F1. Niemcy bliskie powrotu do kalendarza. Nie ma jednak mowy o charytatywnym organizowaniu wyścigów

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Niemcy są coraz bliżej odzyskania miejsca w kalendarzu F1. Rozmowy nabrały tempa, po tym jak Wielka Brytania nie poszła F1 na rękę i nie zrezygnowała z obowiązkowej kwarantanny dla ekip. Niemcy nie zamierzają jednak gościć F1 za darmo.

W tym artykule dowiesz się o:

Silverstone miało być gospodarzem dwóch wyścigów Formuły 1 w drugiej połowie lipca, ale wiele wskazuje na to, że plany spalą na panewce. Wszystko z powodu decyzji rządu Borisa Johnsona. Ten nie chce robić wyjątków i nie zwolni personelu F1 z obowiązkowej, 14-dniowej kwarantanny po przekroczeniu granicy Wysp Brytyjskich. Johnson obawia się bowiem, że inne grupy społeczne również będą chciały podobnych przywilejów.

W tej sytuacji przyspieszyły rozmowy toru Hockenheim z Formułą 1. Niemcy, których początkowo nie było w kalendarzu na sezon 2020, są gotowi zorganizować wyścigi bez udziału publiczności w dobie pandemii koronawirusa. Na dodatek sytuacja w kraju, spowodowana COVID-19, poprawia się na tyle, że rząd Angeli Merkel i land Badenia-Wirtembergia nie powinny rzucać działaczom kłód pod nogi.

- Potwierdzam, że prowadzimy rozmowy z F1. One weszły w kolejny etap. Rozważamy teraz na jakich warunkach miałyby się odbyć wyścigi, jak rozwiązać sytuację gdyby doszło do zakażenia, itd. Ekonomia też gra ważną rolę w tych negocjacjach - powiedział "Motorsportowi" John Teske, szef toru Hockenheim.

ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie

- Wygląda na to, że decyzja polityków w Wielkiej Brytanii będzie mieć wpływ na kalendarz F1, a zatem i na naszą sytuację. Nie oznacza to jednak wcale, że jeśli ostatecznie Grand Prix Wielkiej Brytanii dojdzie w jakiś sposób do skutku, to my stracimy swoją szansę - dodał Teske.

Hockenheim wypadło z kalendarza F1 po sezonie 2019, bo nie miało funduszy na to, by wpłacać coraz wyższe opłaty za prawa do organizacji wyścigów. Niemcy zdania w tym zakresie nie zmieniają. Są gotowi zorganizować Grand Prix w tym roku tylko pod warunkiem, że nie stracą na nim finansowo.

- Nie możemy podejmować żadnego ryzyka ekonomicznego. Tego się cały czas trzymamy. Pójdę nawet krok dalej. Zwłaszcza w takiej sytuacji musimy zarobić jakieś pieniądze. Nie mamy wyjścia. Nie jesteśmy w stanie organizować imprez na torze od kilku miesięcy. Musimy to sobie w jakiś sposób zrekompensować - podsumował Teske.

Czytaj także:
Walka o prawa do pokazywania Formuły 1
Eksperci wątpią w sens powrotu Fernando Alonso

Źródło artykułu: