Dla Ferrari sezon 2020 jest do zapomnienia. Kłopoty zaczęły się od konieczności przeprojektowania silnika, który nagle stracił na mocy, po tym jak przed rokiem Włosi stosowali nielegalne rozwiązania. Dodatkowo w zimowych testach F1 ekipa zorientowała się, że popełniła kilka błędów przy projektowaniu modelu SF1000.
Ferrari nie mogło jednak ruszyć z poprawkami do bolidu pełną parą, bo nadeszła pandemia koronawirusa, która doprowadziła do zamknięcia fabryk F1 na wiele tygodni, a następnie wprowadzono ograniczenia w pracach rozwojowych. Efekt? Włosi zajmują dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Tak źle nie było od lat.
Wydaje się jednak, że team z Maranello największy kryzys ma już za sobą. Podczas gdy na przełomie sierpnia i września Ferrari miało problemy ze zdobywaniem punktów w GP Belgii i GP Włoch, ostatnio potrafiło nawet włączyć się do walki o podium.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!
- To bardzo ważne, aby Ferrari w tej chwili zaczęło sobie dobrze radzić. Wiemy, że poprawiliśmy bolid. Jeśli spojrzymy na ostatnie wyścigi, to można dostrzec lepsze tempo i pozycje naszych kierowców. Myślę, że bolid stał się bardziej regularny, a przez to szybszy - ocenił w rozmowie z "Autosportem" Mattia Binotto, szef Ferrari.
- To wspaniale, że notujemy takie wyniki, bo to coś świetnego pod kątem sezonu 2021. Łatwiej patrzy się nam w przyszłość, również w klasyfikację konstruktorów - dodał Binotto, a dobre wyniki zespołu sprawiły, że oddaliła się perspektywa spadku na jeszcze niższe pozycje w tabeli F1.
- Nasi pracownicy ciężko pracują, w wielu przypadkach z domu, i próbują zrozumieć słabości tego bolidu. Lepsze wyniki to dla nich zachęta do jeszcze większego wysiłku - zapewnił Binotto.
Część ekspertów zwraca jednak uwagę na to, że świetne tempo Ferrari w ostatnim GP Turcji mogło być spowodowane kiepskim asfaltem na torze Istanbul Park. Śliska nawierzchnia sprawiała, że wszystkie ekipy miały ogromny problem z przyczepnością. Na dodatek w dniu wyścigu spadł deszcz, co dodatkowo utrudniło zadanie, a szanse nieco się wyrównały.
- To może być prawda, że w takich warunkach są większe możliwości, by zmienić sytuację, bo przyczepność jest na granicy. Nadal jesteś zależny od tego, czy odpowiednio ustawisz bolid i umieścisz opony we właściwym oknie operacyjnym, ale na pewno coś jest na rzeczy - skomentował Sebastian Vettel, kierowca Ferrari.
Włoski zespół nie liczy na przełom w roku 2021 - choćby ze względu na wprowadzone ograniczenia w rozwoju bolidów. Lepsze wyniki w ostatnich tygodniach dają jednak nadzieję, że w kolejnej kampanii Ferrari powalczy o coś więcej niż szóste miejsce w klasyfikacji F1.
Czytaj także:
Bolidy F1 staną się wolniejsze
Robert Kubica w środku politycznej walki