W czwartek stało się jasne, że Orlen będzie domagać się wyjaśnień od Williamsa ws. Grand Prix Rosji. Wyścig F1 na torze w Soczi zakończył się dla Roberta Kubicy na 29. okrążeniu, po tym jak zespół kazał mu przedwcześnie zjechać do alei serwisowej. Brytyjczycy tłumaczyli to chęcią zaoszczędzenia części przed kolejnymi weekendami F1 poza Europą.
"W związku z wycofaniem Roberta Kubicy z niedzielnego wyścigu w ramach Grand Prix Rosji, zwróciliśmy się z oficjalną prośbą o wyjaśnienia do zespołu ROKiT Williams Racing. Na ich podstawie będziemy podejmować działania związane z egzekwowaniem zobowiązań wynikających z umowy" - ogłosiła na Twitterze Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowa Orlenu.
Czytaj także: Charles Leclerc winnym napięcia w Ferrari
- Nie będziemy tego komentować - przekazała nam Sophie Ogg, która w Williamsie odpowiada za komunikację i PR. Brytyjka stwierdziła, że to sprawy wewnętrzne firmy.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Justyna Święty-Ersetic: Jestem w szoku! Popłakałam się na mecie
O komentarz do słów Ogg poprosiliśmy Adama Buraka, dyrektora ds. komunikacji w Orlenie. - Mamy podpisaną umowę z Williamsem, która ma pewne postanowienia. W niej znajdują się też punkty, co nam się należy w sytuacji spornej. Bo w Grand Prix Rosji zespół nie wycofał Roberta z tego względu, że były trudne warunki, że dalsza jazda zagrażała niebezpieczeństwu ze względu na jakąś możliwą usterkę. Nie, wprost stwierdzono w komunikacie prasowym, że wycofano Roberta, by zaoszczędzić części. Dlatego mamy prawo domagać się wyjaśnień - powiedział Burak.
Polski koncern postanowił zareagować, bo wskutek decyzji Williamsa poniósł określone straty. Mowa m.in. o ekwiwalencie reklamowym wynikającym z braku prezentacji logotypów w trakcie transmisji telewizyjnej. - Gdyby to był wypadek losowy, nie mielibyśmy pretensji. Jednak w tym przypadku coś nie zostało "dowiezione" do mety - dodał Burak.
Nie jest tajemnicą, że drogi Williamsa i Orlenu rozejdą się po sezonie 2019. Jest to podyktowane faktem, że Robert Kubica opuści stajnię z Grove z końcem roku. - Nie doszukiwałbym się podtekstów, że zachowanie z Rosji to rewanż z ich strony za zakończenie współpracy. Mowa o dużych pieniądzach. Każda ze stron egzekwowałyby swoje prawa w tej sytuacji. Gdybyśmy w czymś zawinili, to pewnie Williams też żądałby wyjaśnień - stwierdził dyrektor ds. komunikacji Orlenu.
Burak podkreślił, że do tej pory współpraca z Williamsem przebiegała wzorowo. - Widzimy to po wynikach, sam ekwiwalent reklamowy z obecności w F1 wyceniamy na 60 mln zł w tej chwili. Notujemy ogromne wzrosty w sprzedaży detalicznej - one wzrosły o 400 mln zł względem roku ubiegłego. Oczywiście, wpływ na to mają również inne czynniki, ale największy to tzw. efekt Kubicy. Dlatego jesteśmy zobligowani, by wyjaśnić sprawę z Grand Prix Rosji. Tak, aby nikt nam nie zarzucił działania na szkodę spółki - podsumował przedstawiciel Orlenu.
Williams ma jednak twardy orzech do zgryzienia. Wzmianka o pretensjach Orlenu względem zespołu ukazała się w najważniejszych mediach, które traktują o F1. Informację na ten temat opublikowały m.in. "Motorsport", "Motorsport Magazine", crash.net, gptoday.net czy planetf1.com.
Czytaj także: Orlen coraz bliżej Haasa
To tylko pokazuje, że Orlen po części osiągnął już swój cel. Wydaje się, że szanse na to, że firmie uda się wywalczyć finansową rekompensatę za przedwczesne ściągnięcie Kubicy do garażu w Grand Prix Rosji są niewielkie. Jednak dzięki postawie firmy z Płocka w świecie F1 zrobiło się jeszcze głośniej o zachowaniu Williamsa, który przerwał wyścig Kubicy, by zaoszczędzić części przed kolejnymi Grand Prix. Nie wystawia to najlepszej opinii Brytyjczykom, którzy po raz kolejny w tym sezonie F1 wykazali się brakiem profesjonalizmu.