F1: asfaltowe pobocza stały się przekleństwem Formuły 1. Jean Alesi apeluje o zmiany i surowe kary

Twitter / Twitter / Wypadek podczas wyścigu Formuły 2 w Belgii
Twitter / Twitter / Wypadek podczas wyścigu Formuły 2 w Belgii

Asfaltowe pobocza stały się przekleństwem F1. Kierowcy są świadomi tego, że mogą wyjechać nieco poza tor, bo nie poniosą strat. Podobnie jest w niższych seriach. Doprowadziło to ostatnio do groźnych wypadków. - Czas na surowe kary - mówi Jean Alesi.

Pod koniec sierpnia na torze Spa-Francorchamps w wyścigu Formuły 2 zginął Anthoine Hubert, którego samochód po wyjeździe poza tor wrócił na linię wyścigową. Jadący z tyłu Juan Manuel Correa nie miał czasu na reakcję i wjechał z pełną prędkością w Francuza.

Hubert zginął na miejscu, a Correa przez kilkanaście dni walczył o życie w szpitalu. Ostatnio jego stan się poprawił, a lekarze przeprowadzili u niego 17-godzinną operację, której celem było uratowanie jednej z nóg Amerykanina (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Formuła 1 zareagowała na plotki ws. nowych zespołów

Jednak już przy okazji F2 w Rosji znów mogło dojść do dramatu. Tym razem z toru wypadł Nikita Mazepin, który chciał jak najszybciej wrócić do akcji i ominął bezpieczną ścieżkę powrotu wyznaczoną przez sędziów. Skończyło się uderzeniem w Nobuharu Matsushitę. Na szczęście, u Japończyka skończyło się na potłuczeniach i nocy spędzonej w szpitalu (czytaj więcej o tym TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Stal jest już po słowie z Kasprzakiem. Ucieczki z Gorzowa raczej nie będzie

- Przeznaczenie czasem wysyła nam sygnały ostrzegawcze. Niestety, tym razem było to ostrzeżenie w postaci śmierci Anthoine'a. Nienawidzę ludzi, którzy winią innych za to, co się wydarzy. Dlatego nie chcę winić nikogo. Jednak powinniśmy zareagować na to, co się stało - powiedział "Motorsportowi" Jean Alesi, były kierowca F1.

W karambolu w Belgii brał udział syn Alesiego - Giuliano. Dlatego Francuza dotknęło to, co wydarzyło się na Spa-Francorchamps. - Ewolucja bezpieczeństwa doprowadziła do tego, że na wielu torach mamy asfalt w miejscach, gdzie wcześniej były pułapki żwirowe. To powinno nieść za sobą zmniejszenie prędkości. Jeśli wylatujesz z toru, to powinieneś zwolnić o połowę. Jeśli jechałeś z prędkością 250 km/h, to powinieneś mieć 120-130 km/h - zaproponował Alesi.

- Kiedy jesteś poza torem, to w takiej sytuacji może stracisz dwie czy trzy pozycje, ale nie będzie takiej sytuacji jak ostatnio w Soczi. Jeden kierowca trzymał się linii wyznaczonej przez sędziów, a drugi stwierdził "co tam, jadę jak najszybciej, byle tylko wrócić na tor". Przez to mieliśmy ogromny karambol - ocenił były kierowca Ferrari.

Czytaj także: Williams przygotował nowe części

Zdaniem Francuza, FIA jest w stanie sprawić, by kierowcy wylatujący z toru momentalnie zmniejszali prędkość. - Mamy ograniczenie w pit-lane do 80 km/h. Jeśli jedziesz 82 km/h, to od razu dostajesz karę - skomentował.

Innym wyjściem są surowe kary dla kierowców, którzy w niebezpieczny sposób wracają na tor . - Trzeba to raz, ale porządnie wyjaśnić każdemu. Aby wiedzieli, że to jest tak, jakbyś się nie zatrzymał na obowiązkowe ważenie pojazdu. Wtedy startujesz z pit-lane. Czas na surowe kary i musimy być w tym konsekwentni. Nie zmniejszysz prędkości po wypadnięciu z toru, startujesz z pit-lane. Jeśli zrobisz to w wyścigu, kara przejazdu przez aleję serwisową, itd. - podsumował Alesi.

Komentarze (0)