F1: kibice oddają hołd Nikiemu Laudzie. Trumna z ciałem Austriaka wystawiona w kościele w Wiedniu (foto)

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Niki Lauda
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Niki Lauda

Krótko po godz. 8 trumna z ciałem Nikiego Laudy pojawiła się w kościele św. Wawrzyńca w Wiedniu. Dla fanów Austriaka i Formuły 1 to ostatnia okazja, aby oddać hołd wielkiemu mistrzowi. Pod kościołem pojawiło się mnóstwo kibiców.

- Zadaliśmy sobie pytanie: czy dobrze byłoby żegnać Nikiego w ten sposób? Z jednej strony był bezpretensjonalny i nie lubił wielkich uroczystości. Z drugiej, nie chciałby odbierać kibicom szansy na uczestniczenie w ceremonii - powiedział "Kurierowi" ks. Toni Faber.

Trumna z ciałem Nikiego Laudy została wystawiona w kościele krótko po godz. 8. Pod drzwiami świątyni czekało mnóstwo fanów. Część z nich ubrana w czerwone czapki, z której zasłynął Niki Lauda. Inni przygotowali specjalne koszulki i bluzy z napisem "LAUDA".

Czytaj także: Hamilton wygrał w Monako dla Laudy

Na trumnie znalazł się kask Laudy, w którego zamocowaniu na wieku trumny pomagała jego małżonka, Birgit.

Kibice będą mogli oddawać hołd Laudzie do godz. 12. Później rozpocznie się msza w intencji Austriaka. Udział w niej wezmą czołowe postacie ze świata F1 - Lewis Hamilton, Toto Wolff czy Sebastian Vettel.

W kościele zarezerwowano ok. 400 miejsc dla gości. W mszy udział weźmie jednak znacznie więcej osób. - Nie wiem czy to będzie tysiąc czy pięć tysięcy. Liczę, że kibiców żegnających Laudę będzie jak najwięcej - dodał ks. Faber.

Po mszy trumna z ciałem Laudy opuści kościół. Do pochówku Austriaka dojdzie w czwartek, a ceremonia będzie mieć charakter prywatny. Uczestniczyć w nim będzie wyłącznie rodzina.

Czytaj także: Kubica oddał hołd Laudzie

- Miałem dość dobre relacje z Laudą, ale nie opisałbym go jako świętego. Jednak miał ogromne serce, cechowała go miłość do bliźniego. Nie bywał regularnie w naszym kościele. Chciał maksymalnie wykorzystać swoje życie. Nawet jeśli momentami to było trudne. Ufał Bogu i to ochroniło go i uratowało w kilku sytuacjach - podsumował ks. Faber.

Komentarze (0)