeprowadził dr Mario Igor Rossello. To on czuwał nad tym, aby zrekonstruować kości i mięśnie w uszkodzonych kończynach.
Zabieg Kubicy we włoskim szpitalu trwał ponad siedem godzin, a polski kierowca dopiero następnego dnia został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Wtedy lekarze szacowali, że proces rehabilitacji trwać będzie od sześciu do ośmiu miesięcy. Kubica szpital opuścił 23 kwietnia, zaś na początku czerwca zaczął poruszać się bez kul. Jeszcze w listopadzie 2011 roku Daniele Morelli, menedżer Polaka, informował, że powrót Kubicy na tor planowany jest na styczeń 2012 roku.
Zbyt optymistyczne prognozy
Pierwsze prognozy dotyczące powrotu Kubicy na tor ledwie rok po wypadku okazały się zbyt optymistyczne. Tym bardziej, że w styczniu 2012 roku Polak pośliznął się na lodzie i złamał piszczel w prawej nodze. W tym samym miejscu, w którym ucierpiał on podczas kraksy w Ronde di Andora.
We wrześniu Kubica dał nadzieję kibicom, po tym jak zgłosił się do rajdu Ronde Gomitolo di Lana. Wspólnie z pilotem Giuliano Manfredim wygrał wszystkie cztery odcinki specjalne i tym samym potwierdził, że nie stracił nic ze swojej szybkości.
Dla Kubicy był to kolejny etap rehabilitacji. Rywalizacja w mniejszych rajdach pozwalała mu odzyskać pewność siebie po wypadku. Polak nie ukrywał też, że na ten moment jego powrót do F1 nie jest możliwy. Kontuzjowana ręka nie miała pełnej sprawności, a to stanowiło problem w ciasnym kokpicie samochodu F1.
Regularne starty w rajdach
Rok 2013 to dalsze szukanie miejsca w związku z brakiem możliwości powrotu do F1. Kubica odbył jazdy samochodem DTM, dzięki wsparciu Mercedesa i Toto Wolffa. Miał też okazję sprawdzić się w symulatorze F1 niemieckiego producenta. Testy wykazały jedno. Polak nadal był piekielnie szybki, ale na kilku ciasnych torach F1 miałby problem w związku z kontuzją ręki.
To zbliżyło Kubicę do rajdów. W sezonie 2013 startował w klasie WRC2 za kierownicą Citroena DS3 RRC. Pojawił się też w kilku rundach ERC. Jego pilotem został Maciej Baran, ale ze względu na zmiany w życiu osobistym Barana, współpraca zakończyła się przed końcem roku. Polacy świętowali jednak zdobycie tytułu mistrzowskiego w WRC-2, czym Kubica zapracował sobie na awans do WRC. Został też wybrany Osobowością Roku FIA podczas corocznej gali w Paryżu.
Kontrakt w M-Sport i rywalizacja w WRC
Wraz z sezonem 2014 Kubica przeniósł się do WRC. Podpisał kontrakt z M-Sportem, który przyszykował dla niego rajdową wersję Forda Fiesty. Jego pilotem został Maciej Szczepaniak. Polska załoga nie potrzebowała wiele czasu, by znaleźć wspólny język. Na początku stycznia w świetnym stylu wygrali Rajd Janner.
W połowie stycznia Kubica ponownie zapisał się w historii polskiego motorsportu. Został pierwszym Polakiem, który wygrał odcinek specjalny w WRC. Krakowianin świetnie spisywał się na krętych trasach Rajdu Monte Carlo. Kubica w pokonanym polu pozostawił wtedy m. in. Sebastiena Ogiera.
Kubica startował regularnie w WRC w sezonach 2014-2015. Potrafił być niezwykle szybki na poszczególnych odcinkach specjalnych, ale popełniał też błędy. Polski kierowca nie był też w pełni zadowolony ze współpracy z M-Sportem, czasem we znaki dawały mu się też problemy z dopięciem budżetu. Ostatnim występem Kubicy w WRC był Rajd Monte Carlo w 2016 roku. Polska załoga nie ukończyła go, po tym jak uderzyła w drzewo na trzecim odcinku specjalnym.
Nieudany mariaż z ByKolles
W 2016 roku stało się jasne, że Kubica zamierza wrócić do rywalizacji na torach. Polak zaczął więcej jeździć na rowerze i stracił na masie. Można go było zobaczyć w kilku wyścigach długodystansowych.
W listopadzie krakowianin odbył testy samochodem WEC w Bahrajnie. Taką szansę stworzyli mu szefowie ekipy ByKolles. Szybko okazało się, że był to dobry ruch z ich strony, bo podczas próbnych jazd Kubica wykręcił lepszy czas niż kierowcy austriackiej ekipy w wyścigu.
Polak podpisał nawet kontrakt z ByKolles i miał regularnie ścigać się w WEC w klasie LMP1. Po nieudanym przedsezonowym prologu, w trakcie którego okazało się, że Austriacy borykają się z ogromnymi problemami technicznymi, odstąpił od umowy.
Przełom
Do przełomu doszło w 2017 roku. W połowie kwietnia polski kierowca zasiadł za kierownicą samochodu Formuły 3. Jest on znacznie wolniejszy od pojazdu z F1, ale ma równie ciasny kokpit. Kubica pokonał nim dystans 70 okrążeń i nie wystąpiły u niego jakiekolwiek problemy później. Tak jakby na potwierdzenie tych pozytywnych wieści, kilka dni później sprawdził się też za kierownicą samochodu Formuły E.
Gdy zaczęto się zastanawiać czy elektryczna seria może być szansą dla Kubicy, gruchnęła wieść o testach Polaka za kierownicą samochodu F1. Taką szansę stworzyło mu Renault. Najpierw na torze w Walencji, a następnie na francuskim torze Paul Ricard 33-latek jeździł modelem E20 z 2012 roku.
W ciągu dwóch dni testowych, w czerwcu i lipcu, pokonał dystans ponad 200 okrążeń. Już wtedy Kubica dokonał niemożliwego, bo wielu postawiło na nim krzyżyk i nie liczyło, że kiedykolwiek zobaczy go w pojeździe F1.
Powrót do padoku F1
Tempo Kubicy, pomimo długiej rozłąki z F1, okazało się bardzo dobre. Problem stanowił fakt, że samochód z 2012 roku był znacznie słabszy od obecnych modeli F1. Polak zaczął być jednak wymieniany jako kandydat do zastąpienia Jolyona Palmera w Renault.
W efekcie na początku sierpnia Kubica pojawił się na węgierskim Hungaroringu, gdzie otrzymał możliwość testowania pojazdu R. S. 17 podczas oficjalnych testów F1. Był to jego powrót do padoku po ponad sześciu latach przerwy. Polak nie miał najmniejszych problemów, by zdać testy polegające na opuszczeniu samochodu w trakcie wymaganych pięciu sekund. Podczas swojego dnia testowego wykręcił czwarty czas, co równocześnie było szóstym rezultatem całych testów. Pokonał dystans 142 okrążeń.
Kilka tygodni później okazało się jednak, że Renault wzięło na celownik Carlosa Sainza i ostatecznie to młody Hiszpan został nowym kierowcą ekipy z Enstone.
Szansa w Williamsie
Gdy upadł temat startów Kubicy w Renault, na horyzoncie pojawił się Williams. Brytyjczycy szukali doświadczonego kierowcy, a krakowianin spełniał ten warunek. 33-latek ponownie został poddany dokładnej analizie. Pojawił się za kierownicą modelu z 2014 roku na dwóch torach - brytyjskim Silverstone i węgierskim Hungaroringu.
W listopadzie część mediów podawała nawet informację, że Kubica podpisał już kontrakt z Williamsem na sezon 2018. Polak pojawił się na posezonowych testach w Abu Zabi, gdzie wykręcił najlepszy czas spośród kierowców zespołu z Grove. Na Yas Marina obecny był też Siergiej Sirotkin. Wewnętrzna analiza Williamsa, w połączeniu ze świetną ofertą finansową Rosjanina, miała wykazać, że 22-latek miał lepsze tempo niż Kubica. Dlatego też ostatecznie to on został etatowym kierowcą brytyjskiej ekipy na ten rok.
Kubicy zaproponowano rolę rezerwowego, na co Polak przystał. Kontrakt gwarantuje mu występy w co najmniej ośmiu sesjach treningowych oraz testach F1. 33-latek ma wykorzystać czas spędzony w tym roku za kierownicą modelu FW41, aby lepiej zapoznać się z oponami Pirelli. Dzięki temu będzie mieć szansę walki o miejsce w zespole na przyszły sezon. Jak pokazują jego losy, nie należy go skreślać. Kubica jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"