Po raz kolejny Toto Wolff pozwolił, by media zaczęły plotkować na temat jego przyszłości. W piątek "Motorsport" poinformował, że Austriak zakupił 4,77 proc. akcji w spółce, która należy do Lawrence'a Strolla i nabyła Aston Martina. Wartość udziałów Wolffa wynosi ok. 46 mln dolarów.
Austriak obecnie jest szefem Mercedesa w Formule 1. O jego dobrych relacjach ze Strollem w padoku F1 mówi się od wielu miesięcy. Dlatego nie brakuje opinii, że Austriak przejmie władzę w Aston Martinie od roku 2021. W grę mają wchodzić dwa warianty - bycie szefem całego przedsiębiorstwa produkującego samochody albo szefowanie zespołowi F1, który powstanie na bazie obecnego Racing Point, które również należy do Strolla.
- Transakcja pana Wolffa nie ma wpływu na jego partnerstwo i rolę szefa w Mercedesie - zapewnił rzecznik prasowy Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: młoda siatkarka zachwyciła świat. Ten film robi furorę!
Kontrakt Wolffa z Mercedesem wygasa po sezonie 2020. Austriak już kilkukrotnie zapewniał, że nie zamierza odchodzić z Brackley, a w marcu zapowiadał też rozpoczęcie rozmów ws. przedłużenia kontraktu. Było to jednak przed pandemią koronawirusa, która wstrzymała rywalizację w Formule 1 i uderzyła w nią finansowo.
Aston Martin może być dla Wolffa zabezpieczeniem na wypadek wyjścia Mercedesa ze stawki F1. Już w lutym sporo mówiło się na temat tego, że Niemcy chcą ciąć koszty, a przez program wydatków na królową motorsportu jest mocno zagrożony. Koronawirus dodatkowo nie ułatwił zadania firmie z siedzibą w Stuttgarcie.
Wolff jest też akcjonariuszem zespołu Mercedesa w F1, co potencjalnie wywołuje konflikt interesów. Należy jednak pamiętać, że Racing Point (od roku 2021 Aston Martin) od dawna korzysta z silników Mercedesa i kupuje szereg części wyprodukowanych przez ten zespół.
48-latek został szefem Mercedesa przed sezonem 2014. Za sprawą jego rządów niemiecki zespół zaczął dominować w F1. Od tego momentu stajnia z Brackley jest niepokonana - zdobyła po sześć tytułów mistrzowskich z rzędu w klasyfikacjach kierowców i konstruktorów.
Czytaj także:
Lewis Hamilton nadal nie zgodził się na obniżkę pensji
Tegoroczny kalendarz F1 trafił do kosza