Rekordowe czasy Ferrari w trakcie zimowych testów sprawiły, że zespół był kandydatem numer jeden do zwycięstwa w Grand Prix Australii. Tymczasem Sebastian Vettel i Charles Leclerc nie dysponowali odpowiednim tempem na Albert Park i nie zobaczyliśmy ich nawet na podium.
- W Maranello mówi się o tym, że znaleziono przyczynę problemu - poinformował na swoim blogu dziennikarz Leo Turrini.
Czytaj także: Mercedes może skopiować patent Ferrari
- Binotto jest zajęty przygotowaniami do wyścigu w Bahrajnie. Co dokładnie było problemem Ferrari w Australii? Czy to kwestia pracy silnika, problemów z aerodynamiką, czy też układ gwiazd wtedy nie pasował Włochom? Tego nie wiem - dodał włoski dziennikarz.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". "W meczu z Łotwą, Polska może przegrać tylko sama ze sobą"
Turrini zdradził, że fabryka w Maranello ma pracować w normalnym trybie i nikt nie wpadł w panikę z tego powodu, że pierwszy wyścig został zdominowany przez Mercedesa. - Binotto jest nadal zrelaksowanym człowiekiem i nie wygląda na przejętego. To bardzo ważne, zwłaszcza gdy trzeba rozwiązać jakiś problem - stwierdził ekspert z Włoch.
Wcześniej włoskie media podawały kilka teorii na temat słabszego występu Ferrari w Melbourne. Część dziennikarzy z półwyspu Apenińskiego twierdziła, że czerwone samochody korzystały ze skręconych silników. To efekt problemów z układem wydechowym w trakcie testów.
Czytaj także: Mercedes nie opuści F1
Inni sugerowali, że na wyboistym asfalcie kierowcy Ferrari nie dysponowali odpowiednią przyczepnością. Nawierzchnia w Melbourne jest dużo mocniej zniszczona niż w Barcelonie, gdzie nie tak dawno wymieniano asfalt.